Część samorządów wstrzymuje się z likwidacją szkół, które pozyskały dotacje z UE na dodatkowe zajęcia dla uczniów, obawiając się, że będą musiały zwrócić unijne dofinansowanie.
Władze Krosna Odrzańskiego podjęły w lutym uchwałę o likwidacji sześciu podległych sobie szkół. Z pomysłu szybko się jednak wycofały. Jedna z placówek – w Wężyskach – realizuje unijny projekt o budżecie 300 tys. zł. Zakończy go dopiero za rok. Samorząd obawia się, że pieniądze w przypadku likwidacji szkoły musiałby zwrócić, dlatego wstrzymał się z likwidacją.
– Unijne dofinansowanie, które otrzymała szkoła, na pewno będzie brane pod uwagę przy podjęciu ostatecznej decyzji – mówi Grzegorz Garczyński, zastępca burmistrza Krosna Odrzańskiego.
Jest tajemnicą poliszynela, że część dyrektorów szkół pisała unijne projekty, licząc, że uchroni to ich placówki od likwidacji. Okazało się jednak, że nawet korzystanie z dotacji nie chroni szkół.
Część z ponad 600 samorządów, które w kolejnym roku szkolnym chcą zamknąć prowadzone przez siebie placówki, ponieważ nie są w stanie ich utrzymać, nie powstrzyma przed tym nawet unijna dotacja. Zwłaszcza że, jak podkreślają samorządowcy, nie odciąża ona finansowo gmin. Dodatkowe pieniądze są wypłacane nauczycielom za organizację tylko zajęć pozalekcyjnych.
– Nawet jeśli gmina będzie musiała zwrócić kilkanaście tysięcy złotych unijnego dofinansowania, to jest to kwota nieporównywalna z kosztem utrzymania szkoły, który sięga powyżej 700 tys. zł rocznie – podkreśla Jan Krówka, burmistrz Głubczyc.
Tym bardziej że likwidacja szkoły w trakcie realizacji projektu nie musi oznaczać konieczności zwrotu przyznanych pieniędzy. Urzędy marszałkowskie podkreślają, że każda sprawa musi być rozpatrywana indywidualnie.
– Wszystko zależy od stopnia zaawansowania realizacji projektu i osiągnięcia przewidzianych w nim wskaźników – podkreśla Karina Bedrunka, dyrektor z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Opolskiego.