Nowelizacja kodeksu pracy, która weszła w życie 21 marca, zamiast ułatwić, utrudniła firmom wydawanie świadectw pracy. To już trzecia w ostatnim czasie zmiana przepisów prawa pracy, która okazuje się bublem.
Osoby zatrudnione na podstawie kolejnych umów terminowych miały otrzymywać świadectwo pracy raz na dwa lata. Miało to ograniczyć wydawanie go w razie zawierania krótkich kontraktów z tymi samymi pracownikami. Senacka nowelizacja kodeksu pracy w tej sprawie przyznaje jednak podwładnym prawo do żądania świadectwa po zakończeniu zatrudnienia na podstawie każdej umowy. W rezultacie może się zdarzyć, że firma powinna wydawać dwa świadectwa pracy za ten sam okres – jedno z mocy prawa, a drugie na żądanie pracownika.
To niejedyny przykład psucia dobrze funkcjonujących przepisów kodeksu pracy przez parlamentarzystów. Od tego roku obowiązuje przygotowana przez posłów nowelizacja kodeksu pracy, która przyznaje pracownikom dodatkowy dzień wolny w święto Trzech Króli. Przy okazji komplikuje ona zasady ustalania wymiaru czasu pracy, co w rezultacie może prowadzić do tego, że pracownicy będą po zmianach pracować dłużej, a nie krócej. Podobne kłopoty przedsiębiorcom sprawiają przepisy dotyczące podwyższania kwalifikacji zawodowych podwładnych, które weszły w życie w połowie ubiegłego roku. Zmiana, którą przygotował Senat, komplikuje zasady kierowania pracowników na szkolenia czy studia, co może prowadzić do tego, że firmy rzadziej wyślą na nie swoich podwładnych.
Każda ze zmian miała szczytny cel, ale jej przygotowanie i wdrożenie pozostawia wiele do życzenia. Może to nauczka dla wszystkich pracowników i pracodawców, aby oddając swój głos w wyborach parlamentarnych, postawili na specjalistów. I przede wszystkim nie nabierali się na kiełbasę wyborczą, jaką było np. w czasie wyborów samorządowych wprowadzenie kolejnego dnia wolnego od pracy.