Wbrew rządowym zapowiedziom nie będzie zmian w zasadach ustalania rent. Świadczenia rentowe mogą być wyższe od emerytur, co zwiększy liczbę wniosków. Brak zmian w rentach będzie kosztować budżet nawet 11,5 mld zł.
Wbrew zapowiedziom rządu w pierwszym półroczu tego roku nie wejdzie w życie ustawa zmieniająca zasady ustalania rent z tytułu niezdolności do pracy. Jak poinformowało nas Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS), nie prowadzi ono żadnych prac nad nowym projektem ustawy, która uzależniałaby wysokość rent od wysokości kapitału zgromadzonego na koncie emerytalnym w ZUS. Także Kancelaria Prezydenta RP poinformowała nas, że prezydent nie zamierza opracować projektu ustawy zmieniającej zasady przyznawania i ustalania wysokości rent. ZUS przyznawać je będzie po staremu i za kilka lat mogą być wyższe niż emerytury.

Kłopotliwe renty

Reforma emerytalna zakładała ujednolicenie zasad ustalania wysokość rent i emerytur. Jednak od 12 lat nie udało się uchwalić ustawy, która weszłaby w życie i zrealizowała tę zapowiedź. W 2008 roku prezydent Lech Kaczyński zawetował ustawę z 17 października 2008 r. o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, która zakładała, że od początku 2009 roku zmieni się sposób ustalania rent. Zniknąć też miały tzw. limity dorabiania dla rencistów. Prezydent obawiał się, że nowy sposób ustalania rent spowoduje, że będą one niższe.
Od tamtej pory Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej, już kilkakrotnie zapowiadała zmiany. Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku deklarowała uchwalenie nowej ustawy w pierwszym półroczu tego roku. Ostatni projekt (z 3 września 2010 r.) nie zyskał jednak akceptacji ministra finansów. Ministerstwo Finansów nie zgodziło się m.in. na zniesienie limitów dorabiania do rent oraz wprowadzenie tzw. systemu mieszanego ustalania wysokości świadczeń. Resort zaproponował taki sam mechanizm jak w przypadku emerytur – część świadczenia miałaby być przez 3 lat wyliczana po staremu, a część po nowemu. Chodziło o wprowadzenie okresu przejściowego.
Ustawy nie przygotuje też prezydent. Minister Irena Wóycicka wystąpiła co prawda do MPiPS o szacunki wpływu nowej formuły rentowej na sytuację rencistów, ale po ich otrzymaniu kancelaria nie zamierza podejmować w tej sprawie żadnej inicjatywy ustawodawczej.

Wysoka kwota bazowa

Obecne zasady ustalania renty pochodzą ze starego systemu. ZUS uwzględnia w nich nie tylko wysokość zarobków czy okresy pracy (te zależą od ubezpieczonego), ale także arbitralnie ustalane dwa wskaźniki: 24 proc. tzw. kwoty bazowej oraz tzw. podstawę wymiaru świadczenia, która także zależy od tej kwoty. Oprócz tego do stażu ubezpieczeniowego są doliczane tzw. okresy hipotetyczne. Ubezpieczony o krótkim stażu pracy ma go uzupełnianego do pełnych 25 lat okresów składkowych oraz nieskładkowych, przypadających od dnia zgłoszenia wniosku do ZUS do dnia, w którym ukończyłby 60 lat.
Przy ustalaniu wysokości renty szczególnie ważna jest kwota bazowa. Jest ustalana co roku w lutym i uwzględnia cały wzrost płac z poprzedniego roku. Od 1 marca 2010 r. wynosi 2716,71 zł. I właśnie ta ciągle rosnąca wielkość jest dwukrotnie uwzględniana przy ustalaniu wysokości renty. Najpierw przy ustalaniu podstawy jej wymiaru (gdzie mnoży się ją przez wskaźnik wyliczony ze wszystkich wskazanych lat), a następnie przy obliczaniu części socjalnej renty (wynosi ona 24 proc. kwoty bazowej). A są to niemałe pieniądze. Do końca lutego każdy, kto dostanie z ZUS decyzję o przyznaniu świadczenia, otrzyma z tytułu części socjalnej 652 zł. Od marca ta część emerytury wzrośnie do około 682 zł. Dla porównania obecnie najniższa renta z tytułu całkowitej niezdolności do pracy wynosi 706,29 zł.
Zmiana w sposobie naliczania rent miała polegać na tym, aby ZUS, podobnie jak przy obliczaniu emerytury, brał pod uwagę faktyczny kapitał zgromadzony przez ubezpieczonego na koncie emerytalnym i dzielił go przez statystyczną długość życia 60-latka. Osobom młodym, podobnie jak teraz, ten kapitał byłby zwiększany o hipotetyczną wielkość wynikającą z założenia, że dalej pracowałyby do ukończenia 60 lat. Powody tych zmian były dwa. Pierwszy – większe uzależnienie wysokości świadczenia od wkładu ubezpieczonego. Drugi – renty miały być skorelowane z wysokością emerytur.



Konieczne zmiany

– Wysokość rent powinna być ustalana na podobnych zasadach jak emerytury. Jeśli tego nie zrobimy, to za kilka lat wysokość renty będzie wyższa niż emerytury z nowego systemu – mówi Agnieszka Chłoń-Domińczak, ekspert ubezpieczeniowy SGH.
Potwierdza to Krzysztof Pater, były minister polityki społecznej. Jego zdaniem utrzymanie obecnego systemu jest bardzo niebezpieczne dla systemu ubezpieczeń społecznych.
– Im dłużej będą obowiązywać obecne zasady, tym więcej budżet będzie musiał do nich dopłacać – mówi Krzysztof Pater.
Zwraca uwagę, że MPiPS w projekcie wyliczyło, że uzależnienie wysokości rent od kapitału emerytalnego spowoduje, że do 2020 roku budżet zaoszczędzi na tym 11,5 mld zł. Ale to nie koniec problemów.
– Jeśli renta będzie nadal ustalana na podstawie ciągle rosnącej kwoty bazowej, to osoby oszczędzające na emeryturę zrobią wszystko, aby przejść na rentę. Możemy więc założyć, że 60-latkowie będą oblegać lekarzy szukając chorób dających im prawo do renty – ostrzega Krzysztof Pater.
Natomiast Wojciech Nagel, wiceprzewodniczący rady nadzorczej ZUS, uważa, że przy obecnym systemie orzekania nie ma takiego niebezpieczeństwa.
– Nie każda osoba, która przyjdzie po rentę, faktycznie ją otrzyma. Dlatego nie ma żadnego powodu, aby uzależniać wysokość renty od kapitału emerytalnego – mówi Wojciech Nagel.
Jeremi Mordasewicz, ekspert ubezpieczeniowy PKPP Lewiatan i członek Rady Nadzorczej ZUS, podkreśla, że w systemie ubezpieczeniowym rozwiązania muszą być spójne.
– Zmiany muszą być prowadzone jak najszybciej. Inaczej osoby oszczędzające na emeryturę będą się czuły oszukane, że ich świadczenia są niższe niż renty – dodaje.