W części urzędów zatrudniani są pracownicy bez konkursu i kompetencji. Rząd wycofał się z ujednolicenia zasad zatrudniania w całej administracji. Brak dostępu do decyzji o wolnych stanowiskach w urzędach łamie konstytucję.
Rząd nie tylko nie radzi sobie ze skutecznym przeprowadzeniem zwolnień w urzędach. Nie chce też dopuścić do tego, aby zasady dostępu do wszystkich stanowisk urzędniczych były jednolite. Wydawało się, że była na to szansa przy okazji uchwalania przez Sejm nowelizacji ustawy o służbie cywilnej i pracownikach samorządowych.
Niestety w ostatniej chwili Rada Ministrów wydała negatywne stanowisko w tej sprawie. Wskazała, że nie zgadza się na to, aby nabór dotyczący pracowników zatrudnianych na podstawie ustawy o pracownikach urzędów państwowych odbywał się w podobny sposób jak w służbie cywilnej czy w samorządach.

Mocna blokada

Każdy zainteresowany pracą w administracji centralnej (czyli w ministerstwach, urzędach wojewódzkich czy skarbowych) może zapoznać się z ofertami wolnych stanowisk w internecie na stronie kancelarii premiera. Podobnie jest w samorządach.
W przypadku pozostałych urzędów, do których ma zastosowanie ustawa z 16 września 1982 r. o pracownikach urzędów państwowych (t.j. Dz.U. z 2001 r. nr 86, poz. 953 z późn. zm.), takiej możliwości już nie ma. Jej przepisy obejmują m.in. pracowników zatrudnionych w kancelariach: Sejmu, Senatu, prezydenta, Sądzie Najwyższym, czy Rządowym Centrum Legislacji.
O ile zrozumiałe jest, że takie rozwiązanie jest korzystne dla samych urzędów, to zdziwienie budzi, że popiera je rząd. Okazuje się bowiem, że urzędy mu podległe mogą również (co prawda w ograniczonym zakresie) korzystać z tej ustawy przy zatrudnianiu pracowników. Tak się dzieje np. w ministerstwach. Co więcej, premierowi podlegają urzędy, które nie muszą w ogóle stosować procedury konkursowej. To oznacza, że mogą zatrudniać według własnych regulacji – np. przeprowadzając tylko rozmowę kwalifikacyjną bez podania jej wyników do wiadomości publicznej.
Niespójnymi przepisami dotyczącymi zatrudniania w urzędach zajął się w tym roku Trybunał Konstytucyjny. Chodziło o Urząd Komisji Nadzoru Finansowego (UKNF) i rozstrzygnięcie, czy jego pracownicy nie powinni być włączeni do służby cywilnej, skoro podlega on premierowi. Sędziowie orzekli, że nie ma takiej potrzeby.

Senat chciał zmian

– Podjęliśmy próbę uaktualnienia przepisów ustawy o pracownikach urzędów państwowych, ale większość zainteresowanych uznała, że musi powstać nowa ustawa – mówi Aleksandra Skorupka z Kancelarii Senatu.
Jej zdaniem piłeczka jest teraz po stronie rządu.
– Ten jednak nie chce zmieniać tych przepisów, bo dzięki nim szefowie urzędów z łatwością mogą zatrudniać pracowników bez sprawdzania ich kompetencji – mówi prof. Józefina Hrynkiewicz z Uniwersytetu Warszawskiego.
Podkreśla, że taki stan prowadzi do dyskryminacji płacowej. W efekcie wynagrodzenie pracowników urzędów państwowych jest wyższe niż członków korpusu służby cywilnej nawet o kilka tysięcy złotych.



Niespójne przepisy

Eksperci wskazują, że dopóki nie będzie jednolitych zasad zatrudniania, tego typu nieprawidłowości będą się pojawiać.
– Dlatego powinna powstać ustawa, która określałaby jednolite zasady naboru i zatrudniania dla każdego działu administracji państwowej – mówi prof. Mirosław Stec z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Natomiast na podstawie obecnych przepisów trudno jest nawet samemu rządowi ustalić, ilu urzędników zostało przyjętych bez konkursu. Do tego ustawa o pracownikach urzędów państwowych nie przystaje do rzeczywistości. Na przykład osoby, które chcą tam pracować, powinny mieć nieskazitelny charakter. Tyle że takie pojęcie jest bardzo nieprecyzyjne. Zwłaszcza jeżeli porównać je z wymogami, jakie muszą spełnić osoby ubiegające się o wstąpienie do korpusu służby cywilnej. Od nich wymaga się już oświadczenia o niekaralności.

Skarga na rząd

Wydaje się, że jedynym sposobem zmuszenia rządu do zmiany przepisów obowiązujących od blisko 30 lat jest ich zaskarżenie do Trybunału Konstytucyjnego.
– Obywatel, który mimo kompetencji nie mógł ubiegać się o pracę, bo nie miał dostępu do informacji o wakacie w urzędzie centralnym, a otrzymał informacje, że zatrudniono tam pracownika, może wykazać przed Trybunałem, że zostały naruszone jego prawa – mówi dr Aleksander Proksa, radca prawny, były prezes RCL.
Podkreśla, że pracownik powinien powołać się na art. 60 konstytucji, który wskazuje, że obywatel ma prawo dostępu do służby publicznej na jednakowych zasadach.
– Nawet brak informacji o wolnych stanowiskach jest już nierównością obywateli wobec prawa – dodaje dr Stefan Płażek, adwokat, adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Podkreśla, że nabór do służby cywilnej i samorządów nie jest idealny, bo wciąż pozorny, ale każdy tryb jest lepszy od jego braku.