Fachowców z Polski do pracy, głównie w hotelarstwie, gastronomii, budownictwie, usługach, oczekują przedsiębiorcy z niemieckiego landu Meklemburgia-Pomorze Przednie, po otwarciu rynku pracy.

W środę w Szczecinie samorządowcy i pracodawcy z graniczącego z woj. zachodniopomorskim landu Meklemburgia-Pomorze Przednie omawiali na konferencji ze stroną polską możliwości i zasady zatrudnienia polskich pracowników po otwarciu rynku pracy.

Od 1 maja Niemcy otwierają rynek pracy dla obywateli ośmiu państw UE, w tym Polski.

"Otwarcie rynku pracy daje największe efekty gospodarcze w graniczących ze sobą regionach - przykładem jest rozwój sąsiadujących regionów Niemiec i Holandii" - mówił minister gospodarki, pracy i turystyki Kraju Związkowego Meklemburgia-Pomorze Przednie Juergen Seidel.

Podkreślił, że Polska jest największym partnerem handlowym tego landu. W ciągu 10 lat eksport do Polski wzrósł prawie czterokrotnie, z 82 mln euro do 309 mln euro. Eksport z Polski w 2010 r. miał wartość 455 mln euro. "Meklemburgii bardzo są potrzebni wykwalifikowani pracownicy - w 2010 r. szkoły ukończyło tylko 10 tys. osób - trzykrotnie mniej niż trzy lata wcześniej i tendencja zniżkowa utrzymuje się" - powiedział minister.

Według danych Federalnej Agencji Pracy, w ciągu czterech lat na terenie tego landu może osiedlić się i podjąć pracę od trzech do czterech i pół tys. Polaków. W tym samym czasie w Meklemburgii swoją aktywność zawodową ma zakończyć ok. 50 tys. osób.

Prezes regionalnego zarządu Federalnej Agencji Pracy Juergen Goecke powiedział, że Niemcy boją się o swoje miejsca pracy i spadek wynagrodzeń, zaś Polacy odpływu siły fachowej z ich kraju.

"Bezrobocie w Meklemburgii i w Zachodniopomorskiem jest podobne - wynosi ok. 14-18 proc. Jednak to w naszym landzie każdego roku ubywa 14 tys. osób w wieku produkcyjnym, zostawiając miejsca pracy do obsadzenia" - powiedział Goecke. Wyjaśnił, że najważniejszą dziedziną gospodarki w tym landzie jest turystyka, która cierpi na dotkliwy brak fachowców.

"W 2010 r. 580 wolnych miejsc czekało na chcących podjąć praktyki w hotelarstwie - zgłosiła się zaledwie ok. setka chętnych" - wyjaśnił. Dodał, że deficyt pracowników jest też w gastronomii, usługach, branży budowlanej. Brakuje także opiekunów, głównie ludzi starszych.

Przedsiębiorcy z Meklemburgii obawiają się, że ich region ze wglądu na stosunkowo niskie w Niemczech zarobki nie będzie zbyt atrakcyjny dla Polaków.

"Staramy się ich zachęcić, przedstawiając oferty pracy i prowadząc poradnictwo zawodowe. Oferujemy pomoc w załatwianiu formalności" - mówił Goecke.

W Zachodniopomorskiem ok. 120 tys. osób pozostaje bez pracy. "Są to jednak najczęściej osoby słabo wykwalifikowane, a nie takich szukają niemieccy pracodawcy" - mówił Andrzej Przewoda z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Szczecinie. Dodał, że ze zbieranych przez Urząd danych wynika, że chęć wyjazdu do pracy w Niemczech wyrażają jednak nie bezrobotni, ale w większości osoby zatrudnione, chcące lepiej zarabiać.

Polscy przedsiębiorcy współpracujący i zamierzający działać po stronie niemieckiej liczą m.in. na pozyskanie nowych rynków dla usług, np. przez firmy budowlane, ale też obawiają się odpływu fachowców ze swoich firm do lepiej płatnej pracy za granicą. "Przedsiębiorcy obawiają się też, że aby zatrzymać najlepszych elektryków, stolarzy czy murarzy, będą musieli podnosić płace w firmie" - powiedziała PAP Bożena Hawryluk z Zachodniopomorskiej Izby Gospodarczej.

Jan Rybski, prowadzący polsko-niemiecką agencję pośrednictwa pracy, powiedział, że nikt teraz nie jest w stanie oszacować, ilu Polaków i w jakich dziedzinach podejmie pracę za granicą niemiecką.

"Największy problem może być po otwarciu rynku z tymi, którzy zdecydują się poszukiwać zatrudnienia w Niemczech, nie mając ani oczekiwanych kwalifikacji, ani znajomości języka. Na pewno część z nich wróci rozczarowana po kilku miesiącach, nie znajdując stałego zatrudnienia" - wyjaśnił.