Nowe zasady w emeryturach mają obowiązywać funkcjonariuszy nowo przyjętych do służby, ale też będą mogli zgodzić się na nie obecnie służący. Rząd zamierza zachęcić ich lepszymi warunkami za dłuższą służbę.
Podczas rozmów przedstawicieli rządu i policyjnych związków ustalono także, że funkcjonariusz przechodzący na emeryturę po 20 latach służby otrzyma 45 proc. ostatniego uposażenia, a maksymalnie po 35 latach służby może dostać 85 proc. pensji. Do tej pory maksymalna emerytura wynosiła 75 proc. To także ma być rekompensata za wprowadzenie minimalnego wieku przejścia na emeryturę. Do tej pory takiego ograniczenia nie było, więc na emeryturę przechodzili funkcjonariusze nawet w wieku 34 lat.
– To hamulec ograniczający odpływ takich agentów Tomków ze służby – mówi Antoni Duda ze Związku Zawodowego Policjantów.
Przy ostatecznej wersji ustawy okaże się, na ile rząd poszedł na rękę związkowcom, bo rozważany był bardziej restrykcyjny wariant – 25 lat służby i wiek minimum 55 lat. Zresztą najważniejsza zmiana, by reforma mundurówek polegała na modyfikacji obecnego systemu, a nie przywróceniu policjantów czy strażaków do systemu powszechnego, jest spełnieniem postulatów tych środowisk. Krótkookresowo skorzysta na tym także rząd, bo gdyby służby mundurowe wróciły do ZUS, to konieczne byłoby podwyższenie uposażenia funkcjonariuszom, by opłacić ich składkę. Ale rząd chce tę sprawę załatwić teraz, by zrealizować wcześniejsze obietnice i odeprzeć zarzuty, że mimo przychylnego prezydenta boi się wprowadzać ważne reformy.