Po naszej wczorajszej publikacji o długu publicznym, do którego powinniśmy doliczać ukryte zobowiązania systemów emerytalnych, ZUS wydał oświadczenie. Powołując się na własne prognozy, zapewnia, że wypłata świadczeń jest niezagrożona. Wynika z nich jednak, że sytuacja naszego systemu ubezpieczeń nie jest wesoła. Ma się wprawdzie poprawiać, tu zgoda z ZUS, ale konieczne są dalsze reformy – szybkie podnoszenie wieku emerytalnego, likwidacja odrębnego systemu emerytalnego górników i likwidacja przywilejów emerytalnych.
ZUS atakuje nas za ostatni akapit artykułu. – To oparta zapewne na intuicji autora, a nie na racjonalnych przesłankach próba wieszczenia, że obecni 30-, 40-latkowie „nie dostaną obiecywanych im teraz świadczeń”.
W kolejnym akapicie ZUS pisze, że przygotowana w oparciu o profesjonalne narzędzia aktuarialne „Prognoza wpływów i wydatków Funduszu Ubezpieczeń Społecznych do 2060 roku” mówi zgoła co innego. Prognoza zawiera trzy warianty rozwoju sytuacji demograficznej i ekonomicznej Polski do 2060 r., nazwijmy je w uproszczeniu: „realistycznym”, „pesymistycznym” i „optymistycznym”. Każdy wariant daje pełną gwarancję wypłaty świadczeń.
Tyle tylko, że można tam znaleźć następujące wyliczenia (str. 19). W wariancie nr 1 w 2060 r. na emerytury będzie brakować 101,4 mld zł, w wariancie 2 – 166 mld zł, tylko w wariancie 3 występuje nadwyżka.
Jeśli spojrzymy na cały okres prognozy, to widzimy, że w scenariuszu realistycznym, czyli najbardziej prawdopodobnym, deficyt funduszu emerytalnego FUS najmniej wynosi w 2013 r. Ile? 48,9 mld zł. Najgorzej jest w 2030: na emerytury zabraknie 135 mld zł.
W perspektywie starzejącego się społeczeństwa te braki są niepokojące. Nie powinno się wysyłać w świat zapewnień, że nie grozi nam scenariusz wypowiedzenia umowy pokoleniowej. Młodsze pokolenia mogą nie chcieć dźwigać ciężaru, który zrzucamy im obecnie na barki.