Uczelnie mogą unikać procedury konkursowej. W szkołach wyższych nadal będą zatrudniani nie zawsze najlepsi profesorowie.
Od 1 października 2011 r. obowiązują zaostrzone zasady zatrudniania nauczycieli akademickich. To efekt wejścia w życie reformy szkolnictwa wyższego. Uczelniom będzie również łatwiej ich zwalniać. Wystarczy bowiem tylko jedna negatywna ocena, żeby rektor podjął taką decyzję. Eksperci podkreślają jednak, że nowe przepisy i tak są za mało restrykcyjne. Umożliwiają nie tylko ominięcie wymogu przeprowadzania otwartych konkursów przy rekrutowaniu wykładowców, lecz także zakazu podległości służbowej między krewnymi. A z dodatkowych udogodnień, które miały ulepszyć zarządzanie uczelniami, by ratować je przed skutkami spadku liczby studentów, szkoły na razie nie chcą korzystać.
Zmiany w zatrudnieniu i ocenianiu nauczycieli akademickich / DGP

Dylematy uczelni

Nowe przepisy umożliwiają szkołom wyższym wyłanianie rektora nie tylko, jak było wcześniej, w drodze wyborów, ale też konkursu. Jednak uczelnie, jak na razie, nie chcą skorzystać z takiej możliwości. Uniwersytet Jagielloński (UJ), który zapowiadał, że chce wprowadzić alternatywną możliwość powoływania rektora, wstrzymuje się z zapisaniem tego rozwiązania w statucie. Ten ma być przyjęty do końca października.
– Uważam, że to bardzo dobra propozycja. Sam ją zaproponowałem senatowi, ale prawdopodobnie zapis umożliwiający skorzystanie z procedury konkursowej przy wyłanianiu rektora znajdzie się w regulacjach, które zostaną przyjęte w przyszłym roku. Na razie się z tym wstrzymujemy – mówi prof. Karol Musioł, rektor UJ.
Z takiej opcji nie skorzystały też inne większe uczelnie, np. Uniwersytet Warszawski.
Nowe rozwiązanie umożliwia kandydowanie na funkcję rektora osobom spoza uczelni, np. menedżerom. Dotychczas wybrani rektorzy często nie mieli odpowiednich kwalifikacji. Lubiany profesor, który np. specjalizuje się w pedagogice i jest doskonałym wykładowcą, nie zawsze potrafi zarządzać placówką. A to może doprowadzić do strat finansowych.
Nowy tryb powoływania na funkcję rektora, czyli w drodze konkursu, popiera prof. Andrzej Jajszczyk z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
– Trudno wyobrazić sobie dobrze prosperującą firmę, której dyrektorzy byliby wybierani przez pracowników. Uczelnia przecież zatrudnia setki osób i dysponuje ogromnymi pieniędzmi z budżetu państwa, dlatego powinna być dobrze zarządzana – uważa.



Sztuczne konkursy

Rektor z konkursu to niejedyna zmiana w zasadach zatrudniania na uczelniach. Otwarte konkursy mają również decydować o naborze nauczycieli akademickich. Wcześniej procedura ta była konieczna tylko przy pierwszym mianowaniu. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego tłumaczy, że rozszerzenie tego wymogu na wszystkie stanowiska akademickie ma zapewnić przejrzystość przy wyłanianiu osób zatrudnionych na uczelniach publicznych.
Problem w tym, że konkursy będą obligatoryjne tylko przy rekrutowaniu pracowników na więcej niż pół etatu. Zdaniem Marcina Chałupki, eksperta do spraw prawa o szkolnictwie wyższym, daje to możliwość omijania przeprowadzania takiego postępowania. Inny tryb może być ustalony przy zatrudnianiu w mniejszym wymiarze etatu pracy. Potem rektor będzie mógł zatrudnionemu w ten sposób pracownikowi zwiększyć wymiar czasu pracy. Konkurs nie będzie już potrzebny. Wątpliwość szkół budzi też obowiązek przeprowadzania ich w przypadku osób, które pracują na czas określony i kończy się im umowa.
– Jeśli będziemy chcieli przedłużyć umowę z taką osobą, również konieczne będzie przeprowadzenie postępowania konkursowego – mówi Jolanta Waszkiewicz, kierownik działu spraw osobowych Uniwersytetu Szczecińskiego.
Tłumaczy, że oznacza to, iż będą one prowadzone sztucznie pod wcześniej wyłonionych pracowników.
– Stwarza to jednak ryzyko, że osoba, która się sprawdziła i to z nią powinna być przedłużona umowa, straci pracę, bo w trakcie rekrutacji zostanie wyłoniony ktoś inny – dodaje.

Autonomia rektora

Zmianie uległy też przepisy umożliwiające zwalnianie nauczycieli akademickich. Wystarczy jedna ocena negatywna. Natomiast jeśli wykładowca otrzyma dwie złe noty, wtedy uczelnia będzie musiała rozwiązać z nim stosunek pracy, bez względu na to, czy był on zatrudniony na podstawie umowy o pracę, czy też mianowania.
Szkoły wciąż nie wiedzą, czy do ocen mają wliczać te już wcześniej wystawione.
– Dotychczas uzyskane oceny negatywne nie powinny być brane pod uwagę– uważa Marcin Chałupka.
Nauczyciel będzie musiał być weryfikowany raz na dwa lata. Wcześniej było to raz na cztery. Tylko profesorowie będą nadal oceniani w cyklu czteroletnim. Dodatkowo uczelnia uwzględni zdanie studentów i doktorantów na temat danego wykładowcy. Ci wystawią mu notę po zakończeniu semestru lub roku.
Rektor, który będzie chciał zwolnić wykładowcę, nie będzie też już potrzebował zgody organu kolegialnego uczelni (senatu, rady wydziału), wystarczy jego opinia
– Jest wielu nierzetelnych nauczycieli, których należałoby zwolnić, a wcześniejsze przepisy wiązały ręce rektorom, teraz będzie łatwiej – mówi prof. Karol Musioł.

Bez pokrewieństwa

Reforma szkolnictwa wyższego zakazuje również bezpośredniej podległości służbowej między nauczycielem akademickim a zatrudnionym w tej samej uczelni jego małżonkiem, krewnym lub powinowatym do drugiego stopnia włącznie oraz osobą pozostającą w stosunku przysposobienia, opieki lub kurateli. Nie dotyczy to jedynie osób pełniących funkcje organów jednoosobowych uczelni, dla których ustawa przewiduje powoływanie ich w drodze wyborów (np. rektorów, dziekanów). Uczelnie mają rok na przystosowanie się do tych przepisów.
Zdaniem ekspertów w najbliższym czasie będą miały miejsce sztuczne rotacje wykładowców, aby nowy wymóg ominąć.
– Na przykład osoba, która podlega w danej katedrze swojemu rodzicowi, ma czas, aby ją zmienić albo dokonać takiej modyfikacji stanowisk, aby nie zachodziła między nimi bezpośrednia podległość służbowa – mówi Jolanta Waszkiewicz.
Dodaje, że nowy zakaz nie obejmie też m.in. małżonków pracujących w tej samej katedrze, nawet jeśli różnią się stopniami naukowymi, gdy są zatrudnieni na równorzędnych stanowiskach.
– Nowelizacja powinna szerzej wprowadzać zakaz nepotyzmu, żeby miał on sens. Obecny zapis ustawowy pozwala łatwo go ominąć – mówi.