Kilka lat po ogłoszeniu reformy resort edukacji rozpoczyna dyskusję o standardach, jakie powinny spełniać szkoły by przyjąć sześciolatków.
Lepiej późno niż wcale. W ubiegłą środę ministerialni urzędnicy spotkali się z przedstawicielami Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. – Poproszono nas o dyskusję nad problemem, jak powinna być przygotowana szkoła na przyjęcie sześcioletnich dzieci – mówi nam prezes tej organizacji Marek Pleśniar. Ich rekomendacje mają być gotowe za kilka dni.
Co chcieliby zmienić dyrektorzy? – Z naszych obserwacji wynika, że najsłabszym elementem szkoły jest niewystarczające doświadczenie niektórych nauczycieli do pracy z sześcioletnimi dziećmi – mówi Pleśniar. W jego ocenie to do nich powinna trafić pomoc. – Chodzi o szkolenia i mentalną zmianę w podejściu do nauczania najmłodszych. Wiem, że w przypadkach, kiedy rodzice decydują się przenieść swoje dziecko ze szkoły do przedszkola, powodem jest właśnie niewłaściwa praca pedagoga – mówi prezes OSKKO.

Liczba sześciolatków w szkołach: 2011 – 19,43 proc., 2010 – 9,4 proc., 2009 – 4,25 proc.

Na doszkolenie nauczycieli jego zdaniem nie są potrzebne dodatkowe środki, bo istnieją już instytucje doskonalące ich pracę, a ponadto szkoła może współpracować z radą pedagogiczną przedszkola przy wymianie doświadczeń.
Dla byłego wiceministra edukacji Sławomira Kłosowskiego są to działania pozorowane. – Trudno spodziewać się, by dyrektorzy szkół opowiadali swojemu przełożonemu, jak jest źle – mówi. W jego ocenie dyskusja, którą teraz otwiera, MEN, powinna się odbyć zanim ogłoszono plan reformy. – To wtedy powinno się określić potrzeby szkół i niezbędne zmiany. Potem opracować ich harmonogram i dać na ten cel pieniądze, a na końcu wprowadzić reformę. Wszystko zostało zrobione odwrotnie – podkreśla były wiceminister edukacji.
I dodaje, że o tym, jak fatalnie na przyjęcie sześciolatków przygotowane są szkoły, wypowiedział się kilka miesięcy temu główny inspektor sanitarny oraz rodzice, którzy niechętnie posyłali dzieci do szkół.
Na dyrektorskim forum trwa właśnie ożywiona dyskusja dotycząca metodyki nauczania. Szefowie szkół postulują tam pilne określenie standardów bazy dydaktycznej, form dowożenia maluchów do placówek czy też kwestii estetycznych różniących wnętrza przedszkolne od szkolnych. Inni zastanawiają się, czy uda się masowo przeszkolić nauczycieli z form współpracy z sześciolatkami, bo treści, które kilka lat temu były nauczane w przedszkolu, teraz zostały przeniesione do pierwszych klas. – W okresie przygotowań do wprowadzenia reformy wystarczyło wysłać nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej na zajęcia otwarte/koleżeńskie do nauczycieli pracujących z 6-latkami (w okolicznych przedszkolach i oddziałach) i pozwolić im popatrzeć. Uświadomić, że po reformie to oni przejmą treści nauczania i grupę wiekową. Pozwolić im zorientować się, na ile każdy z nich jest przygotowany/otwarty na zmianę, dać czas na poszukanie potrzebnego wsparcia/uzupełnienia wiedzy teoretycznej – przekonuje forumowicz OSKKO podpisujący się „mariwu”. Zgodnie z rządową propozycją obowiązek szkolny sześciolatków zostanie przełożony z 2012 na 2014 rok. Wszystko dlatego, że w tym roku do I klasy poszło dwa razy mniej sześciolatków, niż zakładał MEN.