Sypie się plan zmian w OFE od 1 kwietnia. Politycy PO przyznają, że realniejsza data to 1 maja, a nawet 1 czerwca. Każdy miesiąc opóźnienia zwiększa groźbę przekroczenia progu 55 proc. długu publicznego do PKB na koniec roku.
Choć tempo prac jest szybkie, a terminy są bardzo napięte, wprowadzenie zmian w OFE 1 kwietnia jest mało realne. Ustawa powstała 20 dni temu, a teraz znajduje się w konsultacjach, które zakończą się 24 lutego. Jeśli nie będzie opóźnień, rząd przyjmie projekt 1 marca i wtedy trafi on do Sejmu. Aby ustawa weszła w życie 1 kwietnia, w ciągu miesiąca muszą ją przyjąć Sejm, Senat i podpisać prezydent.
Takie ekspresowe tempo, nie dość że spowoduje błędy w ustawie, to jeszcze da przeciwnikom zmian argumenty, by zaskarżyć ją do Trybunału Konstytucyjnego. A ten w swoich orzeczeniach wielokrotnie zwracał uwagę, że poważne zmiany legislacyjne muszą być poprzedzone odpowiednim vacatio legis. Zdaniem konstytucjonalisty dr. Ryszarda Piotrowskiego wymagane vacatio w przypadku tej ustawy może być dłuższe. Jak wynika z orzecznictwa TK w sprawach podatkowych, vacatio powinno wynieść co najmniej miesiąc.
– Ile w przypadku tej ustawy uznałby trybunał, nie wiadomo. Więcej można będzie powiedzieć, gdy poznamy ostateczną wersję projektu – dodaje dr Piotrowski.
Dłuższego vacatio legis domagają się także OFE. – Musimy się przygotować do mniejszej składki. To kwestia zmiany planów finansowych – mówi prof. Artur Nowak-Far z SGH.
Posłowie nad ustawą pracować będą od 2 marca. Nawet jeśli obie izby parlamentu przegłosują ustawę bez większych zmian i dokument trafi do prezydenta w ciągu kilku tygodni, głowa państwa ma trzy tygodnie na podjęcie decyzji. – Dlatego realny termin wejścia ustawy w życie to 1 maja albo nawet 1 czerwca – mówi Sławomir Neumann z komisji finansów publicznych.
Rządowi się śpieszy, bo dzięki ustawie emisja długu zmniejszy się o 11,3 mld zł w tym roku, to około 0,8 proc. PKB. Każdy miesiąc zwłoki we wprowadzaniu zmian w życie będzie kosztował budżet 1,25 mld zł. Według ocen resortu finansów dług publiczny w 2010 roku wyniósł 53,5 proc. PKB. Opóźnienie ustawy może grozić przekroczeniem ostrożnościowego progu 55 proc. zadłużenia. To oznaczałoby przeprowadzenie drastycznych cięć wydatków budżetowych. Tak zapisano w ustawie o finansach publicznych.
Związki zawodowe oczekują jednoznacznej informacji od rządu, jak przesunięcie składek z OFE do ZUS wpłynie na wysokość emerytur. W piątek Michał Boni, autor zmian w OFE, oraz przedstawiciele resortów pracy i finansów będą na ten temat rozmawiać ze związkowcami.
– Trudno wierzyć rządowi, ale jeszcze trudniej światłym ekonomistom, którzy przy wprowadzaniu reformy emerytalnej obiecywali, że stopa zastąpienia z ZUS i OFE będzie godziwa, a teraz mówią o 30 procentach – mówi „DGP” jeden z ekspertów „Solidarności”.

Związki zdezorientowane

Według wyliczeń rządu mimo że po wprowadzeniu zmian stopa zastąpienia wzrośnie, to i tak będzie niska. W zależności od rocznika będzie się wahać od 24 do 36 proc. u kobiet, a w przypadku mężczyzn od 31 do 46 proc. To wyliczenia skutków proponowanych zmian bez uwzględniania ulg podatkowych dla osób oszczędzających w trzecim filarze. Związkowcy są zdezorientowani i dlatego chcą, by rząd przedstawił metodologię wyliczeń oraz zróżnicował szacunki, dopasowując je do różnej wysokości pensji.
Jeszcze dokładniejszych wyliczeń domagają się przedstawiciele pracodawców. Chcą, by rząd przedstawił wyliczenia, jak by wyglądała stopa zastąpienia, gdyby składka do OFE nie była zmniejszana, ale zrealizowana została ustawa zakładająca zwiększenie efektywności OFE. Minister Michał Boni pracuje nad nią od sierpnia.
OPZZ organizuje nawet własną debatę. 14 lutego mają się spotkać przedstawiciele trzech całkiem odmiennych stanowisk: zwolenniczka cięć w OFE minister pracy Jolanta Fedak, przeciwnik rządowej propozycji prof. Stanisław Gomułka z Business Centre Club oraz prof. Leokadia Oręziak, zwolenniczka nacjonalizacji OFE.

100 mld oszczędności?

– Na razie nie mamy stanowiska, bo cały czas spływają do nas opinie od członków. Z mojego punktu widzenia zmiany w OFE są dobrą okazją do spełnienia naszego postulatu, by udział w OFE był dobrowolny – mówi „DGP” Wiesława Taranowska z OPZZ. Zastrzega, że chodzi o przyznanie takiej możliwości i nowo zapisującym się do funduszy, i tym, którzy już w nich są.
– Nie powinno być przymusu przekazywania pieniędzy jakiejś grupie prywatnych firm – podkreśla. Oficjalne stanowisko związku będzie jednak gotowe po debacie.
Jan Guz, szef OPZZ, proponuje inny sposób znalezienia 100 mld zł oszczędności. To m.in. powiązanie składek na ubezpieczenia społeczne z rzeczywistymi przychodami zwłaszcza dla przedsiębiorców, likwidacja funduszu kościelnego i becikowego dla zamożnych.
17 lutego spotyka się prezydium komisji trójstronnej i rząd ma nadzieję, że zapadną wówczas jakieś wiążące decyzje. W przeszłości jednak konsultacje w sprawach tak ważnych ustaw trwały dłużej. Rozpatrywanie kwestii obniżenia opłat w OFE trwało kilka miesięcy.
– Tym razem rząd jest wyjątkowo zdeterminowany i twierdzi, że konsultacje mogą być krótkie, bo projekt ten jest bardzo podobny do propozycji minister Fedak, nad którymi już debatowaliśmy – mówi Taranowska. – Temu rządowi zdarzało się już szybkie przepychanie ustaw i tym razem można też się tego spodziewać – dodaje Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Lewiatana. Przypomina, że każdy miesiąc opóźnienia to dla budżetu wyższe wydatki na refundację składek OFE.
Od terminowego zakończenia konsultacji zależy, czy rząd zdąży przyjąć ustawę przed pierwszym marcowym posiedzeniem Sejmu.