ZUS przestaje przymykać oko na przypadki obchodzenia prawa pracy w ochronie zdrowia. Szpital w Radomsku będzie musiał zapłacić składki ubezpieczeniowe od kontraktów cywilnoprawnych pielęgniarek, które po godzinach pracy dorabiały w nim jako podwykonawcy firmy zewnętrznej. Te obawiają się teraz, że placówka zażąda od nich zwrotu składek w części finansowanej przez pracownika. Stanowisko ZUS to mocne ostrzeżenie dla pracodawców, którzy w ten sposób ograniczają koszty pracy.
Placówki medyczne muszą stosować się do unijnych norm czasu pracy lekarzy i pielęgniarek. To powoduje kłopoty z zapewnieniem całodobowej opieki wszystkim pacjentom. Dlatego po wypracowaniu limitu zatrudnienia na etacie pracownicy wykonują swoje obowiązki na umowach cywilnoprawnych jako osoby fizyczne albo przedsiębiorcy. W ten sposób omijają przepisy o czasie pracy, co przynosi niemałe oszczędności, także w zakresie składek na ubezpieczenia społeczne.
– Zgodnie z przepisami nie istnieje obowiązek opłacania składek od zleceń, które lekarze i pielęgniarki wykonują obok umowy o pracę – zauważa radca prawny Marcin Wojewódka z kancelarii Wojewódka i Wspólnicy.
Część pielęgniarek zatrudnionych w szpitalu w Radomsku (woj. łódzkie) miała podpisane zlecenia z NZOZ Zakład Usług Pielęgniarskich „Agamed”, specjalizującym się w pielęgniarskiej opiece długoterminowej. Gdy firma wygrała konkurs na wykonywanie świadczeń zdrowotnych dla szpitala, pielęgniarki zaczęły dorabiać na dyżurach jako zleceniobiorcy. Za tę pracę nie odprowadzano składek do ZUS. Zakład doszedł teraz do wniosku, że niezgodnie z prawem, i będzie dochodził zaległości za trzy lata wstecz.

Kto ma płacić

– Jeśli istnieją jakieś nieprawidłowości w naliczaniu i odprowadzaniu składek na ubezpieczenia społeczne, działania ZUS powinny w pierwszej kolejności objąć firmę zewnętrzną. Dopiero gdy się okaże, że współpracowała ze szpitalem w celu świadomego i celowego unikania płacenia składek, można rozważyć odpowiedzialność dyrekcji placówki – mówi Marcin Wojewódka.
Kontrolerzy ZUS uznali, że winny zaniechania jest wyłącznie szpital. Jeżeli bowiem pielęgniarki świadczyły pracę na rzecz tego samego podmiotu i nie da się wskazać różnicy w wykonywanych obowiązkach, kontrakt był świadczony w warunkach umowy o pracę (art. 22 par. 1 k.p.). Warto dodać, że zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego (z 3 czerwca 2008 r., sygn. akt I PK 311/07) przepis ten dotyczy także sytuacji, gdy obowiązki odpowiadające cechom stosunku pracy objęte są formalnie umową wiążącą wykonawcę z innym podmiotem niż pracodawca, na którego rzecz zadania te były faktycznie świadczone. Formalnej decyzji w sprawie Szpitala Powiatowego w Radomsku należy się spodziewać wkrótce.
– Gdyby w systemie ochrony zdrowia było więcej środków, państwo nie musiałoby przymykać oczu na zastępowanie umów o pracę kontraktami, a potem szukać rozpaczliwie sposobów na dofinansowanie ZUS, np. przejmując środki z OFE – zauważa Czesław Miś z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

Trudna obrona

Dyrektor placówki Radosław Pigoń, nie czuje się winny zaistniałej sytuacji. W opublikowanym oświadczeniu wyjaśnia, że w przeliczeniu na liczbę wypracowanych godzin problem dotyczy maksymalnie 20 etatów, a płatności nie zrujnują finansów szpitala. Broni się, że wybrał najkorzystniejszą ofertę i nie miał wglądu do umów zawartych pomiędzy firmą a jego pracownicami (równocześnie przyznając, że prywatne firmy korzystają z usług jego personelu). Choć nie wyklucza oddania sprawy do sądu, jeszcze w czasie kontroli rozwiązał kontrakty ze wszystkimi pielęgniarkami, o które upomniał się ZUS.
Te obawiają się teraz, że będą zmuszone zwrócić szpitalowi część składek, jeśli ten będzie obowiązany je spłacić. Jak wskazał bowiem SN w uchwale z 5 grudnia 2013 r. (sygn. akt III PZP 6/13), w przypadku zapłaty przez pracodawcę składek na ubezpieczenie społeczne w części, która powinna być finansowana przez pracowników, ci ostatni są bezpodstawnie wzbogaceni (art. 405 k.c.).
Sytuacja nie jest precedensowa. Niemal identyczna miała miejsce w 2011 r. w krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Ludwika Rydygiera. ZUS zażądał zapłaty zaległych składek od pielęgniarek i położnych, które po godzinach pracy świadczyły usługi na mocy porozumienia szpitala z NZOZ. Od decyzji zakładu placówka odwołała się do sądu. Bez powodzenia. Ten orzekł bowiem, że zlecenia były wykonywane jak umowa o pracę, wskazując na tożsamość miejsca, pacjentów i sprzętu. W efekcie pielęgniarkom i lekarzom, którzy chcieli dorabiać na dyżurach, władze szpitala zasugerowały samozatrudnienie.
– Dyrektor radomszczańskiej placówki mógł wyciągnąć wnioski ze sprawy z Krakowa. W warunkach polskich szpitali lekarze i pielęgniarki nie są w stanie wykonywać swoich obowiązków inaczej niż według zasad kodeksu pracy – podsumowuje Czesław Miś.

Ważka sprawa

Decyzja ZUS w opisywanej sprawie może być ostrzeżeniem nie tylko dla szpitali, ale także innych pracodawców, którzy wykorzystują zlecenia do omijania przepisów k.p. i oszczędzają na składkach.
– Maszyniści kolejowi, czy kierowcy autobusów i aut ciężarowych też często pracują na podwójnych umowach. Te przypadki są jednak trudniejsze do wykrycia. Oficjalnie zatrudnieni są bowiem w różnych spółkach córkach, choć tak naprawdę świadczą pracę na rzecz jednego koncernu – tłumaczy Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
Z kolei Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP, zaznacza, że w wielu branżach udało się wyeliminować takie nieprawidłowości. Organy kontrolne kierowały sprawy do sądów, a te orzekały nieważność kontraktów cywilnoprawnych jako zmierzających do obejścia prawa. Jego zdaniem jeśli pracownicy nie mają podpisanego zakazu konkurencji, po godzinach mogą swobodnie dorabiać w innej firmie.
– W przypadku opieki zdrowotnej nikomu nie zależy na ujawnianiu tego typu nadużyć. W ten sposób organom kontrolnym, czyli ZUS-owi i inspekcji pracy, brakuje wiarygodnych informacji, by sprawę rozwiązać do końca – kwituje Witold Polkowski.