Nowy tryb kierowania pacjentów do zakładów opiekuńczo-leczniczych może wydłużyć kolejki do tych placówek. Żeby znaleźć się na liście oczekujących, nie potrzeba decyzji urzędnika, wystarczy skierowanie od lekarza.

Od 1 lipca skierowanie do publicznego zakładu opiekuńczo-leczniczego (ZOL) może wystawić pacjentowi każdy lekarz ubezpieczenia zdrowotnego. Zmiany w dotychczasowym trybie wydawania tego dokumentu wprowadziła ustawa o działalności leczniczej z 15 kwietnia 2011 r. (Dz.U. 112, poz. 654). Wcześniej na podstawie rozporządzenia ministra zdrowia pacjenci byli kierowani do konkretnego ZOL decyzją administracyjną organu, który utworzył ZOL. Każdy pacjent mógł więc otrzymać tylko jedną decyzję kierującą go do konkretnej placówki, w której czekał, aż zwolni się miejsce. Resort zdrowia przychylił się do postulatów środowisk medycznych, aby o skierowanie na leczenie decydował nie urzędnik, a lekarz.

– W przepisach zapomniano jednak o jakimś mechanizmie, który zabezpieczyłby zakłady opiekuńczo-lecznicze przez sztucznym wydłużeniem kolejk – podkreśla Dariusz Hajdukiewicz, dyrektor biura polityki zdrowotnej Urzędu Miasta w Warszawie.

Teraz chorzy, żeby skrócić czas oczekiwania, mogą się zapisywać w kilku zakładach jednocześnie. Jest to możliwe, ponieważ skierowanie ma prawo wydać im zarówno lekarz wypisujący ze szpitala, lekarz rodzinny, jak i każdy inny, u którego leczy się dany chory. Dyrektorzy ZOL i samorządy obawiają się, że pacjent, gdy już wreszcie zostanie zakwalifikowany do leczenia w jednym z zakładów, nie będzie informować o tym pozostałych. Tam jednak cały czas będzie figurować na listach oczekujących.

– Obawiamy się, że w ten sposób dojdzie do sztucznego zablokowania miejsc i wydłużenia kolejek do ZOL – podkreśla Dariusz Hajdukiewicz.

W Warszawie, gdzie są trzy takie publiczne placówki, dotychczas czekało się na miejsce od 3 do 5 miesięcy. W Krakowie jeszcze dłużej – pół roku.

– Około 80 z 420 miejsc, którymi dysponujemy, zajmują pacjenci, których stan zdrowia nie pozwala na szybkie wypisanie do domu Wydawanie skierowań przez lekarzy kolejki nie skróci, a prawdopodobnie wydłuży – uważa Janusz Czekaj, dyrektor Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Krakowie.

Pracowników ZOL czeka więcej pracy, ponieważ będą musieli dzwonić do innych zakładów i sprawdzać, czy pacjent, którego chcą zakwalifikować do leczenia, nie został już przyjęty lub nie czeka na przyjęcie gdzie indziej. W tej sytuacji dyrektorzy ZOL mogą liczyć tylko na odpowiedzialność lekarzy.