Prywatne placówki opieki jak domy pomocy społecznej są zobowiązane do uzyskania zezwolenia wojewody na prowadzenie działalności. Taki obowiązek ma gwarantować, że będą zapewniać mieszkańcom odpowiednią opiekę.
Wciąż jednak wiele z nich nie ma takiego zezwolenia. Wiele ryzykują, bo niespełna rok temu, ze względu na zachodzące tam nieprawidłowości, wprowadzone zostały bardzo restrykcyjne kary. Jak sprawdziliśmy, wojewodowie już z nich korzystają.
40 tys. zł kary
Ostrzejsze kary dla domów opieki działających bez zezwolenia wprowadziła nowelizacja ustawy z 12 marca 2004 roku o pomocy społecznej (t.j. Dz.U. z 2009 r. nr 175, poz. 1362 z późn. zm.). Zaczęła obowiązywać 31 marca ubiegłego roku. Dom, który działa bez zezwolenia, otrzymuje karę w zależności od wielkości. Jeśli przebywa tam do 10 osób, kara wynosi 10 tys. zł, dla większych – 20 tys. zł. Wcześniej obowiązywała tylko jedna kara w wysokości 10 tys. zł.
To nie koniec zaostrzonych sankcji. Jeżeli okaże się, że podmiot po otrzymaniu kary dalej prowadzi placówkę bez zezwolenia i nie naprawił uchybień, musi zapłacić aż 40 tys. zł.
Niektóre urzędy wojewódzkie już w ubiegłym roku rozpoczęły ponowne kontrole w placówkach, które nie zamknęły działalności.
– W grudniu i styczniu wydaliśmy dwie decyzje o karze 40 tys. zł dla domów, które mimo wcześniejszych sankcji nie postarały się o zezwolenie – mówi Dorota Grzybowska z Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Z kolei Mazowiecki Urząd Wojewódzki (MUW), który w latach 2007 – 2010 wydał 78 decyzji nakładających pierwsze kary, rozpoczął już ponowne kontrole w ukaranych domach.
Nieskuteczne odwołania
Mirosława Jaźwińska z MUW zauważa, że postępowania w sprawie ukarania domów działających bez zezwoleń nie trwają krótko.
– Właściciele placówek odwołują się od naszych decyzji do ministra pracy i polityki społecznej, a w przypadku gdy jest ona podtrzymana, składają skargę do sądu – mówi Mirosława Jaźwińska.
Sądy najczęściej oddalają skargi w tej sprawie. Takie orzeczenie wydał 20 października 2010 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie (sygn. akt I SA/Wa 694/10).
Mariusz Jandzio z Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego dodaje, że działania kontrolne i możliwość nakładania kar pomagają, bo w ich wyniku na terenie tamtejszego województwa zamkniętych zostało 12 domów. Z drugiej strony 9 zastosowało się do zaleceń kontrolnych i uzyskało wpis do rejestru.
– W naszym rejestrze jest 19 prywatnych placówek, ale szacujemy, że kolejne 10 działa nielegalnie – mówi Mariusz Jandzio.
Dorota Grzybowska wskazuje, że nie tylko urzędy, ale także rodziny powinny sprawdzać, czy domy, do których oddają swoich bliskich, spełniają określone standardy i mają zezwolenia.
– Rodziny często nie mają świadomości, że powinny zapytać właściciela domu lub sprawdzić w urzędzie wojewódzkim, czy ma on zezwolenie – mówi Dorota Grzybowska.



Wymagana tabliczka
Kolejną zmianą, którą wprowadziła nowelizacja ustawy, jest zobligowanie prywatnych placówek do prowadzenia dokumentacji mieszkańców i umieszczenia na budynku tablicy zawierającej dane dotyczące m.in. rodzaju zezwolenia i numer wpisu do rejestru wojewody.
– Aby przeprowadzić kontrolę w danej placówce, musimy najpierw mieć informację, że ktoś prowadzi taką działalność – mówi Maria Krupecka z Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Urzędy wojewódzkie sprawdzają więc, czy w gminnych ewidencjach działalności gospodarczej nie są zarejestrowane firmy, które jako rodzaj działalności podają np. opiekę z zakwaterowaniem albo wynajem pokoi.
– Sprawdzamy też strony internetowe, ogłoszenia w prasie, pytamy w ośrodkach pomocy społecznej, czy na ich terenie nie powstają nowe domy opieki. Bardzo rzadko dzwonią do nas rodziny – mówi Dorota Grzybowska.
Mariusz Jandzio dodaje, że właściciele takich placówek, chcąc uniknąć kar, zamykają działalność i uruchamiają ją w innym miejscu lub otwiera ją małżonek właściciela, co powoduje, że powstaje nowa placówka i nie ma podstaw do nałożenia kary.
Wysokie koszty
Właściciele nielegalnych domów unikają rejestracji ze względu na koszty, które musieliby ponieść, aby zapewnić wymagany standard opieki.
Michał Trybuła prowadzący Dom pod Złotym Dębem w Radomiu, który już na etapie projektowania budynku uwzględnił wszystkie wymagania, zauważa, że jest to szczególnie drogie dla tych, którzy muszą adaptować istniejące budynki i dostosowywać je do potrzeb osób niepełnosprawnych.
– Trzeba instalować windy, zapewniać odpowiednią powierzchnię pokoi mieszkalnych oraz liczbę pomieszczeń sanitarnych w stosunku do liczby mieszkańców – mówi Michał Trybuła.

Jerzy Wróbel z Domu Seniora pod Jaworzynką zauważa, że bardzo kosztowne jest też na przykład zainstalowanie odpowiedniej instalacji przeciwpożarowej.