Urzędnicy służby cywilnej najwięcej zarabiają w ministerstwach. Przeciętna pensja to 6,5 tys. zł brutto, ale różnice pomiędzy resortami sięgają jednej trzeciej tej kwoty - informuje "Rzeczpospolita".

Gazeta powołuje się na sprawozdania szefa służby cywilnej za zeszły rok, z którego wynika, że największe dysproporcje dotyczą urzędów centralnych. Przeciętne wynagrodzenie wynosi od ok. 3,6 tys. zł (z wszystkimi dodatkami) do 7 tys. zł. Podobnie różnice występują między urzędami centralnymi a wojewódzkimi.

Według danych służby cywilnej, najwięcej zarabiało się w resortach spraw zagranicznych i rolnictwa - ponad 7,6 tys. zł razem z dodatkowym wynagrodzeniem rocznym (odpowiednikiem 13. pensji w przedsiębiorstwach). Mniej niż 5 tys. zł płaci się tylko w resorcie skarbu państwa. "To takie zaszłości, w skarbie płaci się najmniej, bo przecież wiele osób jest członkami rad nadzorczych" - mówi nieoficjalnie wysokiej rangi urzędnik.

Z porównania wynagrodzeń zasadniczych (bez dodatków) wynika też, że praca w administracji jest konkurencyjna wobec biznesu na początku kariery zawodowej, ale zarobki osób pnących się po szczeblach kariery w sektorze prywatnym szybciej rosną.

Różnice nie dziwią prof. Michała Kuleszy, eksperta zajmującego się administracją publiczną. "Nawet jeśli na określonych stanowiskach istnieją podobne podstawowe stawki, to przecież jedne osoby mają większy staż, doświadczenie i umiejętności, a inni dopiero zaczynają" - mówi.

Z kolei Kazimierzowi Sedlakowi, szefowi firmy doradztwa personalnego Sedlak&Sedlak, w sposobie wynagradzania brakuje elementu efektywnościowego. "Przy określaniu wynagrodzenia urzędnika powinny być brane pod uwagę obiektywne mierniki jego efektów pracy, czyli to, ile spraw skutecznie przeprowadził, ile skarg rozstrzygnął" - ocenia.