Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej zaproponowało, by obowiązek opłacania składek od wszystkich umów-zleceń do czasu osiągnięcia w danym miesiącu zarobków odpowiadających płacy minimalnej pojawił się dopiero od stycznia 2015 r. W projekcie znalazły się również rozwiązania, które zaskoczyły ekspertów.
Takich zmian od dawna domagali się związkowcy. Obecnie obowiązek odprowadzania daniny dotyczy wyłącznie pierwszego kontraktu. Ale to niejedyne nowe propozycje resortu. W najnowszej wersji projektu ustawy o zmianie ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych oraz ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych skierowanej do rozpatrzenia przez Stały Komitet Rady Ministrów wprowadzono też rozwiązania, które zaskoczyły ekspertów.
– Za skutki błędnego zawiadomienia powodującego nieopłacenie należnych składek emerytalno-rentowych odpowiadać ma ubezpieczony. ZUS na wniosek płatnika należności zbada prawidłowość wykazanych przez niego składek zleceniobiorcy – tłumaczy Mariusz Kubzdyl, zastępca dyrektora departamentu ubezpieczeń społecznych z resortu pracy.
Nie wiadomo, jak taka odpowiedzialność ma wyglądać i co osobie na zleceniu będzie za to w praktyce groziło.
Przy okazji prac nad zmianami regulacji pojawił się problem, kto ma sumować umowy. ZUS nie chce tego robić. Chociaż ostatecznie tego nie uniknie.
– Doszło do sytuacji absurdalnej. Rząd postanowił napuścić pracodawcę na pracownika – zauważa Dorota Wolicka, dyrektor biura interwencji i organizacji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Wprowadzono zapis, że jeżeli do opłacania daniny jest zobowiązany więcej niż jeden płatnik, ubezpieczony jest zobowiązany zawiadomić wszystkich pracodawców o wysokości podstawy wymiaru składek.
– Jeżeli w wyniku sprawdzenia wysokości miesięcznej podstawy wymiaru składek ZUS stwierdzi błędne ich wykazanie, poinformuje o tym niezwłocznie płatnika i ubezpieczonego – wyjaśnia Mariusz Kubzdyl.
Eksperci zwracają uwagę, że to pozwoli przedsiębiorcom sprawdzać, niejako za pośrednictwem ZUS, czy osoba zatrudniona przez nich na podstawie umowy-zlecenia nie pracuje u konkurencji.
Zdaniem pracodawców może to też doprowadzić do sytuacji, że firmy, obawiając się przyszłej odpowiedzialności za błędne ustalenie wysokości składek – ustawa nie znosi kar dla firm za takie błędy – co miesiąc będą informować ZUS o osobach zatrudnionych na umowę-zlecenie.
– I zamiast zmniejszać biurokrację, będziemy mnożyć pisma do ZUS – denerwuje się Dariusz Jadczyk, przewodniczący zarządu Regionalnej Organizacji Pracodawców w Częstochowie.
Według ekspertów nowe propozycje są niezgodne z prawem.
– Osoba wykonująca pracę na podstawie umowy cywilnoprawnej ma być traktowana tak samo jak płatnik składek. To niedopuszczalne, to przedsiębiorca bowiem je opłaca, a nie zatrudniony, chociaż należność jest dzielona – zauważa Bożena Kaczkowska, radca prawny z Lublina.
Podobnie uważają związkowcy.
– Zleceniobiorca będzie traktowany jak samozatrudniony. To szybko może doprowadzić do rozwoju szarej strefy. Pracodawcy będą straszyć takie osoby ZUS. I zamiast zwiększenia zatrudnienia dojdzie do ograniczenia liczby umów-zleceń – podkreśla Andrzej Strębski z zespołu polityki społecznej, ubezpieczeń i rynku pracy w OPZZ.
Pracodawcy nie mają wątpliwości, że wiele osób wykonujących dzisiaj pracę na podstawie umów-zleceń nie będzie chciało ujawnić swoich dodatkowych źródeł przychodu. I zgodzą się na pracę bez umowy.
– I rząd zamiast poprawić sytuację zleceniobiorców, doprowadzi do likwidacji tej formy zatrudnienia. Tak jak w przypadku chałupników – dodaje Dorota Wolicka.