W przyszłym roku urzędy pracy będą miały tylko 200 mln zł więcej na pomoc bezrobotnym. Mimo że najwięcej środków z Funduszu Pracy trafi na dotacje, nie dostaną ich wszyscy chętni.
Fundusz Pracy (FP), z którego dyrektorzy powiatowych urzędów pracy (PUP) opłacają aktywizację bezrobotnych, będzie miał na koniec tego i przyszłego roku kilka miliardów nadwyżki. Pieniądze te jednak nie będą wydane na dotacje, staże czy szkolenia mimo wciąż utrzymującej się wysokiej stopy bezrobocia. Eksperci są zgodni, że środki te powinny być przeznaczone na aktywizację osób zarejestrowanych w urzędach pracy. Inaczej kolejny rok z rzędu urzędy pracy będą ograniczać przyznawane wsparcie. W efekcie mniej bezrobotnych założy firmy. Z kwitkiem odejdzie też część przedsiębiorców, którzy chcieliby zatrudnić stażystów za pieniądze z FP. Ci natomiast stracą szasnę na uzyskanie dodatkowych kwalifikacji zawodowych.

Oszczędny fundusz

Projekt ustawy budżetowej na 2012 rok przewiduje, że FP przeznaczy na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu 3,4 mld zł, czyli tylko o 200 mln zł więcej niż w tym roku, ale aż o 50 proc. mniej niż w 2010 r. Najwięcej z tej mocno jednak okrojonej puli pieniędzy urzędy pracy będą mogły przeznaczyć na dotacje dla bezrobotnych, refundację kosztów stworzenia przez firmy nowego stanowiska pracy oraz staże. Mniej środków wydadzą na prace interwencyjne, przygotowanie zawodowe dorosłych i roboty publiczne.

Od razu wniosek

Mniej pieniędzy w kasie FP na aktywne formy walki z bezrobociem spowoduje, że tylko część chętnych z nich skorzysta. Czyli będzie to kolejny rok, kiedy urzędy pracy będą musiały wybierać między udzielaniem pomocy w maksymalnej wysokości (np. na założenie firmy bezrobotny może dostać 20,8 tys. zł) a ograniczeniem jej tak, żeby trafiła do jak największej liczby osób. Wybór trudny, bo przedstawiciele urzędów pracy spodziewają się, że zainteresowanie wsparciem będzie duże.
– Dlatego o udzieleniu pomocy będzie decydować kolejność wpływu wniosków. Największą szansę na pozytywne rozpatrzenie będą miały wnioski tych firm czy bezrobotnych, które trafią do nich jako pierwsze na początku roku – mówi Alina Nowak, dyrektor PUP w Zabrzu.

Ograniczenia i nowe wymogi

Eksperci są zgodni, że biorąc pod uwagę trudną sytuację na rynku pracy ograniczenie wydatków na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu o ponad połowę (w porównaniu do 2010 r.) jest złym posunięciem.
– W momencie wysokiego bezrobocia jest to najgorsze z możliwych rozwiązań – mówi Marek Rymsza z Instytutu Spraw Publicznych.
Ograniczony budżet FP powoduje, że urzędy pracy wprowadzają coraz to nowe wymogi, które muszą spełniać osoby ubiegające się o wsparcie. Tak się dzieje np. w przypadku popularnych dotacji na założenie firmy. Bezrobotny, chcąc ją uzyskać, musi zobowiązać się np. do wniesienia własnego wkładu majątkowego. Części z nich na to nie stać i w efekcie dotacja przechodzi im koło nosa.
Oszczędności dotknęły też inną popularną formę aktywizacji bezrobotnych, czyli staże. Są one krótsze, a niektóre urzędy kierują na nie tylko wybrane osoby, np. bezrobotnych w wieku powyżej 50. roku życia bądź tych, którzy nie ukończyli jeszcze 25 lat.



– Jest to oczywiście forma dyskryminacji, jednak urzędy mogą tłumaczyć się, że kierują pomoc do tych grup, w których bezrobocie jest najwyższe – mówi Piotr Rogowiecki z Pracodawcy RP.
Podkreśla, że niski budżet FP będzie miał negatywny wpływ na stopę bezrobocia. Jest bowiem mało prawdopodobne, aby w takiej sytuacji spełniły się prognozy rządu, według których bezrobocie na koniec 2011 roku ma wynieść 10,9 proc. i 10 proc. na koniec 2012 roku.
– W tym i przyszłym roku działania PUP nie przełożą się pozytywnie na poprawę sytuacji na rynku pracy – mówi prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego.
Dodaje, że jeśli stopa bezrobocia będzie spadała, to wolniej, a jeśli będzie rosła liczba bezrobotnych, to szybciej, niż gdyby nakłady na aktywizacje były wyższe od zakładanych w planie finansowym funduszu.

Gorzej dla małych firm

Eksperci są zgodni, że będziemy mieli większe bezrobocie strukturalne, czyli niezwykle trudne do ograniczenia. Wśród osób bez pracy pozostaną dłużej te, które nie mają kwalifikacji zawodowych lub posiadają takie, które są niedostosowane do potrzeb pracodawców. Szeregi bezrobotnych na dłużej zasilą również młodzi i ci powyżej 50. roku życia.
Zbigniew Żurek z Business Centre Club (BCC) podkreśla, że w momentach gdy sytuacja budżetowa państwa jest trudna, zawsze najbardziej tracą małe firmy zatrudniające niewielką liczbę osób. Dla nich możliwość subsydiowania miejsc pracy w tej czy innej formie z FP była szansą na obniżenie kosztów zatrudnienia, czyli dawała możliwość tworzenia nowych miejsc pracy.
– Niestety, nie można wykluczyć, iż te miejsca pracy zasilą teraz szarą strefę. Duże rentowne przedsiębiorstwa sobie poradzą – mówi.

Zmniejszyć składkę

Zdaniem Jeremiego Mordasewicza z PKPP Lewiatan, niższe wydatki funduszu przemawiają za tym, aby obniżyć składkę do niego. Jest ona nie tylko obciążeniem dla pracodawców, ale też wpływa negatywnie na rynek pracy oraz konkurencyjność polskich przedsiębiorstw.
– Jest to przecież fundusz finansowany przez pracodawców, który ma służyć temu, żeby na rynku pracy było coraz więcej osób lepiej wykwalifikowanych. Środki z funduszu powinny być przeznaczane na doszkalanie bezrobotnych (szczególnie starszych) i ich aktywizację – mówi Jeremi Mordasewicz.
Wydatki na aktywizację w Unii Europejskiej
Każdy kraj przeznacza środki własne na instrumenty aktywnej polityki rynku pracy. W Polsce na ten cel wydaje się w porównaniu z innymi krajami UE stosunkowo niewiele. Na jedną osobę pragnącą podjąć pracę w Polsce wydaje się w tym celu 560 euro, w UE średnio 1739 euro. W relacji do PKB wydatki na aktywną politykę rynku pracy w Polsce wynoszą 0,397, a w UE średnio 0,473.