Prezes PiS Jarosław Kaczyński uważa, że uchwalona w piątek przez Sejm ustawa o działalności leczniczej jest "skrajnie szkodliwa i otwiera drogę do prywatyzacji szpitali". Jego zdaniem odchodzenie od umów o pracę to zjawisko "skrajnie szkodliwe i chore".

Kaczyński uważa, że umowa o pracę to "jedna z podstaw współczesnej cywilizacji". "Jeżeli po raz pierwszy w dziejach ludzkości udało się stworzyć społeczeństwa, w których ogromna większość ludzi żyła przynajmniej na dostatecznie dobrym poziomie, to m.in. dzięki tej instytucji" - powiedział prezes PiS na konferencji prasowej.

Ustawa o działalności leczniczej zakłada m.in., że samorządy, które nie przekształcą szpitali w spółki, będą musiały pokrywać ich ujemne wyniki finansowe. Poparcie posłów uzyskała także poprawka, która umożliwia pracę pielęgniarek w szpitalach na podstawie umów cywilno-prawnych, czyli kontraktów. Pielęgniarki zrzeszone w Ogólnopolskim Związku Zawodowym Pielęgniarek i Położnych protestowały w Sejmie przeciwko takiemu rozwiązaniu. W ramach protestu od czwartku okupują sejmową galerię.

Zdaniem Kaczyńskiego w jego ocenie, odchodzenie od umów o pracę i - jak mówił - "powrót do stosunków właściwie XIX-wiecznych", to jest "zjawisko skrajnie szkodliwe i chore". "To jest pokaz, jak bardzo niewydolny jest system, który w Polsce stworzono po roku 1989" - mówił szef PiS.

"Inne kraje świetnie dają sobie radę, stosując umowę o pracę i niekiedy umowy, gdzie warunki są nieporównanie lepsze, nie tylko w sensie wysokości płac, ale i innego rodzaju elementy" - powiedział Kaczyński. Dodał, że jeśli w Polsce jest to niemożliwe "to jest to dowód na to, że nasz system musi być bardzo głęboko zmieniony".

"Ustawa otwiera drogę do prywatyzacji szpitali"

W ocenie prezesa PiS, uchwalona w piątek ustawa o działalności leczniczej jest "skrajnie szkodliwa" i otwiera drogę do prywatyzacji szpitali. Jak dodał, przeforsowała ją większość rządowa, do której - w ocenie lidera PiS - należy obecnie także klub PJN.

Szef PiS był też pytany o protest grupy pielęgniarek z Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych, które - po tym, gdy w czwartek wieczorem sejmowa Komisja Zdrowia poparła poprawkę umożliwiającą zatrudnienie pielęgniarek w szpitalach na kontraktach - postanowiły, że nie opuszczą gmachu Sejmu. Noc z czwartku na piątek spędziły na sejmowej galerii, korzystały także z sali Wszechnicy Sejmowej. Miały ze sobą wodę oraz jedzenie. Kancelaria Sejmu dostarczyła im także kawę i herbatę.

Kaczyński pytany, czy protest w Sejmie, to dobry sposób na prezentację swoich poglądów i próśb, odpowiedział, że "dobrze, by w tej sprawie, także dla mediów, ustanowić jeden standard".

Przywołał także sytuacją z 2007 r., gdy to on był szefem rządu, a domagające się podwyżek pielęgniarki z OZZPiP najpierw okupowały jedną z sal jego kancelarii, a potem zorganizowały przed siedzibą szefa rządu tzw. białe miasteczko.

"Gdy, te same w pewnej części, panie przebywały w kancelarii premiera, było to akceptowane. Ta demonstracja, która bardzo przeszkadzała w pracy kancelarii, przeszkadzała wielu urzędnikom, przeszkadzała w przyjmowaniu delegacji zagranicznych (...) mnóstwo ludzi, w tym (prezydent Warszawy) Hanna Gronkiewicz-Waltz, podążało tam z kwiatami i kanapkami, w tym także zdaje się obecna minister zdrowia (Ewa Kopacz) tam się zjawiła" - mówił Kaczyński.

Jak dodał, odwiedzający w 2007 r. "białe miasteczko", "są ostatnimi osobami, które mogą w tej sprawie cokolwiek powiedzieć".

W jego ocenie, protestującym pielęgniarkom powinny być dostarczone kanapki i koce. "Myśmy tego wszystkiego dostarczyli. Te panie były żywione, otrzymały wyposażenie, umożliwiające odpoczynek, sen - powiedział. - Bardzo bym prosił, żeby władze Sejmu, jeśli nie chcą się ośmieszać, uczyniły to samo". Jednak - powiedział prezes PiS - powinien być ustanowiony standard, że "gmachów publicznych nie okupujemy".