Demografowie nazywają obecny proces starzenia się społeczeństwa „geriatrycznym tsunami”. Za 23 lata liczba osób po 80. roku życia zwiększy się o 125 proc. Będą potrzebować opieki. Państwa na to nie stać.
Rząd dużo mówi o konieczności podwyższenia wieku emerytalnego, niewiele zaś o tym, jak zapewnić opiekę lawinowo rosnącej liczbie seniorów.
Tylko w ciągu ostatnich 5 lat liczba osób po 75. roku życia wzrosła w Polsce z 1,3 do 1,5 mln, a w 2035 r. przekroczy 4 mln. Natomiast liczba osób po 80. roku życia z ponad 1,3 mln zwiększy się o 125 proc. W sumie za 23 lata co czwarty Polak będzie miał powyżej 65 lat, a co czternasty – 80 lat. Demografowie proces szybkiego starzenia się społeczeństwa nazywają wręcz „geriatrycznym tsunami” i ostrzegają, że bez radykalnej zmiany systemu organizacji opieki nad ludźmi w podeszłym wieku oraz modyfikacji jego finansowania czeka nas prawdziwa katastrofa. – Ani państwa, ani rodzin nie będzie stać na zapewnienie opieki rosnącej armii niedołężnych starców – mówi ekonomista Paweł Kubicki z Instytutu Gospodarstwa Społecznego SGH.

Bez radykalnej zmiany sposobów opieki czeka nas katastrofa

Na dofinansowanie domów pomocy społecznej, a także na dodatki i zasiłki pielęgnacyjne budżet państwa oraz samorządy wydają co roku ok. 11 mld zł. Zakładając wzrost liczby osób starszych wymagających pomocy, a także zmniejszenie się liczby osób w wieku produkcyjnym, ekonomiści przewidują lawinowy wzrost wydatków na opiekę zdrowotną. Tak duży, że może pociągnąć za sobą destabilizację finansów publicznych. Już w styczniu tego roku agencja ratingowa Moody’s ostrzegła, że jeśli państwa wysokorozwinięte nie ukrócą tych kosztów, nie będą w stanie zapanować nad długiem.
Opieka nad seniorami na świecie / DGP

Czek zamiast zasiłku

Wydatki zdrowotne kumulują się bowiem w ostatnich latach życia i rosną, im człowiek jest straszy i bardziej schorowany. Analizy przeprowadzone w USA wykazują, np. że zdrowy 70-latek ma do przeżycia jeszcze ok. 14 lat, a łączne koszty ochrony jego zdrowia przekroczą 136 tys. dolarów. Natomiast 70-latek, który w cierpi już na jakąś chorobę, ma do przeżycia ok. 11 lat, a koszty opieki nad nim i leczenia wyniosą już 145 tys. dolarów.
– W Polsce te koszty będą na pewno niższe, ale państwo ani tym bardziej sami seniorzy utrzymujący się z niskich emerytur nie będą w stanie sfinansować potrzeb – mówi senator Mieczysław Augustyn, jeden ze współautorów projektu ustawy, która ma zrewolucjonizować obecny system opieki nad osobami wymagającymi stałej pomocy. Zakłada on m.in. wprowadzenie czeków od państwa, z którego seniorzy albo ich rodziny będą mogli finansować niezbędne usługi opiekuńcze, leki czy ułatwiający im życie sprzęt do rehabilitacji. Najniższa wartość czeku ma wynosić ok. 800 zł, a najwyższa ok. 1200 zł. Projekt pod koniec pierwszego półrocza ma trafić do Sejmu i jeśli dostanie zielone światło, to już pod koniec 2013 roku zacznie być wprowadzany w życie.
Ze wstępnych wyliczeń ekspertów, którzy pracują nad projektem, wynika, że system czekowy nie spowodowałby wzrostu wydatków budżetowych. Dziś lwia część środków przeznaczanych na pomoc dla osób starszych trafia do tych, które wcale jej nie potrzebują. Na przykład każdy 75-latek, niejako z automatu, dostaje ok. 187 zł miesięcznie dodatku pielęgnacyjnego przeznaczonego dla osób całkowicie niezdolnych do pracy i do samodzielnego funkcjonowania. Tymczasem z badań ankietowych przeprowadzonych ostatnio przez dr. Piotra Błędowskiego, przewodniczącego Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego, wynika, że tylko 4 proc. pobierających te świadczenia to faktycznie osoby niesamodzielne i wymagające pomocy.



Drogie domy seniorów

Na różnego rodzaju zasiłki i świadczenia idzie co roku ok. 5 mld zł publicznych pieniędzy. Drugie tyle dopłacamy do dziennych i całodobowych domów i ośrodków pomocy społecznej. – To sporo, ale potrzeby są znacznie większe, bo choć seniorów przybywa, to liczba domów się zmniejsza – mówi Augustyn.
Obecnie na liście domów pomocy społecznej wpisanych do oficjalnego rejestru widnieją 793 placówki, podczas gdy jeszcze trzy lata temu było ich prawie 900. Tymczasem lista oczekujących na miejsce wydłuża się: w niektórych województwach czeka się po 3 – 4 lata.
Prędko to się nie zmieni, bo samorządom, na których spoczywa obowiązek utrzymania DPS-ów, brakuje pieniędzy. A dopłacać muszą sporo, bo środki od pensjonariuszy (od 2004 roku każdy z nich musi płacić na DPS 70 proc. swojej emerytury) pokrywają tylko niewielką część kosztów utrzymania. Z analiz ekspertów wynika, że zaledwie 7 proc. podopiecznych pokrywa 100 proc. kosztów.
Przyczyną tak ogromnego deficytu jest mizerność polskich świadczeń emerytalnych, jak i wysokie koszty utrzymania DPS. Średni koszt pobytu pensjonariusza w DPS wynosi od 2,6 do 4,5 tys. zł miesięcznie w zależności od regionu.
– Taniej się nie da, bo placówki muszą spełniać standardy: mieć pralnie, kuchnie, sale rehabilitacyjne, gabinety lekarskie – wylicza Zuzanna Grabusińska z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
Muszą też zatrudniać wielu pracowników. Obecnie w DPS pracuje 51 tys. osób, podczas gdy liczba pensjonariuszy to ok. 80 tys. Tak dużą liczbę załogi narzucają przepisy o pomocy społecznej. Dlatego utrzymanie jednej osoby w placówce kosztuje 2 – 3 razy więcej niż np. zapewnienie jej stałej opieki w domu.
Jednak polskie rodziny coraz mniej chętnie podejmują się opieki nad seniorami. Oddają rodziców czy dziadków do domu starców, bo nie mają ani czasu, ani warunków.
– Na naszych oczach zachodzi wielka przemiana obyczajowa, która w Niemczech, Wielkich Brytanii czy USA dokonała się już wiele lat temu – mówi Kubicki. – Sęk w tym, że polski system opieki nie nadąża za rzeczywistością.

Co jak nie opieka społeczna

W Polce brakuje nie tylko DPS-ów, ale także dziennych domów opieki, tzw. mieszkań chronionych, w których emeryci mogliby mieszać wspólnie, a także wsparcia samorządów dla rodzin, które potrzebują pomocy w opiece nad niedołężnymi emerytami. I nie chodzi tylko o pieniądze, ale o pomoc w organizowaniu życia. Z badań brytyjskiej organizacji pozarządowej Centre for Policy of Ageing wynika, że dużym ułatwieniem dla seniorów jest już przystosowanie domów do ich potrzeb, np. montowanie specjalnych uchwytów w toaletach, poszerzanie drzwi tak, by można było przejechać wózkiem, albo instalowanie specjalnych alarmów pozwalających wezwać pomoc w razie wypadku.
Lukę na rynku próbują wypełniać prywatni przedsiębiorcy, którzy otwierają niepubliczne placówki. W woj. warmińsko-mazurskim zarejestrowanych jest ich 9, a w mazowieckim są 44. Ceny i jakość świadczonych przez nie usług jest różna – w najtańszych za pobyt płaci się ok. 1,5 tys. zł miesięcznie, w najdroższych 3 – 5 tys. zł. Do budowy prywatnych domów seniorów, a nawet całych osiedli, zabierają się też deweloperzy (m.in. w Radkowie i Stargardzie Szczecińskim).
Na podobne inwestycje stawia spółka giełdowa Serenity: ma wybudować 30 eleganckich domów dla seniorów. Pierwsze trzy inwestycje ruszą w tym roku. Udziałowcami są m.in. TFI Allianz i brat Romana Karkosika – Mirosław. Ale żeby ich inwestycje zaczęły przynosić zyski, muszą przeforsować zmiany w przepisach, aby prowadzenie tego typu placówek było łatwiejsze i tańsze, a więc szerzej dostępne.



Alternatywą dla DPS mają być też rodzinne domy pomocy. W styczniu minister pracy i polityki społecznej wydał rozporządzenie, które podnosi standardy tych placówek i zezwala na ich prowadzenie fundacjom i organizacjom pożytku publicznego. Do tej pory mogły się tym zajmować tylko osoby fizyczne.
Nowe przepisy zwiększają powierzchnię pokoi (jednoosobowy nie może mieć mniej niż 12 mkw.), pensjonariusze muszą mieć dostęp do kuchni, świetlicy, a w domu musi być pomieszczenie pomocnicze do prania i suszenia bielizny. W rodzinnym domu pomocy może być maksymalnie osiem osób (nie tylko seniorzy, lecz także osoby niepełnosprawne).
Zgodę na prowadzenie takiej placówki wydaje samorząd, który ma też ją nadzorować i częściowo finansować. Z wyliczeń resortu pracy wynika, że koszty utrzymania rodzinnego domu pomocy powinny być znacznie niższe niż DPS, chociażby ze względu na ograniczenie liczby personelu. Nowe standardy mają obowiązywać od początku 2013 roku.
Jakie zasiłki można dostać od państwa
● zasiłek celowy – kwota ustalana indywidualnie na zakup m.in. żywności, leków, środków higieny, specjalistycznych odżywek, opału, odzieży, drobnych remontów i napraw domowych. Wniosek należy złożyć do ośrodka pomocy społecznej właściwego dla miejsca zamieszkania chorego;
● świadczenie pielęgnacyjne – 520 zł miesięcznie. Przysługuje osobom, które rezygnują z pracy, aby opiekować się niepełnosprawnym członkiem rodziny. Wniosek kierujemy do urzędu miasta, gminy, dzielnicy w miejscu zamieszkania chorego;
● zasiłek pielęgnacyjny – 153 zł miesięcznie. Przysługuje niepełnosprawnemu dziecku, osobie niepełnosprawnej poniżej 16. roku życia z orzeczeniem o znacznym stopniu niepełnosprawności, osobie niepełnosprawnej powyżej 16. roku życia z orzeczeniem o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, o ile niepełnosprawność ta została nabyta przed ukończeniem 21 lat, oraz osobie powyżej 75. roku życia. Uwaga! O zasiłek nie mogą starać się osoby przebywające w instytucji zapewniającej całodobowe utrzymanie, np. domu pomocy społecznej, jeśli pobyt ten finansowany jest z budżetu państwa lub przez NFZ. Wniosek kierujemy do urzędu miasta, gminy, dzielnicy w miejscu zamieszkania chorego.
● dodatek pielęgnacyjny – 186,71 zł; przysługuje emerytowi i renciście uznanym za całkowicie niezdolnych do pracy i do samodzielnego funkcjonowania oraz osobie powyżej 75. roku życia, o ile nie przebywa w zakładzie opiekuńczym. Dodatek przyznawany z urzędu przez ZUS.