Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wycofało się ze zniesienia limitu zajęć, które mogą być prowadzone na studiach przez internet. Nadal maksymalnie 60 proc. z nich uczelnia będzie mogła zorganizować w trybie e-learningowym. Pozostałe będą musiałby się odbyć w rzeczywistych warunkach.

Tak wynika z rozporządzenia ministra nauki i szkolnictwa wyższego z 2 listopada 2011 r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie warunków, jakie muszą być spełnione, aby zajęcia dydaktyczne na studiach mogły być prowadzone z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość. Zostało właśnie podpisane przez ministra nauki. Ma wejść w życie 14 dni od dnia ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.

Dodatkowo precyzuje ono, że zajęcia m.in. warsztatowe wymagają bezpośredniego udziału nauczycieli akademickich i studentów, a wirtualne laboratoria mogą mieć w tym przypadku jedynie charakter wspomagający.

- To sprawia, że nie wykorzystamy w pełni możliwości, jakie oferują nam technologie informacyjno- komunikacyjnej (ITC) – mówi Dorota Dżega, prodziekan ds. e-learningu w Zachodniopomorskiej Szkole Biznesu w Szczecinie.

Zaznacza jednak, że całkowita rezygnacja z wymogu prowadzenia zajęć w uczelni nie byłaby korzystnym rozwiązaniem, zwłaszcza dla studentów.

- Nauka przez internet wymaga od osób uczących się większej samodzielności i umiejętności zarządzania własnym czasem. Stąd też możliwość kontaktu osobistego z nauczycielem jest często bezcenna – wyjaśnia Dorota Dżega.

O tym, że e-learning jest wyzwaniem, mogą świadczyć badania przeprowadzano w różnych krajach. Z badań wynika, że około 10-20 proc. więcej osób szkolących się e-learningowo w porównaniu do szkoleń tradycyjnych podejmuje decyzje o rezygnacji z nauki. Jednakże, e-learning jest wyzwaniem, które powinniśmy podjąć, aby stać się w pełni społeczeństwem informacyjnym.