Jak wynika z najnowszych danych resortu zdrowia, od grudnia do marca ich zobowiązania wymagalne, czyli te, których termin płatności już minął, wzrosły o 106,4 mln zł. Łącznie wynoszą już 2,36 mld zł.
Podstawową przyczyną wzrostu długów szpitali jest niższa wartość kontraktów z NFZ. W latach 2008 – 2010 środki NFZ na leczenie szpitalne systematycznie rosły o 4 – 5 proc. rocznie, a w tym roku spadły o około 10 proc. – mówi Krzysztof Jeżowski z Pharmed Consulting, firmy, która przygotowuje m.in. plany naprawcze dla publicznych placówek medycznych.
Do tego dochodzi większa konkurencja między prywatnymi i publicznymi szpitalami o pieniądze, jakimi dysponuje NFZ. Na przykład w woj. podlaskim funkcjonuje 10 prywatnych szpitali, które mają podpisane z nim kontrakty na 26 mln zł. To prawie 5 proc. wartości wszystkich zawartych tam umów. Zdaniem szefów publicznych szpitali to nieuczciwa konkurencja. Żeby pokazać, do czego może doprowadzić, podają przykład problemów, z jakimi borykają się oddziały kardiologiczne publicznych szpitali w województwie pomorskim. Tam część z nich nie podpisała umowy z NFZ, bo ten wybrał prywatne placówki. W efekcie trafiło do nich 15 mln zł.
Ministerstwo Zdrowia podkreśla, że aktualne dane dotyczące zadłużenia szpitali nie są jednak niczym nadzwyczajnym. – Po pierwsze, wahania nie są znaczące, a po drugie, nie występuje jednoznaczna tendencja ich wzrostu – mówi Piotr Olechno, rzecznik resortu zdrowia.
Jednak część ekspertów tłumaczy, że wzrost zobowiązań szpitali może przełożyć się na decyzje samorządów o ich przekształcaniu w spółki. Zgodnie bowiem z ustawą o działalności leczniczej, która wejdzie w życie 1 lipca, samorządy albo spłacą ujemny wynik finansowy swoich placówek, albo w ciągu 12 miesięcy zmienią ich formę prawną.
– W efekcie wiele samorządów będzie wstrzymywało ten proces ze względu na brak możliwości wzięcia na siebie ciężaru olbrzymiego zadłużenia – uważa Krzysztof Kawalec, prezes Magellana.