Dyrektorzy szkół zarabiają nawet po 11 tys. zł miesięcznie, bo zamiast zarządzać placówką, biorą dodatkowe zajęcia z uczniami.
Samorządy mają coraz mniejsze wpływy z podatków do budżetu, więc wszędzie szukają oszczędności, także w systemie oświaty.
Prawa i obowiązki dyrektora szkoły / DGP
W efekcie w szkołach nie są tworzone nowe etaty, a na wolne miejsca pracy po odchodzących z zawodu pedagogach nie są przyjmowani też młodzi nauczyciele.
Taka polityka samorządów jest korzystna przede wszystkim dla dyrektorów placówek oświatowych. Dodatkowe godziny po zlikwidowanych etatach przyznają w pierwszej kolejności właśnie sobie. Pomijają natomiast innych nauczycieli.
Co bardziej przedsiębiorczy szefowie szkół są w stanie wypracować nawet do kilkudziesięciu nadgodzin tygodniowo.
Takie działanie dyrektorów jest zgodne z prawem i nikt nie może tego skutecznie kwestionować. Oświatowe związki zawodowe przyznają jednak, że trafia do nich coraz więcej sygnałów od nauczycieli, którzy narzekają na brak możliwości dorabiania. I dodają – działanie dyrektorów nie łamie prawa, ale je nagina.

Wysokie pensje

Dyrektor szkoły, który zostaje wyłoniony w konkursie, w 99 proc. jest jednocześnie nauczycielem mianowanym lub dyplomowanym. Po wrześniowej siedmioprocentowej podwyżce średnie wynagrodzenie nauczyciela dyplomowanego wynosi ponad 4,8 tys. zł. Do tego trzeba doliczyć stałe comiesięczne dodatki, które otrzymują dyrektorzy szkół.
– W zależności od wielkości placówki otrzymują oni poza pensją zasadniczą średnio 1,5 tys. dodatku funkcyjnego i 1,5 dodatku motywacyjnego – mówi Leszek Latosiński, zastępca dyrektora wydziału edukacji w Urzędzie Miasta Bydgoszczy.
W niektórych szkołach dyrektor jest jeszcze wychowawcą klasy. Za pełnienie tej funkcji również przysługuje mu dodatek. To oznacza, że do jego kieszeni trafia dodatkowe kilkaset złotych miesięcznie.
Biorąc pod uwagę tylko wynagrodzenie przysługujące mu z tytułu bycia nauczycielem dyplomowanym i dodatków, jego pensja wynosi 8 tys. zł. Okazuje się jednak, że dla części dyrektorów to za mało. Dlatego dorabiają. Za jedną nadgodzinę mogą dostać nawet 40 zł. Zakładając, że dyrektor ma 20 dodatkowych godzin tygodniowo, to miesięcznie jego zarobki wzrosną o 3,2 tys. zł.



Bez pensum

Znacznie wyższe wynagrodzenie od pozostałych nauczycieli to niejedyny przywilej szefa placówki oświatowej. Dyrektorzy z racji pełnionej funkcji mogą zachować pensje nauczyciela, nie prowadząc obowiązkowych zajęć.
– Rada miasta części szefom szkół zgodziła się na obniżenie, a pozostałym na całkowite zwolnienie z realizowania obowiązkowego pensum – przyznaje Leszek Latosiński.
Taka praktyka ma miejsce w zasadzie w każdej gminie, bo zezwalają na to przepisy. W efekcie jeśli dyrektorzy mają zajęcia, to w wymiarze jednej – dwóch godzin tygodniowo, zamiast 18.
– Gminy uchwałą zwalniają dyrektorów z realizacji obowiązkowych zajęć, co skutkuje tym, że każde dodatkowe zajęcie podwyższa ich wynagrodzenie – powiedział Sławomir Wittkowicz z Forum Związków Zawodowych.
Tłumaczy, że w ten sposób dyrektorzy są w stanie dodatkowo doprowadzić do podwojenia pensji. Zaznacza, że samorządy na takie nadużycia się godzą, bo ponadwymiarowe godziny pozwalają im uniknąć wypłacania wyrównań do pensji, gdy nie jest zapewniona średnia płaca.
– Występują takie przypadki, że dyrektorzy mają dodatkowe godziny, ale wszystko dzieje się za zgodą i przyzwoleniem gmin – potwierdza Marek Pleśniar, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Jego zdaniem, gdyby samorząd był przeciwny takim praktykom, to np. nie zatwierdziłby arkusza organizacyjnego i nakazał utworzenie nowego etatu.
Dyrektorzy placówek oświatowych nie widzą nic niewłaściwego w podejmowaniu przez nich dodatkowej pracy.
– Jeśli moje pensum wynosi trzy godziny, a zajęć z jednego przedmiotu, którego uczę, jest pięć godzin tygodniowo, to siłą rzeczy muszę skorzystać z nadgodzin – mówi Janina Paduch, dyrektor Gimnazjum nr 3 w Rudzie Śląskiej.
Przyznaje, że dyrektorowi trudno jest pogodzić dodatkowe zajęcia z obowiązkami kierowniczymi.
O opinie w sprawie dorabiania poprosiliśmy dyrektorów również prywatnych szkół.
– Jak objąłem stanowisko szefa zespołu szkół, miałem 10 dodatkowych godzin, ale szybko z nich zrezygnowałem. Trudno jest zarządzać i godzić to z jeszcze innymi zajęciami – mówi Kazimierz Stankiewicz, wiceprezes zarządu spółki Szkoły Marzeń w Piasecznie oraz jej dyrektor zarządzający.

Półtora etatu

Polityka samorządów jest taka, aby wszyscy nauczyciele pracowali tyle, na ile pozwala im na to Karta nauczyciela, czyli półtora etatu. Łącznie daje to 18 godzin pensum plus 9 godzin ponadwymiarowych. Wdrożenie takiego rozwiązania nie jest jednak łatwe, bo wiąże się ze zwolnieniem części nauczycieli. Problem w tym, że tych mianowanych i dyplomowanych zwalniać nie można. Samorząd, który by się na to zdecydował, naraża się na wypłatę odszkodowań.
– Dlatego, jeśli są nadgodziny, to najczęściej biorą je dyrektorzy szkół – mówi Ryszard Proksa z Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ Solidarność.
Dodaje, że ostatnio ten proceder się nasila, a nauczyciele oprócz poskarżenia się związkom nie mają żadnego pola manewrów. Wpływu na dorabiających dyrektorów szkół nie mają też kuratorzy.
– Kuratorium może interweniować dopiero wtedy gdy otrzyma sygnał, że osoba taka przychodzi na zajęcia nieprzygotowana lub nie ma odpowiednich kwalifikacji do ich prowadzenia – mówi Andrzej Rafa, dyrektor wydziału strategii edukacyjnej z Kuratorium Oświaty w Katowicach.

Puste okienka

Na praktyce dorabiania przez dyrektorów najbardziej tracą uczniowie. Jakość ich kształcenia często jest wątpliwa, bo albo się spóźniają na zajęcia, albo wcale nie przychodzą.
– W poprzednio obowiązujących przepisach dotyczących funkcjonowania dyrektorów szkół było odgórnie określone, ile maksymalnie dyrektor może przeprowadzić dodatkowych zajęć. Wysokość pensum i limit nadgodzin był uzależniony od wielkości placówki oświatowej i powierzonych zadań – przyznaje Andrzej Rafa.
Dodaje, że część samorządów wciąż z tych rozwiązań korzysta – zapisała je w uchwałach. Takie działanie krytykuje jednak część szefów szkół.
– O tym, czy dyrektorzy mogą dorabiać, powinna decydować Karta nauczyciela oraz ustawa o systemie oświaty, a nie samorząd. Muszą być przecież równo traktowani– mówi Tomasz Malicki, dyrektor I LO im. B. Nowodworskiego w Krakowie.