Za niewdrożenie unijnych przepisów na czas Polsce grozi kara finansowa – nawet 12 mln euro. Tyle możemy zapłacić za rok spóźnienia. A biorąc pod uwagę kalendarz wyborczy, nowe przepisy mają szansę wejść w życie dopiero za 12 miesięcy.
O tym, że groźba kary za brak wdrożenia unijnej dyrektywy jest całkiem realna, dwa lata temu przekonali się Hiszpanie, a wcześniej Francuzi. Ci ostatni 5 lat temu zapłacili 20 mln euro za niewdrożenie unijnych przepisów z zakresu rybołówstwa.
Trybunał decyduje
Procedura wobec państwa, które nie wywiązało się na czas z obowiązku implementacji dyrektywy, jest jasna. Inicjatywa w tej sprawie należy do Komisji Europejskiej. To ona może postawić Polsce zarzut niewdrożenia przepisów. I na tym sprawa może się skończyć, pod warunkiem że w końcu w życie wejdą nowe przepisy.
Gorzej, jeżeli tak się nie stanie. Wtedy Komisja Europejska może skierować sprawę przeciwko Polsce do Trybunału Sprawiedliwości. To on po przeprowadzeniu postępowania decyduje o nałożeniu kary. Eksperci jednak uspokajają.
– Cała procedura łącznie z wydaniem wyroku przez trybunał trwa zwykle kilka lat – mówi Agnieszka Lechman-Filipiak, partner w DLA Piper.
Dodaje, że przez ten czas państwo zwykle zdąży implementować przepisy. Jeżeli tak się stanie w przypadku dyrektywy Frattiniego, to Polska uniknie płacenia kary. Tak już zresztą było w przeszłości. W 2007 roku Komisja Europejska pozwała Polskę do trybunału za niewdrożenie dyrektywy o płatnościach transgranicznych za pomocą kart płatniczych i kredytowych. Kara nie została nałożona, bo udało się przygotować odpowiednie przepisy. Obecnie Komisja zamierza skierować kolejną sprawę przeciwko Polsce do trybunału w sprawie braku implementacji dyrektywy z 2003 roku o programach pracowniczych.
Życie bez dyrektywy
Brak przepisów dyrektywy w polskim prawie nie oznacza, że nieuczciwi pracodawcy, którzy nielegalnie zatrudniają cudzoziemców, będą mogli robić to bezkarnie. Za takie działanie polskie prawo również przewiduje sankcje. Zgodnie z ustawą o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy firma, która postępuje w ten sposób, musi się liczyć z nałożeniem na nią nawet 3 tys. złotych kary. Nieuczciwy pracodawca ponosi także koszt wydalenia cudzoziemca. Ukarany może być również pracownik, który godzi się na pracę na czarno. Za takie postępowanie sąd może mu nakazać zapłacić nawet 1 tys. złotych kary.
– Ma on jednak możliwość dochodzenia przed sądem wypłaty należnego wynagrodzenia – mówi Bartłomiej Raczkowski z kancelarii Raczkowski i Wspólnicy.
Zgodnie bowiem z art. 80 kodeksu pracy pracodawca zatrudniający pracownika, niezależnie od tego, czy przebywa on w Polsce legalnie, czy też nie, musi mu zapłacić za wykonaną pracę.
Eksperci dodają również, że brak przepisów dyrektywy Frattiniego w polskim prawie nie oznacza, że obywatele nie mogą się na nią powoływać.
– Mogą to robić zarówno przed sądem, jak i w urzędach – dodaje Bartłomiej Raczkowski.
Dodatkowe kary
Wdrożenie unijnych przepisów spowodowałoby jednak zaostrzenie kar, które już można nakładać na nieuczciwą firmę. Zgodnie z projektem ustawy, nad którym pracuje RCL, surowsze sankcje dotknęłyby te firmy, które powierzają pracę np. Wietnamczykowi, który nie ma wizy uprawniającej go do pobytu w Polsce (albo jest ona nieważna). W takiej sytuacji groziłaby im kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat.
Jeszcze surowsza odpowiedzialność karna przewidziana jest, gdy ktoś nielegalnie zatrudnia wielu cudzoziemców lub osoby młodociane. Wtedy musi się liczyć z pozbawieniem wolności nawet do 10 lat. Kary będą grozić pracodawcy również w sytuacji, gdy nie wykona kserokopii wizy cudzoziemca lub nie będzie w stanie jej przedstawić w czasie kontroli inspekcji pracy czy funkcjonariuszy straży granicznej.
Agnieszka Durlik-Khouri z Krajowej Izby Gospodarczej wskazuje na jeszcze jeden drakoński przepis dla firm przewidziany w projekcie ustawy. Pracodawca będzie musiał zapłacić cudzoziemcowi trzy pensje, jeśli sąd po przeprowadzeniu postępowania dowodowego nie będzie w stanie ustalić, jak długo ten pracował bez należnego wynagrodzenia. Wtedy przyjmie, że należy mu się płaca minimalna za każdy miesiąc.
– W praktyce więc obcokrajowiec zawsze może liczyć na trzy pensje, mimo że mógł pracować krócej – mówi Agnieszka Durlik-Khouri.