Choć spowolnienie gospodarcze ma się dobrze, dopiero dziś posłowie zajmą się projektem ustawy antykryzysowej. To znak, że sami przedsiębiorcy nie pokładają w niej wielkich nadziei.
Ustawa antykryzysowa / Dziennik Gazeta Prawna
Zgodnie z rządowym projektem pracodawcy będą mogli na czas kryzysu wprowadzić w porozumieniu z załogą lub ze związkami zawodowymi czasowy przestój lub okresowe zmniejszenie wymiaru czasu pracy. Obniżone z tego powodu pensje będą uzupełniane ze środków Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Dodatkowo załoga, dla której nie będzie pracy, zyska możliwość skorzystania ze szkoleń finansowanych z Funduszu Pracy.
Proponuje się, by ze wsparcia w postaci dopłat do wynagrodzeń mogły skorzystać firmy, które wykażą się odpowiednio wysokim spadkiem obrotów. Regres sprzedaży towarów lub usług musi wynosić nie mniej niż 15 proc. w ciągu kolejnych 6 miesięcy, w okresie 12 poprzedzających dzień złożenia wniosku o pomoc.
Korzystający ze wsparcia przedsiębiorca nie będzie mógł zwolnić pracownika w czasie pobierania dopłat do jego pensji i trzy miesiące po ich ustaniu.
– Spodziewam się, że projekt trafi do podkomisji. Dziwię się, że w kryzysie tyle czasu czekał na pierwsze czytanie. Gdyby ta ustawa miała być zbawienna dla przedsiębiorców, byłyby naciski na jej szybkie procedowanie, tak jak było w przypadku przepisów o czasie pracy – uważa Stanisław Szwed, poseł PiS, zastępca przewodniczącego komisji polityki społecznej i rodziny. Jego zdaniem skoro pracodawcy nie naciskają na wdrożenie rozwiązań antykryzysowych, to widocznie nie wierzą w ich skuteczność.

Proste procedury

– Firmy nie pytają o poszczególne rozwiązania, ale głównie o to, jakie kryteria będą musieli spełnić, by skorzystać ze wsparcia – tłumaczy Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP. Dodaje, że ustawodawca powinien wyciągnąć wnioski wynikające ze stosowania poprzednich rozwiązań antykryzysowych, które oprócz tych dotyczących czasu pracy były wykorzystane w bardzo ograniczonym zakresie. I to mimo tego, że rząd zagwarantował na ten cel setki milionów złotych.
Z kolei pracodawcy z Konfederacji Lewiatan są zaniepokojeni tempem prac nad ustawą antykryzysową. Ich zdaniem powinna ona obowiązywać od dawna.
– Mam nadzieję, że przedsiębiorstwa będą mogły z niej skorzystać już jesienią tego roku, gdy stopa bezrobocia będzie rosnąć – podkreśla Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert Konfederacji Lewiatan.
– Ustawodawca powinien pamiętać, by procedura uzyskania wsparcia była prosta i niesformalizowana. Zbyt duża biurokracja będzie zniechęcać do korzystania z rozwiązań antykryzysowych, co przełoży się na zwolnienia grupowe – dodaje.
Związki zawodowe z nadzieją oczekują na nowe rozwiązania. Jednak ich zdaniem jedna ustawa nie uratuje wszystkich zagrożonych miejsc pracy. Potrzeba wielu instrumentów wsparcia.
– Rozwiązania, które znalazły się w projekcie, zostały wynegocjowane z pracodawcami jeszcze w starej ustawie antykryzysowej. Mamy zastrzeżenia do propozycji określających dostępność do rozwiązań przeciwdziałających skutkom kryzysu – twierdzi Bogdan Grzybowski, ekspert OPZZ. – Oczekujemy, by z dobrodziejstw ustawy mogło skorzystać jak najwięcej firm. Obawiam się jednak, że ze względu na oszczędności związane z deficytem minister finansów będzie bardzo niechętny uwolnieniu strumienia pomocy – dodaje ekspert.

Rządowy monitoring

Mimo że ustawa będzie obowiązywała na stałe, to rozwiązania w niej przewidziane będą uruchamiane przez rząd w chwili, gdy stopa bezrobocia będzie rosła. Rada Ministrów poprowadzi jej miesięczny monitoring. Gdy w dwóch kolejnych miesiącach bezrobocie wzrośnie o odpowiedni procent, minister pracy po konsultacji z partnerami z komisji trójstronnej będzie informował rząd. Jeżeli ten uzna, że sytuacja jest zła, będzie mógł wydać rozporządzenia określające kwotę pomocy antykryzysowej i okres, w jakim firmy spełniające kryteria będą mogły się o nią ubiegać.
Ustawa ma wejść w życie 14 dni od jej ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.
Etap legislacyjny
Oczekuje na pierwsze czytanie w Sejmie