Państwowa Inspekcja Pracy wykryła w 2010 r. ponad 1000 nielegalnie pracujących w Polsce cudzoziemców - o czym poinformowano sejmową komisję ds. kontroli państwowej. Poseł Jan Bury (PiS) uznaje te wyniki za zaniżone i chce, aby przeprowadzono kontrolę w agencjach towarzyskich.

Według Jarosława Leśniewskiego, dyrektora departamentu legalności zatrudnienia w Głównym Inspektoracie Pracy, kontrola wykazała, że główne problemy z zatrudnieniem cudzoziemców spoza UE w Polsce to wstrzymywanie im wypłat przez pracodawców i nieprzestrzeganie obowiązku ubezpieczeniowego.

Liczba wykrytych przypadków nielegalnego zatrudnienia cudzoziemców w Polsce wzrosła od 2008 r. trzykrotnie - wówczas wykryto 343 takie przypadki, a w 2009 r. - 697.

Nielegalne zatrudnienie dotyczy u nas przede wszystkim sektora rolniczego

Nielegalne zatrudnienie według Leśniewskiego dotyczy u nas przede wszystkim sektora rolniczego. Wśród pracujących "na czarno" przeważają przybysze ze Wschodu (głównie Ukrainy), w dalszej kolejności także z Dalekiego Wschodu, państw Afryki i Ameryki Łacińskiej.

Jak podkreślił, powinno się dążyć do zatrudniania w Polsce cudzoziemców, których praca wniosłaby coś do dorobku całego kraju, a ograniczać zatrudnienie "taniej siły roboczej" i w tym kierunku powinny iść ewentualne zmiany w prawie.

"Tysiąc cudzoziemców nielegalnie pracujących w Polsce wydaje mi się liczbą zaniżoną" - ocenił poseł Jan Bury (PiS), który podkreślił, że w jego okręgu wyborczym na Podkarpaciu problem stanowią agencje towarzyskie zatrudniające kobiety zza wschodniej granicy. "Tam należy przeprowadzić kontrole" - namawiał przedstawicieli PIP.

Dyrektor Leśniewski odpowiedział, że w tej sferze PIP współpracuje ze Strażą Graniczną, która ma także prawo prowadzić działania operacyjne, co czyni ich pracę skuteczniejszą. "Być może to zadanie dla nich" - zgodził się przewodniczący sejmowej komisji Janusz Krasoń.