Resort Finansów nie chce dać pieniędzy na subwencje do miejsc w przedszkolach dla 5-latków. Napięte budżety gmin tego nie wytrzymają. Zagrożony jest też sztandarowy pomysł MEN upowszechnienia edukacji najmłodszych.
Przygotowana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) reforma systemu oświaty natrafiła na opór w rządzie. Ministerstwo Finansów (MF) nie zgadza się na dotowanie z budżetu gminnych przedszkoli, a Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji sprzeciwia się sposobowi likwidacji kuratorów i przekazaniu ich obowiązków wojewodom.

Hall konta Rostowski

MEN, który skończył już konsultacje nowelizacji ustawy o systemie oświaty, chce, aby od września 2014 roku samorządy gwarantowały miejsce w przedszkolu nie tylko 5-latkom, lecz także 4-latkom. W zamian mają dostać pieniądze z budżetu. Najpierw od 2014 roku za 5-latki, później, od 2016 roku, także za 4-latki. Docelowo ma to kosztować ponad 2 mld zł rocznie. To rewolucyjna zmiana. Obecnie gminy nie dostają z budżetu na przedszkola ani grosza.
Na taki scenariusz nie zgadza się MF. Minister Jacek Rostowski jest skłonny sfinansować jedynie edukację 4-latków. Uważa, że nie ma sensu płacić na edukację 5-latków, bo tak czy inaczej trafią one obowiązkowo od września tego roku do przedszkoli. Dodatkowe pieniądze nie wpłyną więc jego zdaniem na upowszechnianie edukacji przedszkolnej. A o to zabiega resort edukacji.
Spór jest tak gorący, że nie udało się go rozstrzygnąć nawet na etapie uzgodnień międzyresortowych. W tym tygodniu zajmie się nim Komitet Stały Rady Ministrów. A uzgodnienia mogą się przeciągać w nieskończoność i nowelizacja nie zostanie uchwalona w tej kadencji Sejmu, choć to jedna ze sztandarowych zmian, które mają być prezentowane w trakcie kampanii wyborczej. Prawdopodonie spór będzie musiał rozstrzygnąć premier.
Gminy postawą Jacka Rostowskiego są oburzone. Od lat domagają się wsparcia finansowego na przedszkola. Nie zgadzają się z tłumaczeniem resortu, który wskazuje, że dostaną ekstra pieniądze na 6-letnich uczniów, którzy za rok trafią do szkół.

Pokrzywdzone gminy

– Nikt nie robi nam łaski, że na 6-latka uczącego się w szkole dostaniemy pieniądze z budżetu – mówi zbulwersowany Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. Podkreśla, że brak dotacji dla samorządowych przedszkoli oznacza stagnację, która spowoduje, że m.in. w małych miejscowościach nie będą tworzone miejsca dla 4-latków i 3-latków. Krytykują to także oświatowe związki zawodowe.
– Minister finansów po raz kolejny myśli jak księgowy, a nie bierze pod uwagę trudnej sytuacji gmin, które muszą realizować zadania własne, np. prowadzenie przedszkoli – mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Jego zdaniem ustawa to zwykła kiełbasa wyborcza, która zamiast od razu wprowadzać przynajmniej częściowe wsparcie dla gmin, odkłada to na później. A organizacje rodziców zwracają uwagę, że rozwój przedszkoli w Polsce jest tak naprawdę na barkach rodziców, którzy płacą z własnej kieszeni wysokie czesne w prywatnych placówkach.
Samorządy krytykują też brak odwagi po stronie MEN. Dużym ułatwieniem w tworzeniu przedszkoli byłoby uelastycznienie sposobu zatrudniania tam nauczycieli. Dziś o czasie ich pracy i płacy za wójtów decyduje Karta nauczyciela. Zmiana tego stanu rzeczy pomogłaby w tworzeniu kolejnych miejsc w przedszkolach.

Spór o kuratora

Zablokowanie wsparcia finansowego dla samorządów to niejedyne zmartwienie Katarzyny Hall, szefowej MEN. Premier będzie musiał też rozstrzygnąć jej spór z Jerzym Millerem, szefem MSWiA. Chce on zablokować likwidację kuratoriów. Te, zgodnie z projektem, mają się przekształcić w regionalne ośrodki jakości edukacji. Zatrudnieni tam inspektorzy, którzy zastąpią kuratorów, mają podlegać naczelnemu inspektorowi jakości edukacji.
Wojewodowie ostro sprzeciwiają się takim zmianom. Uważają, że nadzór nad nową instytucją może doprowadzić do rozmontowania reformy administracji z 1999 roku. Wskazują, że inspektorzy powinni tak jak inne służby podlegać wojewodom, którzy są odpowiedzialni za koordynację działań w regionie. Szef MSWiA poparł wojewodów. MEN obstaje, by inspektorzy podlegali naczelnemu inspektorowi jakości edukacji w randze wiceministra MEN.