Zmniejszają się zarówno liczba pracowników skarżących się na opóźnienia w wypłatach, jak i kwoty, które pracodawcy są winni swoim załogom. Jest znacznie lepiej niż przed rokiem, ale skala nieprawidłowości nadal jest duża
Z najnowszych danych Państwowej Inspekcji Pracy (PIP), do których dotarł „DGP”, wynika, że coraz rzadziej zdarza się, aby firmy nie wypłacały swoim pracownikom pensji. W pierwszych siedmiu miesiącach tego roku pracodawcy zalegali z wypłatą 78,8 mln zł dla około 44 tys. pracowników. Przed rokiem było zdecydowanie gorzej – na spóźnione pensje czekało wtedy ponad 62 tys. osób (o 29 proc. więcej niż teraz), którym przedsiębiorcy byli winni aż 123 mln zł.
Poprawa jest więc radykalna. – Wynika ona z dobrej kondycji finansowej większości firm – ocenia dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan. Potwierdzają to dane GUS. Tylko w pierwszym kwartale przedsiębiorstwa zatrudniające ponad 50 pracowników zarobiły na czysto 22 mld zł – o ponad 20 proc. więcej niż przed rokiem. Między innymi dlatego na ich kontach są już ogromne kwoty. Według danych NBP w końcu lipca depozyty przedsiębiorstw osiągnęły poziom ponad 172 mld zł. Firmy, zniechęcone nie najlepszymi informacjami płynącymi z gospodarki, nie inwestują tych pieniędzy, ale trzymają je na lokatach.
Jednak skala nieprawidłowości w wypłatach wynagrodzeń wciąż jest duża. – To dlatego, że nawet przy dobrej koniunkturze część firm nadal jest pod kreską i nie płaci pensji w terminie – wyjaśnia dr Starczewska-Krzysztoszek. Dotyczy to zarówno małych, jak i dużych przedsiębiorstw. I tak na przykład w pierwszym kwartale tylko wśród firm przemysłowych zatrudniających ponad 49 osób jedna trzecia była deficytowa.
Coraz większym problemem przedsiębiorstw stają się też zatory płatnicze. Przeterminowanych płatności przybywa w różnych branżach – budowlanej, spożywczej, transportowej, kosmetycznej oraz RTV-AGD. Gdy firmy nie otrzymują płatności od kontrahentów, są zmuszone wstrzymać wypłatę wynagrodzeń.
Nadal też zdarzają się nieuczciwe firmy, które z premedytacją opóźniają wypłatę wynagrodzeń i w ten sposób uzyskują tani kredyt. Choć to rzadkość, to istnieje też pewna grupa przedsiębiorców przestępców licząca na to, że wykorzysta pracowników i zniknie z ich zarobkami. – Na szczęście jest to zjawisko marginalne – twierdzi Karolina Sędzimir, ekspert rynku pracy w PKO BP. Ale psuje opinię uczciwym pracodawcom. Dlatego zdaniem ekspertów nie tylko urzędy państwowe powinny walczyć z nierzetelnymi ludźmi biznesu. – Także organizacje pracodawców powinny ich eliminować z własnego grona – uważa prof. Henryk Domański z PAN.
Jakie są perspektywy? W najbliższej przyszłości zjawisko niewypłacania pensji nie powinno się rozszerzać – twierdzi Sędzimir. Ale w dłuższej perspektywie nie można wykluczyć czarnego scenariusza. – Przy pogarszającej się koniunkturze gospodarczej może przybywać firm, które będą tracić płynność finansową – mówi Sędzimir. Ale jej zdaniem na razie gospodarka hamuje powoli i takiego niebezpieczeństwa jeszcze nie widać.
Z drugiej strony rzeczywisty problem z niewypłaceniem pensji już dziś może być większy niż wynika to ze statystyki Państwowej Inspekcji Pracy, która kontroluje rocznie zaledwie 5 proc. wszystkich firm. Między innymi dlatego, że pracownicy pokrzywdzeni w innych przedsiębiorstwach nie informują o tym inspektorów. Przy wysokim bezrobociu z pokorą czekają na swoje pensje. Wiedzą bowiem, że jeśli będą protestować, to stracą pracę, a nowej szybko nie zdobędą.