Nawet agencji zatrudnienia trudno jest zaktywizować bezrobotnych. Często nie są oni zainteresowani pracą. W ciągu trzech miesięcy jednej z nich udało się znaleźć pracę dla zaledwie 3 proc. osób.
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS) chce, aby także agencje zatrudnienia szukały pracy dla bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy. Na pilotażowy projekt przeznaczyło 2 mln zł. Przetarg w październiku wygrała firma Randstad, której urząd pracy w Gdańsku przekazał losowo wybraną grupę 300 bezrobotnych. Na razie udało się doprowadzić do zatrudnienia niespełna 10 osób.
Agencja ma największe trudności ze zmotywowaniem bezrobotnych do pracy. To szczególnie trudne w przypadku osób długotrwale bezrobotnych, w tym po 45. roku życia. Agencja ma też problem z matkami wracającymi do pracy.
Często są to osoby zrezygnowane, niewierzące w siebie, a nawet niemające chęci do pracy.
Bezrobotni otrzymują oferty pracy, ale jej nie podejmują. Dlatego agencja najpierw stara się tę grupę zmotywować.
– Ze wszystkimi odbyły się spotkania konsultacyjne, część z nich przeszła szkolenia i wzięła udział w warsztatach – mówi Justyna Świerczyńska, koordynator projektu w firmie Randstad.
Agencja otrzyma wynagrodzenie za każdy dzień pracy bezrobotnego. Stawka wynosi od 11 do 23 zł. Maksymalnie otrzyma 6,5 tys. zł za bezrobotnego. Projekt skończy się w maju 2012 roku. Jeśli więc agencji nie uda się doprowadzić do zatrudnienia bezrobotnych, poniesie straty.
Jeśli projekt zakończy się sukcesem, resort pracy będzie miał podstawy, aby wszystkie urzędy mogły przekazywać bezrobotnych agencjom. Podobne rozwiązanie sprawdza się na przykład w Wielkiej Brytanii.