W tym roku aż co czwarty maturzysta nie zdał matury. W kolejnych latach wcale nie musi być lepiej. Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) chce bowiem obciąć liczbę godzin przeznaczoną na nauczanie poszczególnych przedmiotów. W efekcie maturzyści będą jeszcze gorzej do matury przygotowani. Zdaniem ekspertów jeśli resort edukacji nie ma pomysłu na podniesienie jakości kształcenia, to powinien zmienić chociaż system oceniania matury.
– Nie można od uczniów wymagać znajomości zagadnień, których szkoła nie miała czasu ich nauczyć – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP).
Dlatego eksperci proponują zmianę sposobu liczenia punktów czy odejście przy ocenie prac maturalnych od tzw. klucza. Rektorzy natomiast chcą, żeby wyniki z egzaminu maturalnego nie decydowały jednocześnie o przyjęciu na studia.

Modele nie dla każdego

Największym problemem, który powoduje, że maturzyści, nawet dobrze przygotowani do egzaminu dojrzałości, nie zdają go, jest sposób oceniania ich prac. Chodzi o klucze. Uczeń, który nawet dobrze napisze egzamin z polskiego, nie zda go, jeżeli nie trafi w odpowiedzi, które są w modelowych rozwiązaniach. Wadliwość takiego systemu oceniania udowadniali wielokrotnie sami profesorowie, którzy przystępowali wraz z maturzystami do egzaminu dojrzałości i również go nie zaliczali.
– Obecnie matura sprawdza to, czy ktoś potrafi odpowiedzieć na pytania zgodnie z założonym modelem. Nie wskazuje natomiast, czy udzieli dobrej, czy złej odpowiedzi – mówi Roman Gawrych, wykładowca z Uczelni Łazarskiego.
Tłumaczy, że lepiej sprawdzać umiejętności, a nie szczegółową wiedzę. Na przykład obecnie komisje egzaminacyjne stawiają na weryfikowanie tego, czy uczeń zna dany wzór, a już niekoniecznie tego, czy umie się nim posługiwać.
Z drugiej strony taki system zapewnia obiektywność oceny. Wszyscy są sprawdzani zgodnie z tym samym kluczem, a nie przez pryzmat subiektywnej oceny nauczyciela.
– Dążymy do tego, aby matury były jak najbardziej jednolite. Cały czas pracujemy nad ulepszeniem arkuszy maturalnych – zapewnia Małgorzata Dudkiewicz-Świerzyńska, wicedyrektor okręgowej komisji egzaminacyjnej w Łodzi.

(Nie)policzalne punkty

Rosnąca liczba niezdających matury to również efekt tego, że szkoła nie jest w stanie przygotować do niej ucznia, tak aby ten uzyskał ze wszystkich wymaganych przedmiotów minimalną liczbę punktów procentowych (30).
Dlatego eksperci proponują zmianę sposobu ich zliczania.
– Wybitnie zdolni uczniowie z określonych przedmiotów, jeśli otrzymają z danego egzaminu 90 proc., punktów, a z jednego nie mniej niż 20 proc. powinni maturę zdać – mówi Roman Gawrych.
Obecny sposób zliczania punktów z testów maturalnych blokuje te osoby, które i tak chciałyby podjąć studia na określonym kierunku, np. na filologii polskiej.
Jednak uproszczenie systemu zliczania punktów może doprowadzić do obniżenia jakości kształcenia, a także zdawania matury przez osoby, które np. całkowicie odpuszczą sobie naukę matematyki.

Wrócą wstępne egzaminy

Od sześciu lat matura jednocześnie weryfikuje, czy uczeń jest zdolny podjąć naukę w szkole wyższej na wybranym kierunku. To zdaniem rektorów szkół wyższych również błąd. Nie zawsze bowiem wiedza sprawdzana podczas egzaminu dojrzałości jest istotna przy rekrutacji na dane studia.
Dlatego domagają się większej swobody przy rekrutacji. Po części daje ją rektorom nowelizacja ustawy z 18 marca 2011 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz.U. nr 84, poz. 455), która wejdzie w życie 1 października. Nie będą już musieli prosić o zgodę ministra nadzorującego uczelnie na wprowadzenie dodatkowego egzaminu wstępnego. Będzie mógł być on jednak przeprowadzony tylko z tych przedmiotów, które nie są sprawdzane na maturze. Obecnie maturzysta może wybrać jeden z 18, co znacznie ogranicza możliwości szkoły wyższej.
Komisja Dydaktyczna Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich chce, aby od 2015 roku lista przedmiotów do wyboru zmniejszyła się do 12. Proponują usunąć z niej m.in. wiedzę o tańcu, historię muzyki czy historię sztuki.