Liczba rzeczywiście szukających pracy jest o jedną piątą mniejsza niż w rejestrach pośredniaków - oznajmia "Gazeta Wyborcza".

Zaś na Warmii i Mazurach różnica wynosi nawet 50 proc.

Powód jest prosty. Niektóre osoby rejestrują się w urzędzie, ale więcej tam nie przychodzą. Nie przyjmują też propozycji zatrudnienia.

Polacy sami znajdują sobie zajęcie, czasem na czarno

Sami znajdują sobie zajęcie, czasem na czarno. Niektórzy po rejestracji wyjeżdżają do pracy za granicę.

Sytuację na naszym rynku zatrudnienia mogła by też poprawić większa mobilność Polaków, którzy nie są skorzy do przeprowadzek - kończy "Gazeta Wyborcza".