Bez dodatkowych zachęt Polacy nie będą więcej odkładać na emeryturę z własnej woli.
Stagnacja – tak najkrócej można określić rynek dobrowolnego oszczędzania na emeryturę. Eksperci są zgodni, że aby więcej ludzi z własnej woli inwestowało na lepszą starość, potrzebne są nowe, atrakcyjne zachęty podatkowe. Podniesienie w tym roku o kilkaset złotych dopuszczalnych kwot wpłat nic nie zmieni. Oszczędzający na indywidualnym koncie emerytalnym może wpłacić 10 578 zł, 4231,20 zł – jeśli ma indywidualne konto zabezpieczenia emerytalnego (IKZE) – lub 15 867 zł, gdy zbiera na emeryturę w ramach pracowniczego programu emerytalnego (PPE).
Zastój w III filarze pokazują m.in. statystyki Komisji Nadzoru Finansowego. Zainteresowanie oszczędzaniem na IKE i PPE mimo corocznego podwyższania limitów jest niewielkie (danych o IKZE brak, bo ono ruszyły od stycznia 2012 roku). 30 czerwca 2011 roku instytucje finansowe prowadziły 798 912 IKE. Na koniec 2010 roku było ich 792 466. W PPE oszczędzało odpowiednio: 342,5 tys. i 334 tys. osób.
– Odwrócenie tego niekorzystnego trendu jest zarówno w interesie ubezpieczonych, jak i państwa – mówi Paweł Pelc, radca prawny i ekspert ubezpieczeniowy.
Zdaniem prof. Tadeusza Szumlicza ze szkoły Głównej Handlowej, żeby uzyskać stopę zastąpienia wynagrodzenia emeryturą na poziomie 70 proc., trzeba dodatkowo oszczędzać 7 – 8 proc. pensji.
– W praktyce chodzi więc o dobrowolne podniesienie sobie składki emerytalnej z 19,56 proc. do około 27 proc. – mówi Tadeusz Szumlicz.
Zdaniem Adama Sankowskiego, pełnomocnika Komitetu Obywatelskiej Inicjatywy Ustawodawczej Razem (który przygotował projekt zmian mających zachęcić do dodatkowego oszczędzania), ubezpieczeni w zamian za poniesienie z własnej kieszeni tak znacznych kosztów powinni móc korzystać z nowych atrakcyjnych ulg podatkowych. Dodaje, że obecne regulacje są niewystarczające. Wpłat na IKE nie można bowiem odpisać ani od dochodu, ani od podatku.
Więcej na www.knf.gov.pl