Szkoły wyższe liczą na dotacje z unijnej kasy. Ale muszą dostosować programy do potrzeb biznesu i zwiększyć liczbę osób z wyższym wykształceniem po trzydziestce.

15,2 mld euro, czyli o 73 proc. więcej pieniędzy na edukację, szkolenia i młodzież. 80 mld euro, czyli o 46 proc. więcej pieniędzy na badania. Takie są założenia budżetu UE na lata 2014 – 2020. Są jednak nowe warunki. Wczoraj przedstawiła je w Brukseli Androulla Vassiliou unijna komisarz ds. edukacji, kultury, wielojęzyczności i młodzieży.

Komisja zażąda od uczelni zwiększenia liczby absolwentów i objęcia szkolnictwem wyższym całego przekroju społeczeństwa. Chce też, by do 2020 r. 40 proc. osób w wieku 30 – 34 lata miało wyższe wykształcenie. Dziś średnia unijna wynosi 33 proc. W Polsce odsetek osób z wyższym wykształceniem to niewiele ponad 18 proc. Kolejny postulat to zwiększenie międzynarodowej mobilności studentów.

Unijni urzędnicy chcą też, aby uczelnie bliżej współpracowały z przedsiębiorcami, a ich oferta była lepiej dopasowana do rynku pracy. Zdaniem Vassiliou te działania są niezbędne, aby Unia wyszła z kryzysu i mogła konkurować z gospodarkami krajów szybko rozwijających się, jak np. Chiny. – Będziemy wspierać działania reformujące szkolnictwo wyższe – zadeklarowała Vassiliou. Już wkrótce na szczeblu unijnym ma powstać ranking uczelni, który da potencjalnym studentom wiedzę, która szkoła jest najlepsza i jakie kierunki będą poszukiwane na unijnym rynku pracy.

Na mobilność agencja

Jakie wyzwania czekają w związku z zapowiedziami Brukseli polskie uczelnie? Głównym jest zwiększenie mobilności studentów, zwłaszcza tych, którzy przyjeżdżają na studia do Polski, i kadry naukowej – mówi prof. Wiesław Banyś, rektor Uniwersytetu Śląskiego i przewodniczący Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich. Jedną z barier jest język polski, którym muszą posługiwać się poza murami uczelni. – Jednak mamy coraz więcej obcokrajowców chętnych podjąć u nas naukę, np. studia medyczne – wskazuje Banyś. W jego ocenie w celu zwiększenia mobilności kadry akademickiej i studentów powinna zostać powołana Państwowa Agencja Wymiany Akademickiej, która na wzór niemieckiej DAAD czy francuskiej Campus-France pomagałaby naukowcom, którzy chcą wyjeżdżać. Agencji łatwiej byłoby ubiegać się o unijne pieniądze.

Kolejna kwestia dotyczy upowszechnienia wyższego wykształcenia w grupie 30 – 34 lata. Możemy się pochwalić najwyższym w Europie odsetkiem młodych ludzi na studiach. Do starszych uczelnie coraz częściej kierują przystępną ofertę studiów podyplomowych czy doktoranckich. Niektóre z nich są darmowe, bo finansowane właśnie z unijnej kasy. Problemem może być za to objęcie wyższym wykształceniem większej liczby osób ze wsi i małych miast: brak pieniędzy. Polska ma najniższy w UE poziom dofinansowywania studentów.

Studiują i płacą podatki

Według danych Komisji Europejskiej na ten cel trafia 2 proc. środków budżetowych przeznaczonych na szkolnictwo wyższe. W Niemczech jest to 22 proc., na Węgrzech 15 proc., na Słowacji 18 proc. Unijni urzędnicy zaliczają więc Polskę do krajów, gdzie większość studentów musi płacić podatki, a mniejszość otrzymuje wsparcie finansowe na studia. Odwrotna tendencja jest w krajach skandynawskich. Ale plusem jest to, że coraz częściej uczelnie współpracują z przedsiębiorcami. Od tego roku akademickiego ma być im jeszcze łatwiej, gdyż reforma ustawy o szkolnictwie wyższym da im wolną rękę w kształtowaniu programu studiów.