Praca w 2011 roku czeka na inżynierów budowlanych, ekspertów od reklamy i sprzedaży w internecie, pracowników budowlanych, konstruktorów maszyn, programistów, księgowych i finansistów.
Na początku 2011 r. zapotrzebowanie na pracowników jest prawie dwa razy większe rok temu – wynika z danych uzyskanych przez „DGP” niż od największych agencji pośrednictwa, z portali internetowych oraz od firm planujących zwiększenie zatrudnienia.
Dziesięć najbardziej pożądanych dziś zawodów to: inżynierowie budowlani (mogą liczyć na zarobki do 15 tys. zł miesięcznie), kierownicy budów (do 20 tys. zł), konstruktorzy maszyn (do 16 tys. zł), eksperci od reklamy i sprzedaży internetowej (do 6 tys. zł), moderatorzy dyskusji internetowych (do 10 tys. zł), programiści (do 12 tys. zł), pracownicy działu IT (do 6 tys. zł), budowlańcy z wykształceniem zawodowym (do 6 tys. zł), kasjerzy (do 3 tys. zł), księgowi i finansiści (do 10 tys. zł).
Tylko w ciągu pierwszych dwóch dni stycznia do bazy Pracuj.pl – największego portalu pośrednictwa pracy w Polsce – wpłynęło ponad 1600 ofert, o 50 proc. więcej niż rok temu. Podobną dynamikę notują wszystkie największe agencje rekrutacyjne. Ożywienie na rynku pracy potwierdzają badania przeprowadzone przez MillwardBrown SMG/KRC. 14 proc. z ponad 500 badanych firm przyjmie więcej pracowników niż w ubiegłym roku, a połowa chce utrzymać zatrudnienie na poziomie 2010 r.
Popyt na budowlańców to efekt ożywienia na rynku budownictwa mieszkaniowego oraz w związku z nowymi drogami i obiektami na Euro 2012. W przyszłym roku wydatki budżetowe na drogi sięgną 30 mld zł, a liczba budów przekroczy 60 tys. – to o 50 proc. więcej niż w 2009 r. Ze wstępnych szacunków resortu pracy wynika, że przy ich realizacji znajdzie pracę 100 tys. osób.
Prognozowany wzrost sprzedaży detalicznej przełoży się z kolei na nowe sklepy i supermarkety oraz zatrudnienie dla sprzedawców i kasjerów. W ciągu 2011 r. roku liczba supermarketów w Polsce ma przekroczyć 5 tys. (obecnie 4,2 tys.), a wartość ich obrotów wzrośnie o 8 – 10 proc.
Branżą branż będzie internet. Czeka nas rozwój e-administracji, handlu i marketingu w sieci, gier. Obroty e-sklepów w 2010 r. przekroczyły 15,5 mld zł. Zdaniem ekspertów w 2011 r. wzrost także będzie dwucyfrowy i proporcjonalnie wzrośnie zatrudnienie.
Nie wiadomo jeszcze, jak szybko wzrost zatrudnienia przełoży się na płace. – Presji płacowej należy się spodziewać, dopiero gdy średnia stopa bezrobocia spadnie poniżej 10 proc., co nastąpi nie wcześniej niż w 2012 r. – mówi prof. Stanisław Gomułka. – Ale przedstawiciele pożądanych zawodów już teraz mogą dyktować stawki.
Kluczową datą dla wzrostu pensji będzie 1 maja. Wtedy Niemcy otworzą rynek pracy. Jeśli nastąpi gwałtowny odpływ pracowników, polscy pracodawcy będą musieli konkurować płacowo z niemieckimi.
Zatrudnienie pracowników planuje większość firm z sektora nowych technologii: telekomunikacji, IT, elektroniki czy elektroenergetyki. Firmy, takie jak Motorola, Siemens, ComArch, Vatenffal czy Hearlin, chcą w tym roku zatrudnić po kilkadziesiąt osób każda. Tylko w ComArchu pracę w najbliższych miesiącach znajdzie prawie 70 informatyków, programistów, konsultantów, handlowców, a także finansistów. Związane jest to m.in. z nowymi kontraktami, które firma podpisała w ubiegłym roku.
Poszukiwani są przede wszystkim handlowcy, specjaliści od reklamy i marketingu w internecie, a także tradycyjnie już inżynierowie, programiści z dyplomami wyższych uczelni. Najlepiej ze znajomością obcych języków oraz doświadczeniem.
Największy popyt na specjalistów będzie w dużych miastach: w Warszawie, Krakowie, we Wrocławiu czy w Gdańsku, gdzie swoje centra finansowe i usługowe mają międzynarodowe koncerny. To powoduje, że finansiści i księgowi są bardziej poszukiwani na rynku. Zarobki do 8 tys. zł nie są dziś zaskoczeniem.
W tym roku ponad połowa z działających w Polsce 300 centrów zamierza zwiększyć zatrudnienie. Do końca roku pracę w nich znajdzie 5 – 7 tys. osób. Np. Amway, który jesienią otworzył takie centrum pod Krakowem, rozpoczął właśnie rekrutację dla 100 logistyków i księgowych.
Maleje za to popyt na specjalistów od tradycyjnego marketingu i reklamy w prasie, radiu czy telewizji. Część z nich powinien wchłonąć szybko rozwijający się rynek reklamy i marketingu internetowego. Moderatorów dyskusji na portalach społecznościowych, copywriterów SMS-ów czy testerów destynacji, którzy piszą opinie o produktach, poszukują firmy zajmujące się handlem, usługami, a także instytucje finansowe i spółki produkcyjne. Powstają już specjalne agencje, takie jak Ostryga, Heureka, Opkom czy Pride & Glory, które specjalizują się w rekrutacji przedstawicieli nowych zawodów.
W miarę jak firmy zwiększają produkcję, rośnie też popyt na wykwalifikowanych robotników. Firma Metalbark z woj. zachodniopomorskiego produkująca konstrukcje metalowe szuka m.in. operatora dźwigu, kierowcy i mistrza produkcji. Z kolei Zakłady Mięsne Duda Bis pod Katowicami chcą zatrudnić wędliniarzy, rozbieraczy mięsa, wykrawaczy i wędzarzy. Związane jest to m.in. ze zwiększeniem eksportu do Niemiec.
Dużym rynkiem pracy będzie też sektor budowlany. Tylko przy budowie dróg, dworców kolejowych, stadionów i hoteli, które mają powstać na Euro 2012, pracę znajdzie ponad 100 tys. osób. Rekrutację zaczęły już Budimex, Mostostal, Skanska czy Strabag. Poszukują kierowników budów, majstrów zbrojarzy, operatorów maszyn i robotników do prostych prac budowlanych.
Zapleczem nowych miejsc pracy będą też w tym roku sieci dyskontów. Do końca grudnia Jeronimo Martins chce otworzyć ok. 70 nowych sklepów i dwa centra dystrybucji w Koszalinie i Opolu. To oznacza, że liczba miejsc pracy w spółce zwiększy się o 2 – 3 tys. Większość to kasjerki, a także osoby do układania towarów na półkach. Jeszcze bardziej ambitne plany ma Tesco, które zamierza otworzyć ok. 100 marketów. Za to niestety będą zwolnienia w administracji państwowej, szkolnictwie, a także niektórych firmach z branży samochodowej.
Niemal wszystkie firmy rozwijają działy internetowe
Piotr Rogowiecki
ekspert Pracodawców RP
Jest szansa, że bezrobocie w tym roku spadnie poniżej 10 proc.?
Żeby tak się stało, pracodawcy musieliby stworzyć ponad 200 tys. miejsc pracy. Moim zdaniem to nierealne. Tym bardziej że w tym roku administracja i urzędy państwowe zwolnią ok. 40 tys. osób, więc liczba bezrobotnych się zwiększy.
Ale w samym budownictwie pracę powinno znaleźć ok. 100 tys. ludzi.
W pozostałych branżach popyt na pracę będzie o wiele mniejszy, bo wzrost gospodarczy na poziomie 4 proc. nie gwarantuje jeszcze wyraźnego spadku bezrobocia. Rekrutacji nie prowadzą np. branża meblarska, firmy produkujące AGD czy samochody, które znaczną część produkcji wysyłają za granicę. Polski eksport wprawdzie rośnie, ale jego opłacalność zależy od kursu złotego. A tego nie sposób przewidzieć. Ostrożnie też do przyjmowania nowych ludzi podchodzi sektor finansowy.
Przyszłością jest więc branża internetowa?
Niemal wszystkie firmy rozwijają dziś internetowe działy sprzedaży, promocji i marketingu. Sieć to wielka przyszłość rynku pracy. Jego znaczenie jeszcze wzrośnie, gdy wejdzie ustawa o podpisie internetowym.