Ustawa obniżająca składkę do OFE może się w ogóle nie znaleźć w Trybunale Konstytucyjnym. Z zaskarżenia jej zrezygnowało PiS, skłania się do tego SLD. Do złożenia wniosku przymierza się wciąż PJN, a pracodawcy i związkowcy analizują sytuację.
Wygląda na to, że zapowiedzi szybkiego skierowania ustawy o OFE do TK miały służyć głównie jako nacisk na prezydenta Bronisława Komorowskiego, aby jej nie podpisywał. Teraz, tydzień po podpisaniu ustawy, maleje liczba chętnych do skierowania jej do trybunału. PiS już zrezygnowało. – Po przeanalizowaniu tempa rozpatrywania wniosków przez TK stwierdziliśmy, że nie będziemy składali wniosku. Będziemy za to dążyć do uchwalenia złożonego przez naszych senatorów projektu o dobrowolności wyboru między OFE a ZUS – mówi nam Beata Szydło z PiS.
Podobnie zachowa się klub SLD. – Nie składamy wniosku, bo uważamy, że rząd i prezydent odpowiadają za tę ustawę – powiedziała „DGP” posłanka Anna Bańkowska.
Lewica nie wyklucza jednak, że będzie wspierać taką inicjatywę organizacji pozarządowych, np. pracodawców z PKPP Lewiatan. Ci wciąż planują skierowanie ustawy do trybunału. Na razie rozmawiają z konstytucjonalistami, którzy mogliby przygotować opinie w tej sprawie. – To nie będzie szybka sprawa, bo nie chcemy awanturnictwa – podkreśla Jeremi Mordasewicz z Lewiatana. Pracodawcy rozmawiają o wspólnym wniosku ze związkowcami z „Solidarności”.
Zdecydowana na wysłanie zmian w OFE do trybunału jest wciąż PJN. Ale pod takim wnioskiem potrzeba 50 poselskich podpisów, a klub ma tylko 18. – Przygotowanie wniosku wymaga czasu. Na razie ustalamy, kto go napisze. Kiedy już będzie wniosek, to będą i podpisy – przekonuje Paweł Poncyljusz, wiceszef klubu.
Europejski Trybunał Sprawiedliwości o OFE
Nie można nakazywać OFE inwestowania większości pieniędzy w Polsce. To niezgodne z unijnymi przepisami – stwierdził wczoraj rzecznik generalny ETS Niilo Jaaskinen. To jeszcze nie wyrok trybunału, ale praktycznie nie zdarza się, by miał inne zdanie niż wyznaczony do rozpatrzenia sprawy rzecznik. OFE mogą inwestować za granicą tylko 5 proc. Uznano, że tak będzie bezpieczniej, co akurat w czasie kryzysu się sprawdziło. OFE miały niewiele papierów spółek z Islandii i Szkocji, które stanęły na granicy bankructwa. Limit miał też sprawić, że pieniądze OFE pomogą w rozwoju GPW oraz wesprą prywatyzację. OFE i tak limitu nie wykorzystują. Za granicą mają mniej niż 1 proc. aktywów. Powód: przepisy wymagają np. ratingów od instytucji, których akcje kupują. Poza tym część kosztów transakcji towarzystwa emerytalne muszą pokrywać same, a polskich już nie. – Polskie przepisy czynią inwestycje za granicą mniej atrakcyjnymi, a to hamuje wolny przepływ kapitału – twierdzi KE, która złożyła skargę na Polskę. Wyrok powinien zapaść w najbliższych tygodniach.