Przedsiębiorcy coraz częściej sprawdzają, czy ich pracownicy nie wykorzystują służbowego sprzętu do prywatnych celów, w tym wykonywania zleceń na boku czy nawet do pracy dla konkurencji. – W ubiegłym roku prowadziliśmy pięć śledztw polegających na sprawdzeniu pracowników na okoliczność prowadzania tzw. firmy w firmie. W tym roku takich zleceń mieliśmy już czternaście – przyznaje Zbigniew Engiel, ekspert z laboratorium informatyki śledczej Mediarecovery z Katowic.

Zlecenia na boku

W firmie specjalizującej się w robotach drogowych szefostwo coraz bardziej zaniepokojone było zachowaniem grafika komputerowego – codziennie odbierał po kilkanaście telefonów. Za każdym razem, gdy dzwoniła komórka, podrywał się i wychodził rozmawiać na zewnątrz budynku lub do toalety. Gdy do akcji wkroczyła Mediarecovery, okazało się, że równolegle obsługiwał kilka innych, często konkurencyjnych firm – budował im strony internetowe, tworzył newslettery i projekty graficzne materiałów promocyjnych. Wszystko w godzinach pracy i na służbowym sprzęcie.
Pracodawcy zaczynają zdawać sobie sprawę, że ich pracownicy coraz częściej wykorzystują firmowe komputery i oprogramowanie do prywatnych celów i przestają przymykać na to oko. – O kilkanaście procent wzrosła w tym roku liczba zleceń od przedsiębiorców, którzy zamawiają badania kontrolne tego, jak pracownicy wykorzystują sprzęt firmowy. Spora część podyktowana jest właśnie podejrzeniami, że mogą oni pracować dla konkurencji lub dorabiać sobie na boku – przyznaje Paweł Odor, główny specjalista firmy zajmującej się informatyką śledczą Kroll Ontrack. Dodaje, że o ile do tej pory przedsiębiorstwa zlecały głównie kontrole w przypadku podejrzeń szpiegostwa gospodarczego, o tyle obecnie coraz częściej przychodzą ze zleceniami na sprawdzenie pracowników. I nie ma się czemu dziwić, bo straty spowodowane takimi procederami mogą być ogromne.
Kroll Ontrack kilka miesięcy temu otrzymała zlecenie skontrolowania, do czego wykorzystują służbowy sprzęt pracownicy jednej z krakowskich agencji reklamowych. Firma zdecydowała się na ten krok po tym, jak kilkukrotnie przegrała znaczące przetargi i podejrzewała, że ma w tym udział któryś z jej pracowników.
Informatycy śledczy sprawdzili korespondencję pracowników oraz firmowe komputery. Okazało się, że jeden z menedżerów agencji założył sobie firmę w firmie. Mając wgląd do dokumentacji przetargowej, nie tylko przygotowywał na służbowym sprzęcie konkurencyjne projekty, ale ich wykonanie zlecał podwładnym. Za pomocą komunikatorów internetowych instruował ich, jak przechowywać i przesyłać pliki. Następnie w konkursach oferował konkurencyjne do swojego pracodawcy projekty, ale za niższą o blisko 10 proc. cenę.

Inwestycja w szpiega

Według ekspertów tak „fuchujący” pracownicy są szczególnie dużym problemem w branży inżynieryjno-projektowej, która wykorzystuje bardzo drogie programy komputerowe. Tam nie ma już praktycznie ani jednej firmy, która by swoich pracowników nie podejrzewała o granie na dwa fronty.
– To już rzeczywiście spory problem, bo nawet w przypadku audytów legalności oprogramowania wykorzystywanego w firmach niemalże zawsze dostajemy zapytania, czy przy okazji nie moglibyśmy sprawdzić tego, czym na firmowym sprzęcie zajmują się pracownicy – przyznaje Witold Lewandowski, szef stowarzyszenia Rada Ekspertów Oprogramowania. Dodaje przy tym, że coraz częściej pracodawcy inwestują w oprogramowanie szpiegowskie, które kontroluje, co pracownicy robią na firmowym sprzęcie.
PRAWO
Jak firma może sprawdzać pracowników
● Kodeks pracy nie określa wprost zasad kontrolowania pracowników w miejscu pracy. Dlatego przed zastosowaniem jakiejkolwiek formy nadzoru pracodawca powinien uprzedzić o tym zatrudnionych. Nie może też naruszać ich godności i innych dóbr osobistych. Dodatkowo zastosowana forma kontroli musi być adekwatna do celu, jaki pracodawca chce osiągnąć. Np. nie może on stosować czytników linii papilarnych na potrzeby ewidencji czasu pracy. Mógłby je natomiast zainstalować, gdyby w ten sposób chciał np. ograniczyć dostęp niepowołanych osób do informacji tajnych.
● Jeśli pracodawca przestrzega wspomnianych wymogów, może np. wprowadzić monitoring wideo (ale nie w szatniach i innych pomieszczeniach socjalnych) lub kontrolować, w jaki sposób pracownik korzysta z powierzonego mu sprzętu komputerowego i służbowej poczty. Generalnie nie powinien jednak przeglądać prywatnych e-maili, gdyż to narusza prywatność pracownika. Potwierdził to Europejski Trybunał Praw Człowieka w wyroku z 3 kwietnia 2007 r. w sprawie Copland przeciwko Wielkiej Brytanii (nr 62617/00). Zdaniem GIODO również w tym przypadku zastosowanie ma jednak zasada adekwatności. Zatem np. firma z branży wykorzystującej wyjątkowo ważne i wrażliwe dane może poinformować pracownika, że będzie sprawdzać całą jego korespondencję. Musi jednak dokonać tego, zanim rozpocznie kontrolę.
● Na podobnych zasadach firma może też sprawdzać korzystanie z komunikatorów internetowych. Może zabronić instalowania prywatnego oprogramowania na służbowym komputerze lub korzystać z serwisów społecznościowych w pracy.