Nauka pod egzaminy, grzech główny polskiego systemu edukacji, rozpoczyna się już w podstawówce – to wniosek z wyników kontroli przeprowadzonych przez kuratoria w ramach ewaluacji.
Najsłabiej ocenianym elementem jest nabywanie przez uczniów wiadomości i umiejętności. Potwierdza to wnioski płynące z wyników sprawdzianu szóstoklasisty, na którym najgorzej wypadają te pytania, które sprawdzają umiejętności do wykorzystania wiadomości w praktyce. W ciągu ostatnich trzech lat z tego typu pytań uczniowie średnio otrzymywali najwyżej połowę możliwych do zdobycia punktów. Równie słabo wypadały te zadania, które oceniały umiejętność czytania.
Powody takiej sytuacji tłumaczą uczniowie jednej ze szkół podstawowych w woj. opolskim: Nie są przez kadrę szkoły motywowani do nauki, a tylko niewielka część nauczycieli tłumaczy ponownie niezrozumiałe fragmenty lekcji.
Z kolei w jednej ze śląskich szkół wizytatorzy spostrzegli, że szkoła nie brała pod uwagę opinii z poradni psychologiczno-pedagogicznych, które wskazywały na konieczność indywidualnej pracy z uczniami. Nauczyciele nie dostosowywali modelu swojej pracy do możliwości intelektualnych uczniów. Ale pedagodzy mają też inne grzechy.

Przyłapałam nauczycieli na tym, że robiąc sprawdziany korzystali z gotowców oferowanych przez wydawnictwa edukacyjne. Zabroniłam tego procederu – opowiada Elżbieta Szafrańska, dyrektor Szkoły Podstawowej w Radostowie w warmińsko-mazurskim.

A jak przekonuje Sławomir Kłosowski, były wiceminister edukacji, automatyzm w nauczaniu to zaprzeczenie rozwijania indywidualizmu. Z analiz kuratoriów wynika jeszcze jeden paradoksalny wniosek: szkoły choć uczą pod testy, to nie analizują potem ich wyników. Najczęściej porównywany jest jedynie średni wynik danej szkoły ze średnią innych. – Analiza jakościowa testów wymaga dodatkowych działań. Wyodrębnienia zadań, określenia, który nauczyciel był odpowiedzialny za przekazanie sprawdzanych treści, wyciągnięcia z tego wniosków i podjęcia działań naprawczych – mówi nam pracownik jednego z kuratoriów.
Dlaczego dyrektorzy nie chcą tego robić? – Trudno za słabe wyniki obarczać nauczycieli, bo w jednym roku uczniowie wypadają lepiej, a w drugim gorzej – przekonuje Irena Sowińska, dyrektor szkoły podstawowej w Wyszkowie.
Problem w tym, że to właśnie przez takie podejście raz jest lepiej, a raz gorzej.