Wykładowca będzie mógł pracować tylko na jednym dodatkowym etacie. Adiunkt będzie miał jeszcze dziesięć lat na habilitację, a absolwent dziennych studiów na publicznej uczelni nie będzie mógł studiować bezpłatnie. Takie zmiany czekają studentów i uczelnie w 2011 roku.
Komisja edukacji, nauki i młodzieży zakończyła prace nad rządową reformą szkolnictwa wyższego. Składają się na nie nowelizacje dwóch ustaw: Prawo o szkolnictwie wyższym oraz o stopniach i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki. Komisja przyjęła rozwiązania kompromisowe dla środowiska akademickiego.
Trafią one do II czytania. Nowe przepisy zaczną obowiązywać od 1 października 2011 roku.

Tylko jeden etat

Posłowie istotnie zmienili przepis dotyczący zatrudnienia nauczycieli akademickich. Rząd dopuszczał, aby wykładowca pracował na kilku etatach. Nawet na czterech. Chciał jednak wprowadzić warunek, aby nauczyciel uzyskiwał na każde nowe zatrudnienie zgodę rektora uczelni publicznej. Obecnie wykładowca potrzebuje jej tylko przy trzecim i kolejnym etacie.
Nauczyciel zatrudniony na uczelni publicznej będzie mógł podjąć tylko jedno dodatkowe zatrudnienie u pracodawcy prowadzącego działalność dydaktyczną lub naukowo-badawczą. Nie będzie więc mógł pracować na trzecim i kolejnym etacie. Ponadto na drugi etat będzie musiał uzyskać zgodę rektora. Tyle że w ustawie jest furtka. Nauczyciel będzie mógł wykładać do woli jako osoba prowadząca działalność gospodarczą.
Posłowie poparli przepis likwidujący stanowisko docenta. Od października uczelnie nie będą już mogły zatrudniać doktorów na tych stanowiskach. Ale pracownik zatrudniony na nim będzie mógł pracować dalej, aż do ukończenia 65 lat.

10 lat na awans

Ostateczna wersja ustawy zakłada, że asystenci i adiunkci będą mieli jeszcze 10 lat, od 2011 roku, na uzyskanie odpowiednio stopnia doktora i doktora habilitowanego. Wcześniej rząd proponował osiem lat. Środowisko akademickie wyraziło jednak obawę, że pozbawi to uczelnie znacznej części pracowników. Dlatego prof. Barbara Kudrycka w trakcie prac komisji zaproponowała, aby osiem lat obowiązywało, dopiero kiedy te przepisy wejdą w życie, z dodatkowo dwuletnim vacatio legis.
– To dla uczelni korzystniejsze rozwiązanie. Daje ono tym pracownikom więcej czasu na awansowanie – mówi prof. Jerzy Woźnicki, prezes Fundacji Rektorów Polskich (FRP).
Posłowie przyjęli też zmiany dotyczące habilitacji mimo zastrzeżeń związków zawodowych, według których nie służą one podniesieniu jakości kariery naukowej.
Rektor będzie mógł zatrudnić doktora, który w innym państwie przez co najmniej pięć lat kierował zespołami badawczymi oraz ma znaczący dorobek naukowy, na stanowisku profesora nadzwyczajnego lub wizytującego. Będzie miał on pełne uprawnienia wynikające z posiadania stopnia doktora habilitowanego.
Decyzja rektora będzie prawomocna, jeśli w ciągu trzech miesięcy Centralna Komisja do spraw Stopni i Tytułów nie zgłosi do niej sprzeciwu. W ten sposób naukowiec, który nie ma habilitacji, będzie mógł zostać samodzielnym pracownikiem naukowym, a także promotorem.
Komisja zrezygnowała z rządowej propozycji ograniczenia naboru na studia stacjonarne na uczelniach publicznych. Z rządowego projektu zniknął przepis, że uczelnia musi uzyskać zgodę ministra nauki i szkolnictwa wyższego na zwiększenie liczby studentów studiów stacjonarnych w uczelni publicznej powyżej 2 proc. ogólnej liczby studentów studiów stacjonarnych studiujących w poprzednim roku akademickim.



Studia bez limitów

Posłowie przyjęli też, choć zmienioną zasadę ograniczającą możliwość bezpłatnego studiowania. Z jednej strony złagodzili rządowe propozycje. Ministerstwo chciało, aby tylko do 10 proc. studentów na danym kierunku mogły stanowić osoby, które kształcą się już na innym. Posłowie znieśli ten limit.
– Nie ma już zagrożenia, że minister w drodze rozporządzenia wprowadzi niekorzystne zmiany, bądź co gorsze, nie wyda stosownego rozporządzenia, przez co nie byłoby wcale możliwości studiowania drugiego kierunku bezpłatnie – mówi Dominika Kita, przewodnicząca Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej (PSRP).
Tyle że student, który rozpocznie bezpłatne studia na drugim kierunku będzie musiał za nie zapłacić, jeśli po pierwszym roku nie spełni kryteriów wymaganych od osób otrzymujących stypendia rektora za osiągnięcia w nauce (które zastąpią stypendia naukowe). Ta wsteczna opłata budzi kontrowersje.
Prof. Barbara Kudrycka wyjaśniła, że te zasady powinna regulować umowa z uczelnią. W nowym roku akademickim będą je musieli podpisywać wszyscy studenci. Obecnie umowa obowiązuje tylko studentów, którzy płacą za studia.
Z drugiej strony posłowie zgodzili się z rządową zmianą zamykającą drogę do bezpłatnego studiowania absolwentom.
Osoby z wyższym wykształceniem, które uzyskały je na uczelni publicznej na dziennych studiach nie podejmą bezpłatnych studiów na drugim kierunku.
Jak ustaliliśmy resort nauki chce się z tego wycofać. Tak, aby prawo do podjęcia bezpłatnych studiów mieli też absolwenci.