Część samorządów realizuje programy profilaktyki zdrowotnej dla mieszkańców pomimo negatywnej opinii wydanej o nich przez rządową agencję. W efekcie część ich pieniędzy na badania i szczepionki jest marnowana.
Coraz więcej gmin finansuje z własnych środków profilaktyczne programy zdrowotne dla swoich mieszkańców. Samorządy najczęściej płacą za badania w kierunku wykrywania raka piersi i szyjki macicy, a także prowadzą szczepienia dziewcząt przeciwko wirusowi HPV. Tylko w samym Krakowie realizowanych jest obecnie 16 takich programów, z których skorzystało już 30 tys. mieszkańców. Miasto wydało na nie w ciągu ośmiu lat 25,5 mln zł. Problem w tym, że nie ma żadnej kontroli nad tymi programami, a część z nich nie jest skoordynowana z działaniami z NFZ i resortu zdrowia, które także finansują profilaktykę zdrowotną.
Od 2009 roku samorządy przed przystąpieniem do realizacji badań lub szczepień muszą uzyskać opinię Agencji Oceny Technologii Medycznych(AOTM). W tym czasie wpłynęło 385 programów do zaopiniowania. W tym roku agencja dostała 69 takich zleceń, a w całym 2010 roku – 169. Jednak prawie co trzeci z nich nie spełnia podstawowych wymogów dla programu zdrowotnego.
– Nie są konstruowane na podstawie opinii ekspertów, a czasem są wręcz niezgodne z obecną praktyką kliniczną i najnowszymi doniesieniami naukowymi – podkreśla Katarzyna Jagodzińska-Kalinowska, rzecznik AOTM.
Nie zawierają np. podstawowych danych, jak oszacowanie populacji, do której miały być kierowane. Dlatego trudno ocenić ich ekonomiczną efektywność.
Problem w tym, że nawet negatywna opinia agencji o programie nie jest dla samorządu wiążąca i gmina nie musi w takiej sytuacji rezygnować z planowanych badań lub szczepień. Ustawa nie przewiduje bowiem możliwości wstrzymania przez AOTM słabego programu lub sprawowania nad nim jakiejkolwiek merytorycznej kontroli. W efekcie część samorządowych pieniędzy jest marnowana.
Tak jest w przypadku szczepień przeciwko meningokokom, bakteriom powodującym m.in. ciężkie zapalenie płuc. Na ich sfinansowanie dla wcześniaków zdecydowało się miasto Kraków. Problem w tym, że jest już gotowe rozporządzenie, zgodnie z którym kilka grup ryzyka, w tym wszystkie dzieci narodzone przedwcześnie, będzie miało zapewnione takie szczepionki przez ministra zdrowia. Oba programy się więc dublują.
– Wydawanie pieniędzy przez samorząd na szczepionki dla wcześniaków w tym przypadku mija się z celem, bo zawsze robiąc takie zakupy centralnie, można wynegocjować lepszą cenę – podkreśla Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Jednak gminy i powiaty twierdzą, że te działania są potrzebne ich mieszkańcom, choć także wskazują na brak koordynacji ze strony resortu zdrowia i NFZ.
– Dobrze byłoby, gdyby samorządy, które chcą wspierać profilaktykę zdrowotna, mogły korzystać z wzorcowych programów opracowanych np. przez NFZ. Dzięki temu byłoby mniej działań doraźnych i przypadkowych – podkreśla Paweł Stańczyk, sekretarz miasta Krakowa.
Sytuację miała uporządkować ustawa o zdrowiu publicznym, jednak jej projekt utknął w resorcie zdrowia.