Trybunał Konstytucyjny wyrzucił do kosza specustawę, która miała ułatwić redukcję biurokracji o 10 proc. I choć premier będzie nalegał, aby zwolnienia prowadzono tradycyjnymi metodami, skazany jest na przegraną.
W Trybunale Konstytucyjnym poległa rządowa spec-ustawa o redukcji zatrudnienia urzędników. Choć rząd chce kontynuować zwolnienia, to pewnie nie poradzi sobię teraz z oporem wewnątrz samych urzędów.
– Nie będziemy przygotowywać nowej wersji przepisów o racjonalizacji zatrudnienia – zapowiedział po wyroku Michał Boni, minister w kancelarii premiera, który był odpowiedzialny za jej przygotowanie. Dodał jednak, że rząd w inny sposób będzie walczył z rosnącą liczbą urzędników. Premier już w marcu zalecił ministrom i wojewodom, aby w podległych urzędach rozpoczęli cięcia etatów. Zatrudnienie ma spaść do poziomu z początku 2008 r., czyli średnio o 10 proc. Szefowie jednostek mają na to czas do końca września. Niektórzy zdecydowali się wręczyć pierwsze wypowiedzenia jeszcze przed ogłoszeniem wyroku TK.
– Zgodnie z poleceniem premiera wypowiedzenie umów o pracę otrzymało 74 pracowników na 1,2 tys. zatrudnionych w urzędzie – potwierdza Małgorzata Woźniak, rzeczniczka prasowa MSWiA.
Zwolnienia planowane są też w resortach sprawiedliwości, infrastruktury czy środowiska. Prezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wprowadził wyśrubowane normy dla inspektorów pracujących w terenie. Jeśli trzy raz w ciągu trzech kwartałów będą mieli ujemne wyniki, stracą pracę.
– Nie można zwalniać pracowników tylko dlatego, że takie polecenie wydał premier. Trzeba uzasadnić przyczyny zwolnienia – mówi prof. Krzysztof Rączka, dziekan Wydziału Prawa i Administracji UW. Dodaje, że nieprzemyślane zwolnienia mogą doprowadzić do pozwów sądowych o przywrócenie do pracy.
Lawina zwolnień może ruszyć w najbliższych dniach. Wiadomo, że niemożliwe będzie cięcie zatrudnienia za pomocą ustawy, co zmobilizuje rząd do stosowania tradycyjnych zwolnień. Ale tu może się on odbić od ściany przepisów. Wiele zwolnień okaże się iluzorycznych. Urzędnicy starają się obejść polecenia redukcji etatów. Dyrektorzy generalni przyznają, iż będą się starali wykazać, że zwolnienia mogą utrudnić pracę urzędów. Część pracowników przenoszą do specjalnie tworzonych agend. Dzięki temu statystycznie przed premierem wykażą, że w urzędzie pracuje mniej osób.
Kolejną metodą redukcji etatów jest zatrudnianie nowych pracowników, po to, by w razie polecenia zwolnień można się było rozstać z nimi w pierwszej kolejności.
Wczoraj Trybunał Konstytucyjny (TK) ostatecznie zdecydował, że ustawa z 16 grudnia 2010 r. o racjonalizacji zatrudnienia w państwowych jednostkach budżetowych i niektórych innych jednostkach sektora finansów publicznych w latach 2011 – 2013 nie wejdzie w życie.
Sędziowie TK orzekli, że na podstawie ustawy o racjonalizacji zatrudnienia zwalnianie urzędników mianowanych jest niezgodne z konstytucją. Co więcej przepisy, które na to pozwalają, są integralnie połączone z całą ustawą. W efekcie nie może ona bez nich funkcjonować. Ostatecznie ustawa po raz kolejny trafia do kosza (patrz infografika).
Eksperci wskazują, że cięcia w administracji nadal są możliwe, ale wyłącznie na podstawie obecnych przepisów kodeksu pracy i tzw. ustaw pragmatycznych dotyczących zatrudnienia poszczególnych kategorii urzędników.

Mianowani obronieni

Prezydent na początku stycznia nie zdecydował się na podpisanie ustawy o racjonalizacji zatrudnienia, bo miał wątpliwości co do zgodności niektórych jej przepisów z konstytucją. Odesłał ją więc do TK.
Jego wątpliwości dotyczyły m.in. zakresu, w jakim ustawa dopuszczałaby wypowiedzenie stosunków pracy urzędnikom zatrudnionym na podstawie mianowania. Tych w samym korpusie służby cywilnej jest zaledwie 6,9 tys. i podlegają oni szczególnej ochronie przed zwolnieniem. Nawet w przypadku likwidacji urzędu jego szef powinien zagwarantować im przeniesienie do innej instytucji. Tymczasem ustawa o racjonalizacji zatrudnienia nie wyłączała ich z redukcji etatów (w przeciwieństwie do np. działaczy związkowych czy społecznych inspektorów pracy).
TK orzekł, że art. 2 w związku z art. 7 pkt 1 ustawy o racjonalizacji zatrudnienia w zakresie, w jakim dopuszcza wypowiadanie stosunków pracy urzędnikom mianowanym służby cywilnej, jest niezgodny z art. 2, art. 24 i art. 153 ust. 1 konstytucji.
– Ochrona praw nabytych to istotny element dobra wspólnego zapewniający ład społeczny. Pracownika nie można traktować jako przedmiot pracy – mówi Marek Zubik, sędzia sprawozdawca TK.
Podkreślił, że urzędnicy mianowani nie mogą być wliczani do grona osób, które miały być objęte redukcją. Trzeba wziąć bowiem pod uwagę ich status, który wiąże się z osiągnięciem konstytucyjnych celów rzetelnego, bezstronnego i politycznie neutralnego wykonywania zadań państwa. Za pomocą specustawy rząd mógłby nie tylko ograniczyć ochronę ich pracy, ale także wywierać na nich naciski.



Bubel prawny

Zastrzeżenia TK dotyczyło też samego mechanizmu wprowadzenia do ustawy o racjonalizacji dat dziennych, które określały poszczególne etapy przeprowadzania racjonalizacji. Podkreślił też, że ustawa miała wejść w życie 1 lutego 2011 r. i część z nich już się zdezaktualizowała, a trybunał nie może ich zmienić. Zastrzeżenia dotyczyły też incydentalności stosowania tej ustawy, która skupia się bardziej na redukcji niż na racjonalizacji zatrudnienia. Jej skutek nie przewiduje mechanizmu prowadzącego do efektywniejszej pracy urzędów.
– W ustawie nie zostały określone cele jej wprowadzenia i kryteria zwolnień dostosowane do potrzeb konkretnych urzędów – mówi Marek Zubik.
Wskazuje, że powierzenie obowiązku określenia kryteriów zwolnień kierownikom urzędów mogłoby spowodować, że byłyby one w dowolny sposób ustalane, a decyzje o wyborze osób do zwolnienia mogłyby być podejmowane przez nich arbitralnie.
Sędziowie TK uznali też, że z powodu trudnej sytuacji państwa można redukować zatrudnienie, ale w przypadku urzędników mianowanych służby cywilnej nie może się ono odbywać przez zastosowanie tak dolegliwych środków, jakie przewiduje specustawa.

Bez rozpoznania

Prezydent miał także zastrzeżenia co do sposobu zmniejszania zatrudnienia w urzędach. Chodzi o wskazaną w ustawie możliwość rozwiązywania stosunku pracy z pracownikiem mającym prawo do emerytury lub renty lub też obniżenia mu wymiaru czasu pracy. Taki mechanizm, zdaniem prezydenckich prawników, powoduje arbitralne zwalnianie członków korpusu służby cywilnej oraz zmianę ich warunków zatrudnienia.
Trzecie i ostatnie zastrzeżenie dotyczyło sposobu, w jaki miały zapadać decyzje o tym, które urzędy są objęte redukcją. To premier miał o tym decydować, a nie sama ustawa.
W tych przypadkach TK nie wypowiedział się i zdecydował o umorzeniu postępowania.
– Prezydentowi najbardziej zależało na zachowaniu ochrony praw nabytych urzędników służby cywilnej i do tego właśnie odniósł się TK, który podzielił jego wątpliwości – mówi Aleksander Proksa, radca prawny, pełnomocnik prezydenta.

Nie potrzeba ustawy

Zdanie odrębne w sprawie wyroku zgłosiła sędzia Teresa Liszcz.
– Ustawa nie była konieczna, bo władze dysponują odpowiednimi mechanizmami i mogły nie przyjmować nowych pracowników do urzędów – mówi Teresa Liszcz.
Jej zdaniem do tych urzędów, gdzie pracowników brakowało, mogli być oddelegowywani urzędnicy mianowani. Uznała też, że wszyscy członkowie korpusu służby cywilnej powinni podlegać ochronie przed zwolnieniem.
Możliwość redukcji bez specustawy dostrzegł też rząd. Już w pierwszych tygodniach po odesłaniu przez prezydenta ustawy do trybunału premier polecił zwalnianie urzędników. Zalecenie redukcji zatrudnienia o 10 proc. wydał ministrom i wojewodom.
– Przestrzegam dyrektorów generalnych i premiera przed takimi arbitralnymi decyzjami, bo do redukcji w urzędach trzeba się solidnie przygotować – mówi prof. Krzysztof Rączka, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Tłumaczy, że wypowiadając umowy pracownikom, nie wystarczy wskazać w uzasadnieniu przyczyn ekonomicznych zwolnienia. Trzeba też uzasadnić, że zwalniani są najsłabsi pracownicy. W przeciwnym razie administracji grozi lawina pozwów sądowych o przewrócenie do pracy.
Najlepszym rozwiązaniem dla dyrektorów generalnych jest zwalnianie pracowników, którzy mają najsłabsze oceny okresowe. Z naszej ostatniej sondy wynika, że pracownicy urzędów rzadko jednak otrzymują negatywne oceny.