Rządowy projekt obniżenia składki do OFE może w Sejmie liczyć na poparcie PO i PSL. Przeciw propozycji są PiS i PJN, bo - jak twierdzą - to tylko sposób na załatanie dziury budżetowej. SLD nie wyklucza, że opowie się za inicjatywą rządu, ale pod pewnymi warunkami.

Do czwartku partnerzy społeczni mogli przekazywać rządowi swoje uwagi do projektu zmian w OFE.

Projekt zakłada, że zamiast 7,3-proc. składki emerytalnej do Otwartych Funduszy Emerytalnych ma trafiać 2,3 proc. Pozostałe 5 proc. ma być księgowane na kontach osobistych w ZUS.

Od 2013 r. te proporcje mają zacząć się zmieniać. W roku 2017 do OFE przekazywane miałoby być 3,5 proc. składki, a 3,8 proc. - na subkonto w ZUS. Projekt przewiduje też wprowadzenie ulg podatkowych dla osób dodatkowo oszczędzających na emerytury. Zgodnie z rządowymi planami, zmiany miałyby wejść w życie 1 kwietnia.

Klub Platformy Obywatelskiej popiera propozycje rządu. Krystyna Skowrońska (PO) argumentowała w rozmowie z PAP, że pozwolą one racjonalniej zarządzać pieniędzmi ze składek emerytalnych i zapewnić większe bezpieczeństwo przyszłym emerytom. Jak zaznaczyła, taki podział składki, jak proponuje rząd, według wyliczeń i prognoz daje szanse na wyższe emerytury niż obecnie.

PiS i PJN twardo deklarują, że nie poprą rządowego projektu reformy OFE

"Obecnie zaciągamy kredyt, aby dać pieniądze do OFE, a kwota pieniędzy przekazywanych przez pracujących Polaków niestety nie pokrywa w całości potrzeb związanych z wypłatą emerytur" - podkreśliła Skowrońska.

Również przewodniczący klubu PSL Stanisław Żelichowski zapewnił, że jego klub poprze rządowy projekt reformy OFE. Jak tłumaczył, klub ludowców jest zapleczem rządu, więc trudno, żeby nie zgadzał się z tym, co zostało w nim wypracowane.

Żelichowski powiedział PAP, że gdyby OFE były wprowadzone wcześniej i już dziś byłyby z nich wypłacane emerytury, to wskutek kryzysu światowego te świadczenia byłyby znacznie niższe, niż te obecnie wypłacane przez ZUS. Zdaniem posła na reformie OFE nikt nie straci, a dzięki niej państwo będzie w mocniejszej kondycji finansowej. "Nie widzę powodu, byśmy - mimo wściekłego ataku funduszy - wycofywali się z tych propozycji" - dodał. Uznał też za niemoralne, iż - jak mówił - 90 proc. twórców reformy emerytalnej z 1998 r. obecnie pracuje dla OFE.

Koalicja rządowa nie kryje, że liczy też na poparcie projektu przez SLD. Ten jednak, jak powiedział PAP wiceszef klubu Sojuszu Marek Wikiński, nie zajął jeszcze stanowiska w tej sprawie. Jego zdaniem SLD może poprzeć ten projekt pod warunkiem, że będzie w nim zagwarantowane pełne dziedziczenie składek, również w ramach Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.

"Dla nas jest to niezbędny warunek" - podkreślił Wikiński. Jego zdaniem obecnie rząd proponuje "wirtualne dziedziczenie".

Z kolei PiS i PJN twardo deklarują, że nie poprą rządowego projektu reformy OFE.

Te pieniądze, które rząd chce przesunąć do ZUS, nie będą wcale lepiej inwestowane"

Wiceprezes PiS Beata Szydło powiedziała PAP, że jej partia jest zdeterminowana, by forsować w Sejmie własny projekt reformy OFE. Zakłada on m.in. wybór przez ubezpieczonego pomiędzy OFE a ZUS.

"Jesteśmy zdeterminowani, żeby ten projekt procedować i popierać. To jest dla nas priorytet. To jest najlepsze rozwiązanie" - stwierdziła Szydło. Jej zdaniem dla rządu pieniądze z systemu emerytalnego "są tratwą ratunkową do przepłynięcia po wzburzonym oceanie finansów publicznych". "Dla PiS system emerytalny jest systemem, który ma zapewnić bezpieczeństwo emerytalne Polaków. Nie można z tego systemu zabierać pieniędzy na doraźne łatanie dziury budżetowej" - podkreśliła Szydło.

Również PJN jest przeciwna propozycjom rządu - poinformował PAP poseł tego klubu Jan Filip Libicki. Argumentował, że prowadzą one do "demontowania reformy emerytalnej sprzed kilkunastu lat". Jak zaznaczył, PJN opowiada się wręcz za podwyższeniem wysokości składek, które idą do OFE. Jego zdaniem należałoby się także zastanowić nad obniżeniem opłat pobieranych przez towarzystwa emerytalne, zrównaniem wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn oraz ukróceniem przywilejów emerytalnych rolników i służb mundurowych.

"Te pieniądze, które rząd chce przesunąć do ZUS, nie będą wcale lepiej inwestowane. Rząd mówi wprost, że chodzi mu o załatanie dziury budżetowej" - oświadczył Libicki.