Premier Donald Tusk zapowiedział, że do końca tego tygodnia do Sejmu trafią cztery ustawy reformujące system ochrony zdrowia.

Wczorajsze posiedzenie Rady Ministrów miało niecodzienny przebieg. Jeszcze rano przedstawiciele rządu zapowiadali, że minister zdrowia Ewa Kopacz będzie na nim prezentować swoje pomysły dotyczące naprawy sytuacji w systemie lecznictwa. Przygotowała bowiem pakiet ustaw dotyczących m.in. możliwości przekształcania szpitali w spółki oraz wprowadzenia dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Jednak wbrew wcześniejszym zapowiedziom odbyło się tylko nieformalne spotkanie premiera Donalda Tuska z pozostałymi ministrami.
Jak zapewnił premier, trzy projekty ustaw w sprawie restrukturyzacji szpitali, praw pacjenta oraz dodatkowych ubezpieczeń są gotowe.
- Do końca tego tygodnia zakończone zostaną też prace nad projektem koszyka niegwarantowanych świadczeń zdrowotnych - mówi premier.
Ustawy trafią do Sejmu jako projekty poselskie.
- Dzięki temu unikniemy sytuacji, w której projekty utknęłyby w wielomiesięcznych konsultacjach - powiedziała minister zdrowia.
Brak jasnego stanowiska rządu w sprawie przeprowadzania niezbędnych reform w systemie ochrony zdrowia na pewno nie uspokoi złych nastrojów wśród pracowników szpitali. Dyrektorzy szpitali nadal prowadzą rozmowy z lekarzami w sprawie wyrażania przez nich zgody na pracę powyżej 48 godzin tygodniowo. Na razie większość medyków zdecydowała się dyżurować wyłącznie do końca tego miesiąca.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy zaproponował premierowi Donaldowi Tuskowi, żeby był gwarantem układu zbiorowego pomiędzy lekarzami a dyrektorami szpitali. OZZL chce, by szef rządu zagwarantował im oczekiwane podwyżki w 2010 roku.
Inne grupy zawodowe pracujące w ochronie zdrowia także domagają się wzrostu wynagrodzeń. Niespełnienie ich żądań płacowych może sparaliżować działalność placówek ochrony zdrowia.
Pielęgniarki i położne już zapowiedziały, że jeżeli dyrektorzy szpitali nie będą prowadzić z nimi rozmów o podwyżkach, to 21 stycznia rozpocznie się akcja strajkowa.
- Może być również tak, że podejmiemy decyzję o odejściu od łóżek pacjentów - ostrzega Dorota Gardias, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP).
Zdaniem pielęgniarek i położnych, dyrektorzy, negocjując nowe stawki z lekarzami, całkowicie pomijają ich grupę zawodową przy ustalaniu podwyżek.
- Lekarzom proponuje się w szpitalach klinicznych 2,5 tys. zł za jeden dyżur świąteczny, a pielęgniarka dostaje 250 zł za ten sam czas spędzony przy pacjencie - dodaje przewodnicząca OZZPiP.
W tym tygodniu ma również zapaść decyzja o rozpoczęciu protestu przez ratowników medycznych. Co prawda nie mogą oni strajkować, ale mogą wziąć zwolnienia lekarskie, urlopy lub odmówić wykonywania przewozów wewnątrzszpitalnych czy między szpitalami.
Warto przypomnieć, że ta grupa zawodowa nie została objęta tzw. ustawą podwyżkową z 2006 roku, która gwarantowała pracownikom medycznym 30-proc. wzrost wynagrodzenia.
Związek Zawodowy Pracowników Ratownictwa Medycznego, który zrzesza około 1,5 tys. członków, domaga się również nowelizacji ustaw o systemie emerytalnym, o Państwowym Ratownictwie Medycznym oraz zmian w systemie finansowania ratownictwa w tym roku i w następnych latach.
DOMINIKA SIKORA