Firmy tłumaczą zaległości w wypłatach świadczeń pracownikom spowolnieniem gospodarczym. Ale po interwencji inspekcji pracy płacą od ręki nawet kilka milionów złotych.
Zaległe świadczenia w wysokości 523 tys. zł wypłaciło swoim pracownikom przedsiębiorstwo transportowe z woj. świętokrzyskiego. Wystarczyła wizyta inspektorów Okręgowego Inspektoratu Pracy (OIP) w Kielcach. Niewiele mniej, bo 397,4 tys. zł, wypłaciła zatrudnionym w lipcu tego roku firma komunikacyjna z woj. wielkopolskiego.
To tylko dwa z przykładów odzyskiwania zaległych świadczeń od nierzetelnych pracodawców po kontroli Państwowej Inspekcji Pracy. Rekordzista, firma z woj. wielkopolskiego, wypłacił 298 pracownikom zaległe wynagrodzenia za dwa miesiące poprzedniego roku w łącznej kwocie prawie 2,5 mln zł. Łącznie w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy 2012 r. inspektorzy pracy wyegzekwowali 40,2 mln zł dla ok. 43 tys. pracowników. W tym czasie o 21 proc. wzrosła liczba przypadków niewypłacenia pensji w skontrolowanych zakładach, zaś o 39 proc. kwota niewypłaconych świadczeń.
Pracodawcy tłumaczyli zaległości brakiem środków z powodu problemów ekonomicznych, skutkami kryzysu i kłopotami z wyegzekwowaniem od kontrahentów zapłaty za wykonane usługi czy dostarczony towar.

Są pieniądze po nakazie

Okazuje się jednak, że po wydaniu nakazu płatniczego przez inspektora pracy często szybko znajdują się pieniądze. W ciągu pierwszych siedmiu miesięcy co drugi pracownik na tej podstawie otrzymał zaległe świadczenia (43 tys. z 87 tys. osób, których dotyczyły nakazy). Wystarczyło wydać 6 tys. decyzji nakazujących wypłatę wynagrodzenia i ponad 21 tys. wniosków o usunięcie tego typu nieprawidłowości. Przy okazji inspektorzy nałożyli na spóźniających się z wypłatami pracodawców 3,5 tys. mandatów i skierowali 866 wniosków o ukaranie do sądu. Niewypłacenie wynagrodzenia w terminie jest bowiem wykroczeniem przeciwko prawom pracownika zagrożonym grzywną do 30 tys. zł.
– Nasze kontrole wskazują, że przyczynami nieprawidłowości, oprócz braku środków finansowych na wypłaty oraz nieznajomości obowiązujących przepisów, są też rozbieżności w interpretacji przepisów dotyczących świadczeń pracowniczych – mówi Danuta Rutkowska, rzecznik prasowy GIP.
Tłumaczy, że zdarzają się przypadki stosowania m.in. błędnych metod wyliczania należnych świadczeń.
Jak się okazuje, w czasach kryzysu pracownikom opłaca się walczyć nie tylko o zaległe wynagrodzenia, ale też o inne świadczenia pracownicze.



Warto walczyć o swoje

Po kontroli gdańskiego OIP (przeprowadzonej na wniosek związków zawodowych) spółka działająca w branży kabli, przewodów i światłowodów przekazała w lipcu 2012 r. na konto zakładowego funduszu świadczeń socjalnych (ZFŚS) kwotę 219,5 tys. zł. Jeszcze w trakcie kontroli kopalnia węgla brunatnego z woj. wielkopolskiego wpłaciła na fundusz zaległą kwotę, która wraz z odsetkami wyniosła prawie 4 mln zł.
– To bardzo ważne dla pracowników, bo ze środków ZFŚS finansowane są np. dopłaty do wczasów, bony świąteczne czy też pożyczki mieszkaniowe dla pracowników – tłumaczy Katarzyna Grzybowska-Dworzecka, adwokat z Kancelarii Głuszko & Grzybowska-Dworzecka.
PIP sprawdza zgłaszane przez pracowników nieprawidłowości. – Jeśli pracodawca nie wypłaca pensji, należy poinformować o tym inspekcję pracy, składając skargę osobiście lub za pośrednictwem poczty, także e-maila w okręgowym inspektoracie pracy lub jednym z oddziałów terenowych. Wszystkie adresy i telefony znajdują się na stronie www.pip.gov.pl, wraz z drukami zgłoszenia skargi – tłumaczy Danuta Rutkowska.