Do końca roku wójt może pozbywać się tych pracowników mianowanych, którzy ukończyli 65 lat i mają prawo do emerytury. Pracę mogą też stracić renciści.
W samorządach na stanowiskach urzędniczych pracują osoby zatrudnione na podstawie umowy o pracę i mianowania. Ci ostatni z dniem 1 stycznia 2012 r. będą mieli zmienioną formę zatrudnienia. Ich status z mianowanych przekształci się w umowę o pracę na czas nieokreślony. Taką zmianę przewiduje ustawa z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych (Dz.U. nr 223, poz. 1458 z późn. zm.).
Dla urzędników mianowanych oznacza to utratę szczególnej ochrony przed zwolnieniem. Korzystne jest jednak to, że wójt nie będzie mógł, tak jak dotychczas, zwolnić pracownika tylko z tego powodu, że ten ukończył 65 lat i nabył prawo do emerytury lub też korzysta z renty.
– Od nowego roku do urzędników mianowanych, którzy osiągną wiek emerytalny, będą miały zastosowanie ogólne przepisy kodeksu pracy. A te nie dopuszczają możliwości rozwiązania stosunku pracy tylko dlatego, że pracownik nabył prawo do świadczenia– wyjaśnia Magdalena Zwolińska, adwokat z kancelarii prawnej Raczkowski i Wspólnicy.
Dodaje, że kierownik będzie mógł zwolnić emerytowanego pracownika, jeśli w wypowiedzeniu umowy wskaże i udowodni np., że nierzetelnie wykonywał swoje obowiązki.
Likwidację mianowań, jaką przewidują nowe przepisy chwalą samorządowcy.
– Dzięki nim w przypadku jakichkolwiek zaniechań przez urzędnika będziemy szybciej mogli rozwiązać z nim stosunek pracy – mówi Janusz Waląg, sekretarz miasta Katowice.
Jednak pozostali eksperci nie są przekonani do tak radyklanego rozwiązania, jakim jest rezygnacja z mianowań w samorządach.
– Ich brak uniemożliwia budowanie trwałego korpusu urzędniczego na wzór służby cywilnej – mówi dr Łukasz Pisarczyk z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Przyznaje, że pozbycie się tej grupy pracowników może spowodować, że zatrudnienie w samorządach będzie bardziej upolitycznione. A właśnie urzędnicy mianowani gwarantowali ich niezależność.