Na niecodzienny sposób zarabiania pieniędzy wpadł 29-letni mieszkaniec Warszawy. Założył firmę w celu sprzedawania fałszywych zaświadczeń o zatrudnieniu i zarobkach. Teraz odpowie za to przed sądem.

Za wydanie zaświadczeń oskarżony pobierał od 300 do 500 zł od osoby. Na ich podstawie jego "klienci" ubiegali się o kredyty i pożyczki - poinformowała Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze.

Akt oskarżenia w tej sprawie skierowała do sądu Prokuratura Rejonowa we Wschowie (Lubuskie). Zebrała ona dowody, że z "usług" mężczyzny skorzystało dziewięć osób.

Proceder wyszedł na jaw w jednym z banków w Sławie w Lubuskiem, w którym o kredyt ubiegała się matka z synem. Pracownicy banku mieli jednak wątpliwości co do zaświadczeń i powiadomili o tym policję.

W śledztwie ustalono, że w marcu 2009 oskarżony zarejestrował własną działalność gospodarczą z siedzibą w Warszawie. Jego firma nie podjęła jednak żadnej działalności gospodarczej, a mężczyzna zamieścił jedynie w internecie ogłoszenie, że za opłatą może wystawić zaświadczenia o zatrudnieniu i zarobkach, informację o pobranych zaliczkach na podatek dochodowy PIT-11, a także inne niezbędne dokumenty potrzebne do załatwienia kredytu.

Osoby, którym mężczyzna wystawiał dokumenty kontaktowały się z nim telefonicznie lub za pośrednictwem internetu. Przygotowane zaświadczenia klienci odbierali sami lub dowoził im je kurier.

Oskarżony miał także potwierdzać telefonicznie okoliczność zatrudnienia tych osób przy sprawdzaniu dokumentacji przez banki.

Według prokuratury mężczyzna miał świadomość, że popełnia przestępstwo. Oskarżony przyznał się i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. W przypadku odrzucenia tego wniosku przez sąd, grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.