Zatrudniający domagają się uproszczeń w rozliczaniu składek od zleceń. Odpowiednie poprawki do nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych mają trafić do sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.
Propozycja ma zapobiec częstemu korygowaniu zgłoszeń do ZUS. Chodzi o wydłużenie okresu rozliczeniowego do roku i ustalenie podstawy wymiaru składek na poziomie dwunastokrotności minimalnego wynagrodzenia. Oznacza to, że należności będą płacone od każdej umowy do osiągnięcia wskazanego limitu, powyżej którego ustawałby obowiązek ubezpieczeniowy. Kontrola wysokości przychodów ciążyłaby na zleceniobiorcy i to on miałby informować o przekroczeniu poziomu. Propozycja jest wzorowana na ubezpieczeniu osób pracujących na etacie (tu mamy trzydziestokrotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia).
Zdaniem Andrzeja Strębskiego z OPZZ pracodawcy kierują się własnym interesem kwestionując założenia nowelizacji. Gdyby zgodnie z prawem zatrudniali na umowę o pracę, problem byłby marginalny.
– Wina leży też po stronie ZUS i Państwowej Inspekcji Pracy. Trzymają się kurczowo swoich obowiązków, przymykając oko na sprawy, które wykraczają poza przepisy pracownicze – dodaje.
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej Marek Bucior podkreśla, że taka zmiana nowelizacji spowodowałaby zmniejszenie wpływów ZUS (w tym roku oskładkowanie zleceń da dodatkowe 340 mln zł). Projekt rządowy zakłada bowiem, że składka należna jest z umowy w całości (do wysokości płacy minimalnej, choćby wynagrodzenie z niej ją przekraczało). Dla przykładu, jeśli wynagrodzenie z pierwszego zlecenia wynosi 1,5 tys. zł, a z drugiego 500 zł, wówczas składki trzeba będzie zapłacić od kwoty 2 tys., a nie 1680 zł. Ewentualna trzecia umowa w tym przykładzie nie byłaby już oskładkowana.
W tej sytuacji pracodawcy dopuszczają możliwość zwiększenia podstawy do piętnastokrotności wynagrodzenia minimalnego. Mogą nie mieć wyjścia, gdyż koalicja nie poprze rozwiązań, które uszczuplą dochody państwa.
Drugim postulatem firm, który ma trafić do Sejmu, jest wydłużenie vacatio legis omawianych zmian z trzech miesięcy do roku. Propozycja, choć zgłaszana od dawna, będzie trudna do zrealizowania wobec założonych przychodów.
– W tej sytuacji zleceniodawcy będą szukać oszczędności na kosztach pracy. Skończy się to obniżeniem wynagrodzenia albo zwolnieniami. Bardzo chętnie usłyszę od ministra Kamysza, jakie koszty dla rynku pracy spowoduje oskładkowanie zleceń w przedstawionym kształcie – mówi Marek Kowalski, ekspert PKPP Lewiatan.
– Trzy miesiące na dostosowanie się do nowych przepisów oznacza, że więcej trzeba będzie płacić już od października. To problem dla wielu firm, które mają długoterminowe kontrakty, np. na ochronę obiektów wojskowych – przestrzega Sławomir Wagner, prezes Polskiej Izby Ochrony.