Prawnik Paulina Kieszkowska-Knapik o tzw. ustawie refundacyjnej, którą w piątek uchwalił Sejm:

"Ustawa budzi poważne wątpliwości konstytucyjne, ponieważ przeczy zasadzie określoności prawa, jest niejasna, wewnętrznie sprzeczna.

Sankcjonuje zachowania, które zarazem wymusza, np. dostawca leków ma wpłacać kwotę zwrotów (chodzi o zwrot części przychodu ze sprzedaży leków refundowanych w przypadku przekroczenia budżetu NFZ na refundację leków), ale jednocześnie jeśli będzie próbował przed nią się uchronić, to z pewnością nie dostarczy tyle leków, ilu pacjent potrzebuje. Wtedy zapłaci inną karę. To jest ustawa pułapka.

Nikt nie neguje potrzeby regulacji rynku leków, natomiast wszystkie proponowane obostrzenia na tym rynku, które wyłączają konkurencję, wolność, przedsiębiorczość muszą być robione zgodnie z konstytucją: muszą być proporcjonalne, jasne i czytelne. Ustawa ma bardzo dużo wad legislacyjnych związanych z nieczytelnością. Tego typu zarzut jest zarzutem konstytucyjnym. To ustawa bardzo restrykcyjna, tym bardziej zarzut jest uprawniony.

Niekonstytucyjność wynika także z tego, że ustawa odbiera uczestnikowi rynku prawo do sądu. Nakłada się na niego daniny, a nie ma on możliwości kwestionowania ich wysokości (...).

Nie ma żadnych dowodów, że ustawa przyniesie pozytywne skutki dla pacjenta, równocześnie w zasadzie likwidując rynek. Można oczywiście go regulować, by chronić zdrowie ludności - to jest jasne i oczywiste i nikt tego nie neguje - ale musi być wykazane, że prowadzi to do oczekiwanego skutku. Tymczasem zgodnie z zebranymi przez Biuro Analiz Sejmowych i konstytucjonalistów opiniami ten skutek będzie odwrotny".