Od 1 września absolwent polskiego gimnazjum będzie mógł uczyć się w niemieckiej szkole zawodowej i odbywać praktykę w niemieckiej firmie. W pierwszej klasie zarobi do 600 euro miesięcznie.
Niemcy szukają już polskich absolwentów gimnazjów, których chcą od września uczyć u siebie zawodu. To dla młodych Polaków nie tylko okazja do zdobycia kwalifikacji, ale także możliwość opłacanych praktyk w tamtejszych firmach.

Niemieckie zawodówki

Strona niemiecka poszukuje uczniów za pośrednictwem niemieckich izb rzemieślniczych. Tak jest na przykład we Frankfurcie nad Odrą, w Cottbus, a także w Saksonii. Izby mają pełne poparcie tamtejszych władz oraz dyrektorów urzędów pracy. Na przykład 17 stycznia została podpisana przez nich deklaracja frankfurcka, która zachęca do pracy Polaków we wschodniej Brandenburgii.
Przedstawiciele izb starają się informować polskie szkoły o możliwościach podejmowania nauki w Niemczech. Spotykają się w szkołach z rodzicami uczniów ostatnich klas gimnazjum znajdujących się w pasie zachodnim.
– Zorganizowaliśmy spotkanie z przedstawicielką izby z Frankfurtu, która informowała rodziców i uczniów o tym, jak podjąć naukę w niemieckiej zawodówce, i o korzyściach, jakie z tego płyną – mówi Aurelia Wolny, dyrektor Gimnazjum nr 1 w Słubicach.
Pracownicy zatrudnieni w niemieckich izbach codziennie są bombardowani telefonami i mailami od uczniów z Polski.
– Przesyłam im ulotkę informacyjną, opowiadam o każdym zawodzie rzemieślniczym, jakim są zainteresowani, co im daje ukończenie szkoły zawodowej w Niemczech, jak napisać list motywacyjny, życiorys, gdzie znaleźć firmę, w której będą uczyli się zawodu – mówi Aleksandra Ziomko z Izby Rzemieślniczej we Frankfurcie.

Są zachęty, ale...

Nauka w niemieckich szkołach zawodowych odbywa się w tzw. systemie dualnym. Polega on na tym, że uczeń przez dwa – trzy dni w tygodniu ma praktykę w firmie, a pozostałe spędza w szkole. Zakład pracy płaci mu wynagrodzenie miesięczne i składki ubezpieczeniowe. Waha się ono, jak poinformowała nas frankfurcka Izba Rzemieślnicza, w zależności od branży i zawodu od 200 do 600 euro w pierwszej klasie. Wynagrodzenie w kolejnych klasach jest wyższe. Na przykład murarz w drugiej klasie otrzyma 727 euro, a w trzeciej klasie 919 euro, a na przykład stolarz odpowiednio 420 i 490 euro. Szkoła jest dla ucznia bezpłatna, finansuje ją land, pod warunkiem że uczeń zawarł umowę z kształcącym go zakładem.
Możliwość nauki połączonej z płatną praktyką to wszystko, na co mogą liczyć polscy uczniowie. Niemcy nie płacą za kurs języka niemieckiego, zakwaterowanie i wyżywienie.
– Informacje o skali zachęt oferowanych przez niemieckie szkoły zawodowe polskim uczniom, jakie pojawiły się w polskich mediach, są przesadzone – mówi Damian Borowski z ambasady polskiej w Berlinie.
Podkreśla, że wie o tym od izb rzemieślniczych w Berlinie, Poczdamie, Frankfurcie nad Odrą, Cottbus, a także z konsulatu niemieckiego we Wrocławiu.



Trzeba znać niemiecki

Strona niemiecka kieruje też swoją ofertę do uczniów władających językiem niemieckim. A takich osób nie ma zbyt wiele.
– W naszych szkołach zawodowych językiem wykładowym jest niemiecki. Dlatego uczniowie, którzy będą chcieli od września 2011 roku podjąć naukę, muszą znać dobrze język niemiecki w mowie i piśmie. Inaczej sobie nie poradzą – mówi Aleksandra Ziomko.
Co ważne uczniowie, którzy zaczynają naukę, nie muszą zdawać egzaminu ze znajomości języka niemieckiego. Ta umiejętność zostanie zweryfikowana w czasie okresu próbnego w szkole trwającego od 1 do 4 miesięcy.

Prace sezonowe

To nie koniec zachęt, jakie są adresowane do Polaków, aby podejmowali pracę w Niemczech. Od 1 stycznia 2011 roku bez zezwolenia nasi rodacy mogą podejmować zatrudnienie sezonowe w Niemczech maksymalnie przez osiem miesięcy. To ważna informacja także dla gimnazjalistów. Może to być dla nich świetną okazją do nauki języka niemieckiego, aby przed wrześniem znać go już na tyle, by poradzić sobie w szkole. Mogą pracować w rolnictwie, leśnictwie, hotelarstwie, gastronomii, przetwórstwie owocowym i tartakach.
Najniższe stawki dla pracowników są tam, gdzie nie potrzeba właściwie kwalifikacji i znajomości języka niemieckiego. Około 1 tys. euro (4 tys. zł) zarobi ktoś zatrudniony w rolnictwie czy ogrodnictwie. Podobną kwotę otrzyma osoba pracująca przy prostych usługach, np. w lodziarni. Ale już 1,3 tys. euro (około 5 tys. zł) zarobi kucharz z dobrą znajomością języka niemieckiego w hotelu. Wynagrodzenie po pomniejszeniu go o koszty utrzymania, czyli głównie zakwaterowanie i wyżywienie, nie jest więc znacząco wyższe niż w Polsce.

Inżynierowie i informatycy

Niemcy oprócz wykwalifikowanych robotników i ludzi do prostych prac potrzebują też specjalistów. Wśród tych ostatnich brakuje głównie inżynierów i specjalistów IT. Obecnie niemieckie firmy potrzebują 36 tysięcy inżynierów i 66 tysięcy informatyków. Za Odrą zarobią trzy razy tyle co w Polsce. Niemieckie firmy po otwarciu rynku pracy 1 maja zamierzają zabiegać o wykwalifikowanych pracowników z nowych krajów UE, w tym Polski.
– Po 1 maja otworzymy portale werbunkowe w państwach, które obejmie swoboda przepływu siły roboczej, czyli w Polsce, Czechach, Republice Słowackiej i na Węgrzech – zapowiedział w niemieckiej gazecie „Passauer Neue Presse” Bertram Brossardt, szef Zrzeszenia Bawarskiej Gospodarki (VBW).
Za pośrednictwem stron internetowych prowadzonych w językach poszczególnych państw fachowcy i inżynierowie będą mogli ubiegać się o pracę. Podstawowym wymogiem będą konkretne umiejętności oraz znajomość języka.
Adresy niemieckich izb rzemieślniczych można znaleźć na stronie www.handwerkskammer.de.