10,2 miesiąca przeciętnie potrzebowały w ubiegłym roku powiatowe urzędy pracy (PUP) na znalezienie zatrudnienia bezrobotnemu.
Tak wynika z danych GUS. Dla bezrobotnego to na pewno bardzo długo. Ale zdaniem prof. Elżbiety Kryńskiej z Uniwersytetu Łódzkiego z punktu widzenia stanu polskiego rynku pracy, który dopiero odreagowuje spowolnienie gospodarcze, względnie krótko. Ponadto osoby zarejestrowane jako bezrobotne w większości mają niskie kwalifikacje zawodowe, a często nie posiadają ich w ogóle. Tym trudniej znaleźć im miejsce pracy.
– Urzędy powinny skuteczniej aktywizować bezrobotnych przede wszystkim poprzez szkolenia ukierunkowane na podnoszenie ich kwalifikacji zawodowych – mówi Piotr Rogowiecki, ekspert Pracodawców RP.
Dodaje, że oferowanie przez pośredniaki wszystkim np. kursu florystyki, bo akurat na to są pieniądze, jest nieefektywne. Każdy klient urzędu pracy powinien być szkolony w oparciu o swój profil zawodowy i już posiadane umiejętności.
Eksperci są zgodni, że pośrednicy powinni częściej kontaktować się z pracodawcami, którzy nie zgłosili do urzędu oferty pracy. A jak się okazuje, wiele firm właśnie tak robi. Dlatego rolą urzędu powinno być stałe monitorowanie ofert pojawiających się w internetowych serwisach. I wybieranie tych, które mogą najbardziej odpowiadać bezrobotnym zarejestrowanym w ich urzędach.
– Pożądane byłyby poza tym dłuższe i częstsze niż obecnie kontakty pośredników pracy z bezrobotnymi – mówi prof. Elżbieta Kryńska.
Takie działania wymagają jednak dodatkowych nakładów na aktywizację bezrobotnych. W Polsce wydatki na pośrednictwo pracy i doradztwo zawodowe na jedną osobę pragnącą podjąć pracę wynoszą około 130 euro rocznie. Średnia unijna to 700 euro. W relacji do PKB w Polsce wydatki te są dwukrotnie niższe niż w innych krajach Wspólnoty.