Państwo opłaci składki emerytalno-rentowe niektórym osobom wychowującym dziecko: właścicielom firm, zleceniobiorcom, osobom współpracującym, duchownym i nieubezpieczonym. Obecnie z takiego przywileju korzystają tylko pracownicy. Taką zmianę przewiduje nowelizacja ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych i niektórych innych ustaw, która obecnie jest w konsultacjach społecznych.
Jak podkreślają związki zawodowe i pracodawcy, intencja uchwalenia tych przepisów jest słuszna. Ale projekt wymaga dopracowania. Niektóre z proponowanych rozwiązań są tak skomplikowane, że sami przedsiębiorcy lub zleceniobiorcy będą mieli problem np. ze sprawdzeniem, czy państwo prawidłowo opłaca składki.
Po konsultacjach społecznych z projektu zniknęła też część rozwiązań, które były korzystne dla rodziców.
Zmiany w ubezpieczeniu emerytalno-rentowym / DGP

Tylko jeden rodzic

Z obecnej wersji projektu wynika, że dwoje rodziców nie będzie mogło dostawać od państwa składek emerytalnych i rentowych za to samo dziecko. W razie gdy jeden z rodziców (pracownik) przebywa na urlopie wychowawczym, a drugi na podstawie projektowanych przepisów jednocześnie będzie zajmował się tym dzieckiem, to budżet państwa zapłaci składki za tę osobę, która jest na urlopie wychowawczym. Zatem składki wpłyną na konto ubezpieczeniowe np. pracownicy, która najpierw była na macierzyńskim, a potem wychowawczym, a nie na konto jej męża, który zawiesi działalność gospodarczą po to, żeby zajmować się tym samym dzieckiem.
Pierwotny projekt nie zawierał takiego rozwiązania. Umożliwiał zatem, aby ojciec i matka mieli płacone składki emerytalne i rentowe przez państwo w czasie, kiedy zajmują się na przykład swoim synem.

Bezrobotni bez składek

To niejedyne rozwiązanie korzystne dla rodziców, które zniknęło z projektu po konsultacjach. Budżet państwa nie zapłaci też składek za osobę bezrobotną, która złoży wniosek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o zamiarze korzystania z przerwy na wychowywanie dziecka. Takie rozwiązanie było zawarte w pierwotnym projekcie ustawy. Gdyby weszło w życie, pogłębiłoby dezaktywizację zawodową osób pozostających bez pracy.
– Trzeba podkreślić, że trzyletni okres korzystania z urlopu wychowawczego przez bezrobotnego rodziłby ryzyko utraty lub dezaktualizacji jego kompetencji. A to stanowiłoby barierę w podjęciu pracy po dłuższej przerwie – mówi Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP.

Gorzej traktowani

W projekcie ustawy jest rozwiązanie, które dyskryminuje osoby prowadzące działalność gospodarczą i współpracujące z nimi. Aby państwo płaciło im składki emerytalne i rentowe w czasie opieki nad dzieckiem, muszą przez 6 miesięcy podlegać nieprzerwanie tym ubezpieczeniom (z tytułu działalności) bezpośrednio przed okresem sprawowania opieki nad dzieckiem i opłacać składki. Zatem te osoby będą musiały być ubezpieczone w przeddzień rozpoczęcia sprawowania opieki. Takiego warunku nie muszą spełnić pracownicy, którzy udają się na urlop wychowawczy. Zgodnie z art. 186 par. 1 k.p. pracownik zatrudniony co najmniej 6 miesięcy ma prawo do urlopu wychowawczego w wymiarze do 3 lat w celu sprawowania osobistej opieki nad dzieckiem, nie dłużej jednak niż do ukończenia przez nie 4. roku życia. Do sześciomiesięcznego okresu – zgodnie z utrwalonym w judykaturze poglądem – wlicza się zatrudnienie bez względu na wymiar czasu pracy, długość przerw między okresami zatrudnienia i sposób ustania umowy, a także okres urlopu macierzyńskiego i zwolnień lekarskich.
Żeby zlikwidować tę nierówność, Iwona Gintowt-Juchniewicz, wiceprezes Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, proponuje wprowadzenie rozwiązania z kodeksu pracy do projektu ustawy. To oznacza, że właściciel firmy, aby mieć prawo do opłacania składek z budżetu, musiałby być po prostu ubezpieczony łącznie przez pół roku z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej.
– Takie rozwiązanie będzie zgodne z celem projektowanej ustawy, którym jest zrównanie działalności gospodarczej lub zarobkowej w okresie przerwy związanej ze sprawowaniem opieki nad dzieckiem – uważa Iwona Gintowt-Juchniewicz.



Podstawa oskładkowania

Projekt zawiera też bardzo skomplikowane zasady ustalania podstawy opłacania składek dla osób zajmujących się dzieckiem. Na pewno będą miały one trudności z ich zrozumieniem i ewentualnym sprawdzeniem określonej dla nich kwoty składek, która wpłynie do ZUS. Resort pracy zaproponował bowiem jednocześnie podstawę ryczałtową i inną, która nie ma takiego charakteru. Podstawą wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe osób prowadzących pozarolniczą działalność gospodarczą, osób z nimi współpracujących i zleceniobiorców ma być kwota odpowiadająca 60 proc. średniej płacy przyjętej do ustalenia kwoty ograniczenia rocznej podstawy wymiaru składek. Ale jednocześnie ta podstawa dla nich nie może być wyższa niż przeciętne miesięczne wynagrodzenie wypłacone za 12 miesięcy kalendarzowych poprzedzające urlop wychowawczy i nie może być niższa niż 75 proc. kwoty minimalnego wynagrodzenia.
To nie koniec komplikacji. Osoby prowadzące pozarolniczą działalność gospodarczą i ci, którzy z nimi współpracują, muszą mieć podstawę, która nie może być wyższa niż zadeklarowana kwota w okresie 6 miesięcy kalendarzowych poprzedzających przerwę w związku ze sprawowaniem opieki nad dzieckiem. Dodatkowo nie może być niższa niż 75 proc. kwoty minimalnej płacy.
Podobnie niejasne zasady dotyczą zleceniobiorców. W ich przypadku podstawa nie może być wyższa niż średni przychód stanowiący podstawę wymiaru składek lub zadeklarowana kwota w okresie takim jak wyżej (6 miesięcy przed przerwą na opiekę).
Zbigniew Derdziuk, prezes ZUS, zauważa, że dla osób prowadzących działalność gospodarczą i osób z nimi współpracujących podstawa wymiaru składek zawsze będzie ustalana z pełnych miesięcy kalendarzowych, a więc będzie odpowiadała kwocie 75 proc. minimalnego wynagrodzenia albo 60 proc. średniej płacy. Oznacza to, że w przypadku tych osób zawsze będzie spełniony warunek górnej lub dolnej granicy podstawy wymiaru składek. Nieczytelne rozwiązania zawarte w projekcie są więc niepotrzebne.
Źle jest także zredagowany przepis dla zleceniobiorców. Projekt mówi o 6 miesiącach, w czasie których zleceniobiorca pobierał wynagrodzenie. Ale nie wiadomo, czy chodzi o sumę zarobków z tych miesięcy, czy o średnią z nich. Warto zwrócić uwagę, że pracownikom liczy się przeciętną kwotę.
Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych nie podobają się też inne przepisy z nowelizacji. Zdaniem Zbigniewa Derdziuka rozwiązania te ze względu na stopień skomplikowania mogą powodować koszty związane z obsługą tych spraw. Zainteresowani mogą bowiem wysyłać pisma do ZUS z prośbą o wyjaśnienia. Niewykluczone są również sprawy sądowe.
– Dlatego czytelniejsze były poprzednie zasady ustalania podstawy składkowania. Należałoby wrócić do ryczałtów – twierdzi Zbigniew Derdziuk.

Nierówne traktowanie

Co ważne, wspomniana podstawa będzie ustalana niejednolicie dla poszczególnych grup ubezpieczonych. Jest ona bowiem prosta i zrozumiała w przypadku duchownych i osób nieubezpieczonych. Wynosi odpowiednio: kwotę odpowiadającą płacy minimalnej (w pierwotnym projekcie było 75 proc.) i 75 proc. tej płacy.
Zdaniem Ireny Wóycickiej, podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta RP, podstawa dla nieubezpieczonych budzi kontrowersje, bo jest wyższa niż w przypadku osób, które pobierają różnego rodzaju świadczenia czy stypendia (na przykład zasiłek dla bezrobotnych). Rozwiązanie takie nie tylko jest jej zdaniem nielogiczne (premiuje osoby nieaktywne zawodowo), ale może okazać się również szkodliwe, bo zachęca do rezygnacji w okresie wychowywania dziecka z jakiejkolwiek aktywności.
– Ponadto może ono naruszać konstytucyjną zasadę równości – mówi Irena Wóycicka.