Zostaną tylko dwie wyższe szkoły oficerskie z pięciu - jedna ma kształcić specjalistów, a druga generałów - stwierdza "Rzeczpospolita".

Niedługo Ministerstwo Obrony Narodowej przygotuje zmiany w kształceniu oficerów. "Zostaną opracowane na podstawie postanowienia prezydenta, który określił je w dokumencie dotyczącym głównych kierunków rozwoju Sił Zbrojnych na najbliższe lata" - mówi szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej.

Szef BBN podkreśla, że "na podstawie już istniejących szkół powinny powstać dwie uczelnie". Pierwsza, zbudowana na bazie WAT, kształciłaby oficerów dla wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych: lądowych, lotniczych, specjalnych i Marynarki Wojennej.

Druga uczelnia - Akademia Bezpieczeństwa Narodowego - powstałaby na bazie Akademii Obrony Narodowej, ale kształciłaby nie tylko kadry wojskowe. "Obejmowałaby cały obszar bezpieczeństwa państwa. Mogłaby kształcić np. dyplomatów, policjantów, polityków. A jeżeli chodzi o wojskowych, to trafialiby tam najważniejsi dowódcy" - wylicza Koziej.

Z kolei szkoły w Gdyni, Dęblinie i Wrocławiu straciłyby status uczelni wyższych. Byłyby ośrodkami szkolenia dla poszczególnych rodzajów Sił Zbrojnych. Ale też dla absolwentów cywilnych uczelni wyższych, którzy tam mogliby dostawać patenty oficerskie - mówi szef BBN.

Koziej podkreśla, że reforma musi być przeprowadzona stopniowo, by ci, którzy zaczęli studia na określonej uczelni, mogli je ukończyć. "Nie można zmieniać reguł gry w jej trakcie" - dodaje.