Część osób stosujących agresję odmawia współpracy z samorządowym zespołem specjalistów. Nie grozi im też za to żadna sankcja.
Od ponad półtora roku gminy mają obowiązek tworzenia zespołów interdyscyplinarnych zajmujących się koordynowaniem działań związanych z przeciwdziałaniem przemocy w rodzinie oraz pomocą w indywidualnych przypadkach jej wystąpienia. Ich przewodniczący wskazują, że nie zawsze są w stanie udzielić skutecznego wsparcia ze względu na brak współdziałania zarówno przez stosujących przemoc, jak i jej ofiary. Problemem jest też małe zaangażowanie w procedurę niebieskiej karty przez nauczycieli i lekarzy. Z kolei, zdaniem ekspertów, konieczne jest sprawdzenie efektywności podejmowanych przez zespoły działań. W przypadku niektórych z nich istnieje bowiem zagrożenie, że koncentrują się na procedurach, a w dalszej kolejności na faktycznej pomocy dla pokrzywdzonych.
Walka z przemocą domową / DGP
Dobrowolna współpraca
Obowiązek tworzenia zespołów interdyscyplinarnych, w których skład wchodzą przedstawiciele różnych służb społecznych, m.in. pomocy społecznej, policji i służby zdrowia nałożyła na gminy w 2010 roku nowelizacja ustawy z 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (Dz.U. nr 180, poz. 1493 z późn. zm.). W związku z tym, że przepisy nie wyznaczyły terminu, w którym takie zespoły muszą być powołane, wiele samorządów z tym zwlekało. To spowodowało, że dopiero po prawie dwóch latach od ich wpisania do ustawy założyło je ponad 97 proc. gmin. W konsekwencji tych opóźnień, w niektórych samorządach zespoły rozpoczęły właśnie swoje prace, w innych działają już od kilkunastu miesięcy i uruchomiły konkretne działania pomocowe.
– W przypadku osób doznających przemocy jest to głównie udział w grupie terapeutycznej, spotkania z psychologiem, mediatorem oraz w poradni uzależnień. Natomiast sprawców przemocy najczęściej kierujemy do udziału w programach korekcyjno-edukacyjnych – mówi Anna Górzyńska, przewodnicząca zespołu interdyscyplinarnego w Pułtusku.
Janina Wawrzyniak, przewodnicząca zespołu w Skierniewicach, dodaje, że jego członkowie nie mogą jednak zmusić nikogo, np. do przyjścia na spotkanie z grupą roboczą i podjęcia z nią współpracy.
– Problem ten dotyczy przede wszystkim sprawców, którzy mimo nawet kilkukrotnego otrzymywania wezwań ignorują je – mówi Teresa Dobko, przewodnicząca zespołu w Augustowie.
Hanna Żółkoś-Margońska, przewodnicząca zespołu interdyscyplinarnego w Gdyni, dodaje, że w takich sytuacjach sprawca chętniej podejmuje współpracę, gdy to dzielnicowy uda się do niego z wezwaniem.
– Organizujemy też wyjazdowe spotkania grup roboczych, np. w siedzibie komisariatu policji, bo zauważyliśmy, że to też nakłania stosującego przemoc do współpracy – mówi Hanna Żółkoś-Margońska.
Brak niebieskich kart
Przewodniczący zespołów wskazują też, że cały czas dociera do nich mało niebieskich kart, które są wypełniane przez przedstawicieli służby zdrowia oraz oświaty. Wynika to z tego, że lekarze oraz nauczyciele dalej nie wiedzą, że mają obowiązek wypełnienia odpowiedniego formularza i rozpoczęcia całej procedury lub uważają, że przeciwdziałanie przemocy w rodzinie należy tylko do kompetencji policji i pomocy społecznej.
– Mieliśmy przypadek, kiedy to nauczyciel, który miał informacje o krzywdzonym dziecku, dzwonił do nas, abyśmy to my wypełnili niebieską kartę – mówi Anna Górzyńska.
Z kolei Hanna Żółkoś-Margońska zwraca uwagę, że aby zapoznać jak największą liczbę pielęgniarek i nauczycieli z procedurą niebieskiej karty, organizowane są dla nich specjalne szkolenia.
– Na razie jednak to my wychodzimy z taką inicjatywą, a nie odwrotnie – mówi Hanna Żółkoś-Margońska



Kontrola wojewody
Zdaniem Renaty Durdy, kierownika Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie Niebieska Linia, prace zespołów interdyscyplinarnych wyglądają różnie w poszczególnych gminach w zależności od tego, jakie osoby stają się ich członkami.
– Czasami jest tak, że kierownicy instytucji zobowiązanych do delegowania swojego przedstawiciela do prac zespołu, desygnują osobę, która zanim będzie mogła udzielać skutecznej pomocy pokrzywdzonym, powinna najpierw podnieść swoje kompetencje w tym zakresie – mówi Renata Durda.
Dodaje, że w związku z tym członkowie zespołów powinni odbywać szkolenia. Jednak nie wszystkie zespoły również ze względów finansowych decydują się na ich przechodzenie.
Z kolei Urszula Nowakowska, prezes Fundacji Centrum Praw Kobiet, uważa, że koncepcja funkcjonowania zespołu, która jest bardzo sformalizowana i zbiurokratyzowana, koncentruje się na pomocy rodzinie, a nie spojrzeniu na przemoc jak na przestępstwo.
– Trzeba też pomyśleć nad mechanizmem sprawdzania efektywności i skuteczności pomocy udzielnej przez zespoły – mówi Urszula Nowakowska.
Obecnie prace zespołów interdyscyplinarnych kontrolują wprawdzie wojewodowie, ale nadzór z ich strony dotyczy głównie prawidłowego, zgodnego z przepisami ustawy realizowania nałożonych na samorządy zadań. Takie kontrole są już zresztą prowadzone. Nie wszędzie natomiast brane są po uwagę efekty i skutki podejmowanych przez nie działań.
– Kontroli poddawane jest powoływanie i skład zespołów oraz przestrzeganie procedury niebieskiej karty – mówi Ewa Korycka z wydziału polityki społecznej Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Renata Karwowska z Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego dodaje, że poza zwracaniem uwagi na dochowywanie terminów przekazywania dokumentów i zwoływania posiedzeń, inspektorzy pytają też o formy pomocy, które są oferowane osobom doświadczającym przemocy oraz to, czy i jak długo ich sytuacja jest monitorowana po formalnym zakończeniu procedury niebieskiej karty.